„Śląsk Cieszyński i Europa Środkowa po wielkiej wojnie 1918–1920” to temat konferencji, która w piątek odbyła się w Ostrawie. Polscy i czescy historycy mówili o najbardziej kontrowersyjnych tematach, m.in. o zbrodniach wojennych popełnianych przez czechosłowackich legionistów na Polakach.
W sobotę mija 100 lat od zamordowania w Stonawie 23 polskich żołnierzy z 12. wadowickiego pułku piechoty przez czechosłowackich legionistów. Część z zabitych zginęła w walce, część zamordowano, gdy trafili do niewoli. Świadkowie, których relacje cytują historycy, mówią o twarzach zmasakrowanych kolbami karabinów.
Podczas konferencji Daniel Korbel, historyk zajmujący się upowszechnianiem wiedzy na ten temat, przedstawił polskie i czeskie źródła na temat poszczególnych, udokumentowanych przypadków śmierci polskich cywilów, milicjantów i żołnierzy. Wskazywał na niebudzące wątpliwości przykłady zbrodni wojennych, które sami czescy dowódcy relacjonowali z odrazą.
„To jest temat tabu, tak dla jednej, jak i dla drugiej strony. Był przez lata omijany szerokim łukiem” - mówił PAP o Stonawie. Wskazywał na zdjęcia ofiar ze Stonawy, zrobione na polecenie proboszcza miejscowej parafii ks. Franciszka Krzystka, na których nie można rozpoznać zmasakrowanych twarzy. „Myślę, że bestialsko zostało zmasakrowanych maksymalnie siedmiu żołnierzy. Takie przypadki były i trzeba nazywać je po imieniu – to była zbrodnia wojenna” – powiedział Korbel.
Konferencję zorganizował Uniwersytet Ostrawski, Legion Czechosłowacki oraz Stowarzyszenie PANT, które udostępniło na jej potrzeby salę w centrum największego miasta czeskiego Śląska. Założyciel Stowarzyszenia, posiadacz honorowej odznaki polskiego MSZ „Bene Merito”, Petr Panek podkreślił w rozmowie z PAP, że organizowane tam spotkania mają charakter otwarty, w myśl zasady, że każdy może przyjść. „Gdyby ta konferencja odbywała się na Uniwersytecie, to miałaby charakter specjalistyczny i przyszłoby może 20 osób. Nasza przestrzeń łączy specjalistów, ekspertów i niefachową zainteresowaną tematem publiczność. Przez cały czas konferencji na sali było kilkadziesiąt osób. Przychodzili studenci i uczniowie. To jest cecha charakterystyczna naszej przestrzeni” – mówił Panek.
Z decyzji o wyprowadzeniu konferencji poza gmach uczelni zadowolony był jeden z organizatorów z Uniwersytetu Ostrawskiego prof. Alesz Zarzicky. „To była dobra decyzja. Okazało się, że w niektórych momentach ludzie stali, nie było miejsc siedzących. To jest mocny temat, który ludzi interesuje. Chcą dowiedzieć się więcej” - powiedział PAP czeski historyk.
Zauważył jednocześnie, że nie wszystkie pytania obserwatorów konferencji były na poziomie. „Muszę powiedzieć, że podziwiam polskich kolegów za to, że zachowali spokój, bo niektóre z pytań nie były na miejscu” – mówił Zarzicky. Przede wszystkim zwrócił uwagę na kwestie, które są nacechowane emocjonalnie i zawierają określone tezy. Najczęściej dotyczą źródeł konfliktu, procesów powstawania Czechosłowacji oraz odradzania się Rzeczypospolitej. ”Minęło 100 lat. Historyk musi podejść do tematu odpowiedzialnie. Powinien określić, co się wydarzyło. Poszukiwać źródeł i wiedzieć, czy rzeczywiście ma to znaczenie dla dalszych badań. Na emocje nie może być miejsca” – stwierdził Zarzicky.
Zdaniem czeskich badaczy popularne spojrzenie na przyczyny rozpoczęcia wojny polsko-czechosłowackiej dotyczą bardzo istotnej różnicy w podejściu do pierwszych miesięcy i lat po zakończeniu I wojny światowej. „W zasadzie obowiązuje to, co przed stu laty. Czyli, że wykorzystuje się to, co bardziej pasuje każdej ze stron. Czesi częściej argumentowali, wykorzystując racje historyczne, a Polacy posługując się argumentami o prawie narodów do samostanowienia” – zwracał PAP uwagę historyk, pracownik Muzeum Ziemi Śląskiej w Opawie Ondrzej Kolarz.
Na pytanie, co jeszcze w sprawie wojny polsko-czechosłowackiej badacze mogą lub powinni opisać, Kolarz powiedział, że teraz najważniejsze są szczegóły, bo wiadomo jak przebiegały rokowania dyplomatyczne, jak toczono bitwy, kto podejmował decyzje. „Musimy wyjaśnić, jak funkcjonowali ludzie, działacze szczebla lokalnego, urzędy państwowe lub samorządy. Jeden z polskich kolegów mówił, jak funkcjonowały w tym czasie sądy. Ciekawe, jakie były reakcje członków organizacji paramilitarnych, jak zachowywały się różne grupy zawodowe, jak np. kolejarze” – mówił Kolarz.
Konflikt, zwany przez Czechów „wojną siedmiodniową”, poprzedziło czechosłowackie ultimatum wysłane do władz polskich 21 stycznia 1919 roku. Dotyczyło polskich planów przeprowadzenia wyborów do Sejmu także na terenach, które młode państwo czechosłowackie traktowało jako własne lub przynajmniej jako sporne. Domagano się wycofania z terenu całego Śląska Cieszyńskiego obecnych tam od listopada 1918 r. sił polskich. Odrzucenie ultimatum oznaczało działania zbrojne.
Wojska czechosłowackie od początku miały przewagę i zmusiły Polaków do wycofania się w bojach poza linię Wisły. Ich dalszy postęp zatrzymany został w nierozstrzygniętej bitwie w pobliżu Skoczowa (28-30 stycznia 1919 r.), a także wskutek nacisków mocarstw zachodnich. Ustalono linię demarkacyjną, a ponad rok później podjęto decyzję o podziale Śląska Cieszyńskiego. W czechosłowackich rękach pozostało zagłębie węglowe oraz strategiczna linia kolejowa. Jak zauważają czeskie media, które opisują historię konfliktu sprzed 100 lat, żadna ze stron nie była z tych decyzji zadowolona.
Z Ostrawy Piotr Górecki (PAP)
ptg/ bjn/ kar/