Do biblioteki Uniwersytetu w Białymstoku trafiła korespondencja założyciela paryskiej „Kultury” Jerzego Giedroycia i językoznawcy prof. Zygmunta Saloniego dotycząca kwestii pisowni nazwiska Giedroycia.
Biblioteka Uniwersytetu w Białymstoku (UwB) nosi imię Jerzego Giedroycia, Giedroyc jest też doktorem honoris causa UwB. Korespondencja z Salonim to pierwsza oryginalna korespondencja Giedroycia w zasobach tej biblioteki.
Jak poinformowała rzeczniczka uczelni Katarzyna Dziedzik, korespondencja, która trafiła do biblioteki pochodzi z prywatnych zbiorów prof. Zygmunta Saloniego, który na białostockim uniwersytecie wykładał.
Korespondencja to listy z początku 1998 roku. Rozpoczął ją prof. Saloni, który w liście - jak podaje uczelnia - datowanym na 25 stycznia 1998 roku, pyta Giedroycia jak powinno być zapisywane jego nazwisko w mianowniku: Giedroyć czy Giedroyc. "Nie chodzi tu o y, które występuje w takiej funkcji i w innych nazwiskach, ale o to, że we współczesnej polszczyźnie końcowe c nie odpowiada (nigdy?) głosce miękkiej, tylko twardej. A nie ulega wątpliwości, że Pana nazwisko wymawia się z końcowym +ć+ i odmienia (na piśmie): Giedroycia itd." - napisał w liście cytowanym w komunikacie prof. Zygmunt Saloni.
Językoznawca w liście przywołał też źródła, w których poszukiwał osób o identycznym nazwisku i sprawdzał jego pisownię. Pisał o tym, że warszawska książka telefoniczna, encyklopedia czy też Polski słownik biograficzny, gdzie nazwisko Giedroyc, pisane jest "Giedroyć". "Początkowo sądziłem, że nazwisko z końcowym c nosi tylko Pan. Że tak nie jest, przekonałem się ze Słownika nazwisk współcześnie w Polsce używanych (...), który notuje: Giedroyć 84 razy i Giedrojć 785, ale także: Giedroyc 6 i Giedrojc 74 (...)" - pisze w liście Saloni. Kończy go zapowiedzią, że będzie powoływał się na odpowiedź Giedroycia w tej sprawie.
Giedroyc odpowiada Saloniemu, list datowany na 3 lutego 1998 roku. Przyznaje w nim - jak podaje uczelnia - że sam od dawna ma kłopoty z pisownią swojego nazwiska. Pisze, że "właściwie powinno być na końcu +ć+, ale na emigracji we wszystkich papierach francuskich pisze się tylko +c+". "I tak już zostało" - dodał.
Giedroyc przyznał też w liście, że ma ponadto "duże kłopoty" z wymawianiem jego nazwiska przez cudzoziemców". "To ciągle napotyka na ogromne trudności, także zastanawiałem się zawsze, czy nie zrobić sobie biletów wizytowych z nazwiskiem Guedroitz. To jest jedyny sposób, by było ono względnie poprawnie wymawiane" - pisze w liście cytowanym w komunikacie.
Językoznawczyni z UwB dr hab. Elżbieta Awramiuk komentuje, iż Saloni zadając pytanie o rodzinną tradycję uzasadniającą tę pisownię nazwiska, spodziewał się zapewne obszernych wyjaśnień, a - jak dodała - "motywacja jest dość banalna". "Z odpowiedzi można wnioskować, że w nazwisku ojca Giedroycia nie było rozbieżności między wersją mówioną a pisaną. Pojawiły się one w wyniku naturalnych okoliczności, kiedy Giedroyc rozpoczął działalność publicystyczną i wydawniczą na emigracji. Z przyczyn praktycznych jego nazwisko zaczęło funkcjonować w obiegu publicznym bez znaku diakrytycznego i taka forma się zwyczajowo utrwaliła" - powiedziała cytowana w komunikacie Awramiuk.
Językoznawczyni dodała, że sam Giedroyc podjął decyzję o przyjęciu formy pisanej przez "c" i - jak zauważa - "zapoczątkował tradycję, którą dziś przyjmuje większość piszących". "Zwróćmy jednak uwagę, że nie przywiązywał on specjalnej wagi do postaci ortograficznej swego nazwiska. Jeśli dziś pojawi się napis +Jerzy Giedroyć+, nawiązujący do tradycji dawniejszej, nie może być uznany za błąd. Całkowitej konsekwencji i jednolitości możemy wymagać od akt stanu cywilnego" - podsumowała Awramiuk.
Korespondencja Giedroycia z prof. Salonim trafi - jak zapowiadają władze biblioteki - do zbiorów specjalnych.(PAP)
autorka: Sylwia Wieczeryńska
swi/ agz/