Koniecznością utrzymania dobrych relacji z Rosją tłumaczą publicyści izraelskiego dziennika "Haarec" fakt, że prezydentowi RP odmówiono prawa zabrania głosu podczas Światowego Forum Holokaustu. "W prawdziwej polityce Putin jest ważniejszy od Polski" - oceniają.
Najnowszy odcinek cotygodniowego podkastu dziennika "Haarec" poświęcony był Światowemu Forum Holokaustu, które odbędzie się 23 stycznia w Jerozolimie. Na temat uroczystości łączącej 75. rocznicę wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau z Międzynarodowym Dniem Pamięci o Ofiarach Holokaustu z prowadzącym audycję rozmawiali dziennikarze "Haarec": Ofer Aderet - zajmujący się głównie tematyką historyczną oraz Anszel Pfefer - piszący o sprawach międzynarodowych i żydowskich.
"To nie jest uroczystość izraelska" - podkreślił na początku Aderet, nawiązując do oficjalnych informacji, według których obchody organizowane są przez Fundację Światowego Forum Holokaustu, której prezesem jest Mosze Kantor, we współpracy z Instytutem Yad Vashem i pod patronatem prezydenta Izraela Reuwena Riwlina. "To wydarzenie organizowane przez jednego człowieka. A ponieważ ten jeden konkretny człowiek (tj. Kantor - PAP) jest blisko związany z prezydentem (Rosji Władimirem) Putinem, powinniśmy być podejrzliwi, gdy rozmawiamy o motywacjach stojących za tym wydarzeniem" - dodał.
Prowadzący audycję przywołał opinię, że obchody miały być dyplomatycznym triumfem premiera Izraela Benjamina Netanjahu, który m.in. - jak powiedział - bardzo chciał, aby zjawił się na nich Andrzej Duda. Polski prezydent zdecydował się jednak nie przyjeżdżać na uroczystość do Jerozolimy, ponieważ organizatorzy odmówili mu możliwości zabrania głosu.
"Przywódców, którzy przybywają tutaj, nie obchodzi dyplomacja ani stosunki z Izraelem. Obchodzi ich upamiętnienie Holokaustu i ich stosunki z Mosze Kantorem" - ocenił z kolei Aderet. "Nie jest to zwycięstwo Netanjahu, który w ogóle nie jest zaangażowany (w organizację wydarzenia - PAP)" - dodał.
Pfefer opisał Kantora jako "żydowskiego impresario Putina", znanego w ostatnich latach z tego, że reprezentował rosyjskiego prezydenta na dużych światowych forach żydowskich i wielokrotnie organizował spotkania na Kremlu z udziałem Putina i przedstawicieli społeczności żydowskich w Europie. Publicysta przypomniał również, że rosyjski kanał propagandowy RT regularnie gości na antenie kłamców oświęcimskich, przedstawiając Rosję jako "bezpieczną przystań" dla Żydów i oskarżając jej rywali, takich jak Ukraina, Polska czy kraje Zachodu, jako antysemickie.
Według Pfefera państwo Izrael i Instytut Yad Vashem są tylko miejscem, gdzie odbędzie się uroczystość, która na pierwszy plan będzie wysuwać Putina i rosyjską narrację na temat II wojny światowej. "Nikt nie wspomni, że przez pierwsze dwa lata wojny Rosja sowiecka współpracowała z nazistowskimi Niemcami, nikt nie wspomni o innych, mniej wygodnych faktach dotyczących Armii Czerwonej" - zaznaczył.
Konieczność utrzymania dobrych relacji Izraela z Rosją Pfefer tłumaczył tym, że zarówno były prezydent USA Barack Obama, jak i obecny Donald Trump, zmniejszyli amerykańską obecność w regionie, zwłaszcza na północnej granicy Izraela z Syrią, podczas gdy Rosja od 2015 roku aktywnie działa w Syrii.
Aderet powiedział, że Yad Vashem zostało "przejęte przez Kantora". Dodał, że w samym instytucie pojawiają się głosy sprzeciwu wobec obchodów w tej formie i opinie, że Yad Vashem nie powinien zajmować stanowiska w sprawach związanych z polityką zagraniczną Izraela czy z prorosyjskimi interesami.
"Temat Holokaustu nie należy już do dziedziny historii" - ocenił Aderet. "To jest polityka (...), część polityki historycznej" - zaznaczył, dodając, że jednym z ważnych przykładów przemilczania pewnych wydarzeń jest zbrodnia katyńska. "Czy ktokolwiek wspomni o tym podczas przemówienia Putina w Yad Vashem?" - wskazał. Według Adereta Putin na uroczystości najprawdopodobniej będzie lansował swoją tezę, że Polska współpracowała z nazistowskimi Niemcami przed wojną, więc jest winna temu, co stało się w czasie wojny, nie wspominając słowem o zbrodniach sowieckich.
Obaj rozmówcy zgodzili się, że również i Polska buduje sobie "wygodną narrację historyczną", co ich zdaniem jest po części powodem obecnych napięć polsko-izraelskich.
Jak zauważył Pfefer, "Holokaust był polityczny i pozostał polityczny".
Na pytanie, czy Żydzi powinni trzymać się z dala od polityki związanej z Holokaustem, Aderet zdecydowanie zaprzeczył. "Izrael jako reprezentant Żydów na całym świecie powinien walczyć o prawdę, nawet jeśli jest to trudne i nawet jeśli będzie to oznaczało mniej przyjaciół na arenie międzynarodowej" - przekonywał. "Są twierdzenia, na których publiczne wypowiadanie nigdy nie powinnyśmy pozwalać" - tłumaczył. Jako przykład podał opinię, że "Rosja wyzwoliła Polskę od nazistów i sprawiła, że Polska była rajem", podczas gdy - jak podkreślił - "w istocie Rosja wyzwoliła Polskę, ale potem ją okupowała i popełniła zbrodnie przeciwko Polakom".
"My jako Izraelczycy, Żydzi i zwłaszcza Yad Vashem powinniśmy walczyć o te prawdy" - podkreślił.
Jednocześnie Aderet odrzucił deklarację poświęconą relacjom polsko-izraelskim, a podpisaną przez premierów Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanjahu w czerwcu 2018 roku, ponieważ "prawda historyczna powinna być ustalana przez historyków, a nie polityków". O relacjach z Rosją powiedział, iż "strach pomyśleć, że Izrael jest skłonny zaakceptować kłamstwa, byle tylko mieć dobre relacje z jakimś politykiem".
Pfefer podsumował rozmowę stwierdzeniem, że Netanjahu bardzo starał się przyciągnąć Polskę, ale "w prawdziwej polityce Putin jest ważniejszy od Polski".(PAP)
baj/ akl/