Prezydent Andrzej Duda powiedział w wywiadzie radiowym, że prosił w rozmowie w cztery oczy Donalda Trumpa o podniesienie rangi dowództwa amerykańskiego w Polsce. Thomas O'Connor, szef Wysuniętego Dowództwa Dywizyjnego Stanów Zjednoczonych w Poznaniu, został w czwartek awansowany na stopień generała brygady.
Prezydent Duda w piątkowym wywiadzie dla Programu Pierwszego Polskiego Radia zaznaczył, że ogromnie cieszy się z nominacji O'Connora, który był jeszcze niedawno pułkownikiem - dowódcą wojsk amerykańskich w Polsce.
"Dowodził dowództwem dywizyjnym w Poznaniu i nadal nim dowodzi, ale otrzymał od władz amerykańskich nominację generalską i dzisiaj rzeczywiście już jest członkiem korpusu generalskiego armii Stanów Zjednoczonych" - powiedział prezydent.
"To wielkie wydarzenie dla niego, ale to również wielkie wydarzenie dla nas" - dodał.
Powiedział, że podczas ostatniej wizyty w Białym Domu, gdy podpisywano porozumienie o zwiększeniu liczebności wojsk amerykańskich w Polsce, w rozmowie w cztery oczy z Donaldem Trumpem zabiegał o to, by wojskom w Polsce dowodził generał. "Wtedy zwróciłem się do pana prezydenta Donalda Trumpa (...) - kiedy mieliśmy okazję rozmawiać w cztery oczy - że bardzo mi zależało, żeby na czele wojsk amerykańskich u nas stał generał" - powiedział Duda.
"Wiadomo, to podnosi prestiż tej obecności, to także podnosi morale żołnierzy, że to dowództwo jest tutaj silne, na wysokim poziomie również, jeżeli chodzi o rangę" - wyjaśnił.
"Cieszę się, że się tak stało (...) gratuluję panu generałowi O'Connorowi" - dodał Andrzej Duda.
Według niego w obecnej sytuacji - gdy straszono nas, że w związku z koronawirusem i kryzysem Amerykanie wycofają stąd swoje wojska, pewnie już nie będzie amerykańskiej obecności jest to też znaczący akt ze strony amerykańskiej.
"A tu nie - dowódca wojsk w tej części Europy otrzymuje nominację generalską" - mówił Duda. "To pokazuje wręcz umocnienie tej obecności" - dodał.
"Ten akt ma również wymiar symboliczny, bo pokazuje wszystkim wątpiącym, czy wszystkim tym, którzy chcieliby, żeby żołnierze amerykańscy stad wyjechali, bo nie życzą bezpieczeństwu Polski dobrze, że tak nie będzie, i że Sojusz Północnoatlantycki się trzyma twardo, i że Stany Zjednoczone dotrzymują swoich zobowiązań i są poważnym sojusznikiem, i swoich sojuszników traktują poważnie - ocenił prezydent Duda.
Według niego cieszy się z tej sytuacji pani ambasador USA Georgette Mosbacher, ale cieszyłby się też nieżyjący b. prezydent Lech Kaczyński.
"To on do nas mówił, gdy siedzieliśmy tutaj w Pałacu Prezydenckim, wtedy w jego gabinecie: +Słuchajcie, to nie jest taka bagatelna spraw, bo kiedy tutaj będą amerykańscy żołnierze u nas, kiedy będą tu stacjonować, kiedy będzie tu również amerykańska infrastruktura militarna to będzie nie tylko amerykańska obecność, to będzie także i taki dla całego świata widoczny znak, że to już nie jest rosyjska strefa wpływów+" - mówił prezydent Duda.
"To będzie miało ogromne znacznie, dla budowania wizerunku Polski - że to nie jest państwo postsowieckie, że to nie jest państwo, które jest w obrębie wpływów Rosji, że to nie jest państwo podległe Rosji - tylko że jest to prawdziwie wolne państwo, które przynależy do Zachodu, nie tylko pod względem kulturowym, ale też pod względem politycznym, pod względem militarnym" - przypominał słowa Lecha Kaczyńskiego.
"I to dzisiaj jest faktem" - dodał Duda.(PAP)
ago/ godl/