Kilkaset osób żegnało w czwartek w Warszawie Janinę Chłodzińską-Urbaniak. Jedna z czołowych w Polsce i Europie w latach 60. koszykarek spoczęła w Alei Zasłużonych na Wojskowych Powązkach obok innych zmarłych sportowców. Chłodzińska-Urbaniak zmarła 19 września. Miała 76 lat. W reprezentacji kraju rozegrała 121 spotkań. W latach 1961-1963 uznano ją za najlepszą w Europie obrotową. W 1968 roku zakończyła karierę sportową i poświęciła się pracy trenerskiej oraz działalności społecznej.
Podczas nabożeństwa żałobnego w kościele św. Jozafata przy ul. Powązkowskiej oraz przy grobie na cmentarzu wraz z najbliższą rodziną żegnały ją setki sympatyków koszykówki, koleżanek i kolegów z warszawskiej AWF, poczty sztandarowe stołecznych klubów AZS AWF i Polonii, władze PZKosz.
Chłodzińska-Urbaniak zmarła 19 września. Miała 76 lat. W reprezentacji kraju rozegrała 121 spotkań. W latach 1961-1963 uznano ją za najlepszą w Europie obrotową. W 1968 roku zakończyła karierę sportową i poświęciła się pracy trenerskiej oraz działalności społecznej.
"Żegnamy dziś wybitną koszykarkę, absolwentkę Akademii Wychowania Fizycznego, zasłużoną nauczycielkę i wychowaczynię szkół średnich oraz wyższych, trenerkę, działaczkę społeczną, sportową i polskiego ruchu olimpijskiego. Karierę sportową rozpoczęła w Łodzi pod kierunkiem trenera Józefa Żylińskiego. Miałem okazję w latach 1952-53 widywać Ninę w łódzkiej hali YMCA. Wyróżniała się nie tylko wzrostem, ale również niezwykłym zaangażowaniem w walce sportowej. Jesienią 1953 roku spotkaliśmy się znowu, tym razem na pierwszym roku AWF w Warszawie. Nina była najmłodszą, 17-letnią studentką. Szybko zadomowiła się w zespole AZS AWF, w którym grały czołowe nasze koszykarki, z Romą Olesiewicz na czele. Zdobyła z nim siedem tytułów mistrza Polski" - wspominał zmarłą w mowie pożegnalnej honorowy prezes PZKosz prof. Kajetan Hądzelek.
Jako kierownik sekcji koszykówki kobiet AZS AWF w latach 1956-62 był on także świadkiem sportowych osiągnięć Janiny Chłodzińskiej-Urbaniak - trzykrotnie najlepszej snajperki polskiej ligi i królowej strzelców wielu międzynarodowych turniejów.
"Była wielką entuzjastką i fanatyczką koszykówki oraz sportu, osobą obdarzoną niepospolitym temperamentem, zarażała nas wszystkich pozytywną energią. Taką ją zapamiętamy" - powiedział o zmarłej prezes PZKosz Grzegorz Bachański, który podzielił się także osobistym wspomnieniem.
"W połowie lat 80. trafiłem do szkoły średniej na warszawskim Żoliborzu. Tak się złożyło, że Nina Urbaniak była moją pierwszą nauczycielką wychowania fizycznego i koszykówki. Ona mnie nakłoniła do pokochania tego sportu" - przyznał.
Koleżankę z boiska pożegnała też Barbara Likszo, żona zmarłego już Bohdana Likszo, znakomitego koszykarza z lat 60., wielokrotnego medalisty mistrzostw Europy w drużynie trenera Witolda Zagórskiego.
"Nina, żegnam cię w imieniu koleżanek z Krakowa, które grały z tobą w kadrze. Mam nadzieję, że tam w niebie znowu stworzysz koszykówkę. Policz, ile już tam jest naszych dziewcząt. Znając twój charakter i temperament, pewnie stworzysz tam i żeński, i męski zespół" - powiedziała.
Janina Chłodzińska-Urbaniak, osoba niekonwencjonalna i nietuzinkowa, miała dwa osobiste marzenia: spocząć po śmierci na Powązkach i być pochowaną przy muzyce Elvisa Presleya.
Gdy nad grobem rozbrzmiały dźwięki utworu "Always on my mind", z pięknego od rana nieba nad Warszawą spadły krople deszczu. (PAP)
cegl/ kali/