Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza było wynikiem spotkania się cech Eligiusza Niewiadomskiego - jego radykalizmu, fanatyzmu i frustracji stosunkami panującymi w Polsce - z napiętą atmosferą polityczną i brutalną nagonką na Narutowicza – powiedział PAP historyk, autor książki „Niewiadomski. Zabić prezydenta”
PAP: W grudniu 1922 roku miał zginąć z ręki Eligiusza Niewiadomskiego ktoś inny: Józef Piłsudski. Jak to się stało, że Niewiadomski zmienił swój zamiar?
Patryk Pleskot: Niewiadomski porzucił pomysł zabicia Piłsudskiego, gdy marszałek ogłosił, że nie będzie kandydować na urząd prezydenta. Niewiadomski planował od kilkunastu miesięcy, jeśli nawet nie od 1918 roku zabójstwo Piłsudskiego. Był dla niego uosobieniem stosunków politycznych w Polsce, które mu się nie podobały.
PAP: Co budziło jego krytykę?
Patryk Pleskot: Niewiadomski nie mógł sobie w niepodległej Polsce znaleźć miejsca. Był skłócony ze wszystkimi, łącznie ze środowiskami endeckimi. Pracując w czasie wojny polsko – bolszewickiej w kontrwywiadzie pokłócił się z przełożonymi, bo uważał, że cała wojskowa struktura Polski jest zinfiltrowana przez komunistów. Pracując w resorcie kultury i sztuki skłócił się z ministrem. Stracił pracę, był bezrobotny, co zradykalizowało jego poglądy.
Patryk Pleskot: Polska nie przystawała do jego wyidealizowanej wizji. Nie była wielką Polską narodową. Uważał, że Polską rządzi konglomerat, na który składali się Żydzi, socjaliści i piłsudczycy. Takiej Polski nie chciał i stąd jego pomysł, by uciąć głowę tej hydrze. A tą głową był dla niego Piłsudski. Trzeba przy tym wskazać na cechy osobowości Niewiadomskiego. On nie mógł sobie w niepodległej Polsce znaleźć miejsca. Był skłócony ze wszystkimi, łącznie ze środowiskami endeckimi. Pracując w czasie wojny polsko – bolszewickiej w kontrwywiadzie pokłócił się z przełożonymi, bo uważał, że cała wojskowa struktura Polski jest zinfiltrowana przez komunistów. Pracując w resorcie kultury i sztuki skłócił się z ministrem. Stracił pracę, był bezrobotny, co zradykalizowało jego poglądy.
PAP: Chociaż Niewiadomski chciał zabić Piłsudskiego, to jednak jak pisze pan w swojej książce do pewnego momentu bardzo go cenił.
Patryk Pleskot: Cenił, ale podświadomie. Zamiar zabójstwa wynikał – moim zdaniem - z zawodu, jaki sprawił mu Piłsudski. Przed 1914 rokiem Niewiadomski był wprawdzie ideowo związany z endecją, lecz gdy zaczęła ona działać bardziej umiarkowanie, nawet ugodowo – Dmowski wszedł do parlamentu rosyjskiego (tzw. Dumy) - jego drogi z tym ugrupowaniem zaczęły się trochę rozchodzić, jeśli chodzi o metody działań. Niewiadomski był zwolennikiem radykalnych posunięć, miał dość podobne pomysły czynnej walki jak Piłsudski. Był zafascynowany radykalizmem Piłsudskiego w stosunku do rosyjskiego zaborcy. A chociaż, jak mówi znane powiedzenie, Piłsudski wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku niepodległość, dla Niewiadomskiego było to za mało. Oczekiwał od Piłsudskiego rządów silnej ręki, ukrócenia rozpanoszonego jego zdaniem socjalizmu i „żydostwa” oraz poprowadzenia Polski ku wielkiej, świetlanej przyszłości. Niewiadomski był zawiedziony tym, że Piłsudski nie wykorzystał - jego zdaniem - tej szansy.
PAP: Gabriel Narutowicz nie był faworytem podczas głosowania w Zgromadzeniu Narodowym, które wybierało prezydenta Rzeczypospolitej, a jednak to on wygrał. Jak do tego doszło?
Patryk Pleskot: "Zabójstwo Narutowicza było wynikiem spotkania się cech Niewiadomskiego - jego radykalizmu, fanatyzmu i frustracji stosunkami panującymi w Polsce - z napiętą atmosferą polityczną, nagonką na Narutowicza, podkreślaniem, że został on wybrany przez mniejszości narodowe, że Żydzi zaczynają decydować o tym, co się dzieje w Polsce".
Patryk Pleskot: Endecja nie była w stanie samodzielnie doprowadzić do wyboru swego kandydata. Musiała szukać koalicjanta. Ale wystawiła hrabiego Maurycego Zamoyskiego, zasłużonego dla stronnictwa i sprawy polskiej, a jednocześnie chyba największego i najbogatszego właściciela ziemskiego w Polsce, który nie mógł być zwolennikiem reformy rolnej. Wystawiając jego kandydaturę endecja spaliła sobie mosty do porozumienia z PSL „Piast”, skłonnym do poparcia kandydata endecji, ale nie Zamoyskiego. W pięciu turach Zamoyski dostawał każdorazowo najwięcej, ale prawie tyle samo głosów, czyli endecja nie potrafiła pozyskać dla jego kandydatury nowych zwolenników. W kolejnych turach odpadli kandydat mniejszości narodowych prof. Jan Baudouin de Courtenay i kandydat PPS – Ignacy Daszyński. W czwartej turze wyeliminowany został Wojciechowski, na którego padło mniej głosów niż na Narutowicza. Ostatecznie został wybór między Zamoyskim i Narutowiczem. Wszystko w tym momencie zależało od PSL „Piast” i centrum (a nie jak, rozgłaszano, od mniejszości narodowych), które zdecydowało, że mimo wszystko lepszy będzie Narutowicz, niż Zamoyski, który nie poprze reformy rolnej. I ku zaskoczeniu wszystkich Narutowicz został prezydentem.
PAP: Po wyborze prezydenta nastąpiła gwałtowna, brutalna kampania protestu ze strony prawicy, wymierzona w Narutowicza. Czy to ona popchnęła Niewiadomskiego do zabicia prezydenta?
Patryk Pleskot: Zabójstwo Narutowicza było wynikiem spotkania się cech Niewiadomskiego - jego radykalizmu, fanatyzmu i frustracji stosunkami panującymi w Polsce - z napiętą atmosferą polityczną, nagonką na Narutowicza, podkreślaniem, że został on wybrany przez mniejszości narodowe, że Żydzi zaczynają decydować o tym, co się dzieje w Polsce. Niewiadomski myślał tak samo i nie mógł się z tym pogodzić. Tak powstała dosłownie wybuchowa mieszanka, w postaci trzech strzałów oddanych do prezydenta Narutowicza.
PAP: Ale Niewiadomski miał od dawna ugruntowane przekonania co do przyczyn zła, jakie w jego pojęciu toczyło Polskę. Więc nawet gdyby wybór Narutowicza został przyjęty spokojnie, to i tak miał motyw, by zabić prezydenta, ponieważ jego zdaniem został wybrany dzięki głosom mniejszości narodowych i socjalistów.
Patryk Pleskot: Niewykluczone, że Niewiadomski nawet i bez tej brutalnej kampanii wymierzonej w Narutowicza, dokonałby zabójstwa. Jednak wydaje mi się bardziej prawdopodobne, że potrzebował pewnego impulsu do działania, a takim właśnie była wroga kampania prawicy po wyborze Narutowicza. Pamiętajmy, że po rezygnacji Piłsudskiego Niewiadomski był w szoku, nie wiedział, co robić. Może właśnie ta kampania wrogości do wybranego prezydenta pobudziła go do działania.
PAP: Czy Niewiadomski podzielał wrogość prawicy do Narutowicza?
Patryk Pleskot: "Nie widać w Niewiadomskim śladu negatywnego uczucia do Narutowicza. Podczas procesu przyznawał, że być może Narutowicz był człowiekiem dobrym i szlachetnym, ale on w to nie wnika, bo nie zabił go jako człowieka, zabił tylko pewien symbol. Starł, jak mówił, hańbę z czoła Polski".
Patryk Pleskot: Nie, i to jest może najbardziej szokujące. Nie widać w Niewiadomskim śladu negatywnego uczucia do Narutowicza. Podczas procesu przyznawał, że być może Narutowicz był człowiekiem dobrym i szlachetnym, ale on w to nie wnika, bo nie zabił go jako człowieka, zabił tylko pewien symbol. Starł, jak mówił, hańbę z czoła Polski, jakim był wybór Narutowicza na prezydenta. Jakby nie zdawał sobie sprawy, że pozbawia życia człowieka. Według mnie Niewiadomski był pozbawiony empatii i jeśli połączymy to z fanatyzmem i radykalizmem to otrzymamy splot czynników, która zadecydowały o tym, że zdecydował się na dokonanie zabójstwa.
PAP: Niewiadomski nie zamierzał uciekać z miejsca zabójstwa, nie chciał uniknąć kary i uważał, że wyrok śmierci będzie w jego przypadku sprawiedliwy. Czy taka postawa wynikała z autodestrukcyjnej osobowości, o której pan pisze w książce?
Patryk Pleskot: Rzeczywiście widzę w nim tendencje autodestrukcyjne, ale zarazem megalomańskie. On chciał spalić się w jakimś wielkim geście patriotycznym, w jego mniemaniu ratującym i odradzającym Polskę. Obawiał się bardzo uznania go za szaleńca, co przekreśliłoby znaczenie jego czynu i jego ofiarę z własnego życia.
PAP: Niewiadomski pisał, że umiera szczęśliwy, bo nie będzie musiał patrzeć na to, co z Polską zrobi Piłsudski. Czy to znaczy, że w swoim pojęciu zabił jednak niewłaściwego człowieka?
Patryk Pleskot: Te słowa są w pewnej mierze przyznaniem się do porażki. Być może uznał zabójstwo Narutowicza za niewystarczające. Miał jednak nadzieję, że te dwie śmierci – Narutowicza i jego samego - wstrząsną Polską. Osiem lat wcześniej został zamordowany arcyksiążę Franciszek Ferdynand. Niewiadomski mógł myśleć, że zabójstwo Narutowicza doprowadzi do podobnych dramatycznych zmian, jakie zapoczątkował zamach Gavrilo Principa.
***
Patryk Pleskot jest doktorem nauk humanistycznych, historykiem, pracownikiem warszawskiego oddziału IPN. Autor książek „Tarcza partii i narodu. Kontrwywiad Polski Ludowej w latach 1945-1956”, „Intelektualni sąsiedzi. Kontakty polskich historyków z francuskim środowiskiem +Annales+”.
Książkę „Niewiadomski. Zabić prezydenta” opublikowało wydawnictwo Demart.
Rozmawiał Tomasz Stańczyk (PAP)