55 lat temu, 19 listopada 1965 roku, odbyło się uroczyste otwarcie warszawskiego Teatru Wielkiego-Opery Narodowej. A dzień później odbyła się pierwsza premiera - „Straszny dwór” Moniuszki. Podczas spektaklu grający Skołubę Bernard Ładysz złamał... dubeltówkę.
Uroczyste otwarcie gmachu trwało pięć wieczorów. W tym czasie odbyły się cztery premiery dzieł polskich artystów - "Strasznego dworu" i "Halki" Stanisława Moniuszki, "Króla Rogera" Karola Szymanowskiego oraz baletu "Pan Twardowski" Ludomira Różyckiego.
W Narodowym Archiwum Cyfrowym można obejrzeć zdjęcia z premiery "Strasznego dworu" z 20 listopada 1965 r. Wśród publiczności widać na nich m.in. aktorkę Aleksandrę Śląską, tancerkę Marię Krzyszkowską i byłego już wówczas dyrektora, inicjatora odbudowy teatru Arnolda Szyfmana. W wydarzeniu wziął udział również Artur Rubinstein z żoną Anielą, córką Emila Młynarskiego, byłego dyrektora Teatru Wielkiego.
W "Przekroju" z 22 listopada 1965 r., opisano to wydarzenie. "W lożach pierwszego piętra zasiedli przedstawiciele partii i rządu, blisko 2000 miejsc widowni zgromadziło przedstawicieli świata artystycznego całego kraju, liczne delegacje gości zagranicznych. 20 listopada o godzinie 19.05 zabrzmiał hymn państwowy w Sali Teatru Wielkiego, a potem - rozpoczął się oficjalny, uroczysty spektakl na nowej scenie" Dalej donosił: "Tym, którzy przybyli na otwarcie - sala bardzo się podobała; jest jasna, imponująca a równocześnie - mimo blisko 2000 miejsc, nie przytłacza ogromem, lecz wytwarza jakąś ciepłą, kameralną atmosferę".
Jego zdaniem, ładnym gestem w stosunku do przybywających z kraju i zagranicy gości spektaklu inauguracyjnego było witanie ich przy wejściu do głównego foyer przez "wysokich gospodarzy Teatru Wielkiego: ministra kultury i sztuki Lucjana Motykę i dyrektora Teatru Wielkiego Zdzisława Śliwińskiego".
"Nastrój panował podniosły i radosny. W strojach wykwint: panie w wieczorowych toaletach, panowie w czerni garniturów. Z tej czerni wybijał się tylko niebieski frak Antoine Cierplikowskiego (rzeźbiarza, który zasłynął w Paryżu sztuką fryzjerską, a który dziś jest znanym mecenasem i przyjacielem artystów)" - pisał.
Specjalny wysłannik "Przekroju" wyznał w swojej relacji, że jemu samemu "zdarzył się też malutki drobiazg". "Wiadomo, iż nawet w już dobrze znanych publiczności teatrach widzowie często mylą się i zajmują nieodpowiednie krzesła. Cóż dopiero w nowej potężnej sali Teatru Wielkiego! Gdy przedstawiciel P. przyszedł na premierę, zastał na swoim fotelu samego... Jarosława Iwaszkiewicza. Trochę był (przedstawiciel!) dumny, trochę speszony i trochę chciał usiąść. Prezes Związku Literatów pomylił się o jeden rząd, co się pogodnie wyjaśniło". "Król Roger" z librettem Iwaszkiewicza wystawiano ostatniego wieczoru trwającej pięć dni inauguracji. Lucjan Kydryński w recenzji ocenił "Króla Rogera" jako najciekawszy spektakl cyklu. W tytułowej roli wystąpił Andrzej Hiolski, a jego żonę Roksanę zagrała Hanna Rumowska.
W archiwum Polskiego Radia również zachowała się relacja z tego wydarzenia, w której dziennikarz wspominał, że 15 lat wcześniej, w styczniu 1950 r., decyzją ministra kultury i sztuki powołano przedsiębiorstwo pod nazwą Teatr Wielki Opery i Baletu w budowie, mianując jego dyrektorem "zawsze pełnego inicjatywy" Arnolda Szyfmana.
"Gmach, którego właściwa odbudowa rozpoczęła się po pięciu latach (od zakończenia wojny - PAP), leczył otrzymane rany, rósł w naszych oczach, budząc zaciekawienie i sprzeczne nieraz opinie mieszkańców stolicy i wszystkich ją odwiedzających. Może dobrze się stało, że do wykończenia i rozbudowy Teatru Wielkiego potrzeba było niespotykanie jak na nasze powojenne tempo długiego okresu dziesięciu lat. W latach tych bowiem dokonało się przewartościowanie wielu sądów, podważenie i zupełne raczej unicestwienie opinii jakoby przedstawienia operowe stały się w naszej epoce już tylko kosztownym przeżytkiem" - ocenił.
Zdaniem dziennikarza, odbudowując ogromnym wysiłkiem całego społeczeństwa tak bardzo z dziejami narodu związany Teatr Wielki, pasując go na jeden z najwspanialej wyposażonych teatrów operowych w świecie "nie tylko nie cofamy się, ale nadrabiamy poważne, choć nie zawinione opóźnienie. Wolno wyrazić przypuszczenie, że inauguracja Teatru Wielkiego w Warszawie, w której za chwilę będziemy uczestniczyli wyznaczy nie tylko radosny, ale też brzemienny w następstwa moment w rozwoju naszej kultury muzycznej".
Pierwszy bilet nabył już 18 lutego 1965 r. Zbigniew Rogowski - jak zaznaczył w swojej relacji opublikowanej w "Przekroju" było to 280 dni przed premierą. Za miejsce w 13. w 8. rzędzie zapłacił wówczas 80 zł. "Panie redaktorze, pełen wzruszenia niosę Panu pierwszemu radosną wiadomość: mam już w kieszeni pierwszy bilet do Teatru Wielkiego! Pierwszy, który sprzedała kasa. Bilet na pierwsze przedstawienie w dostojnych murach dźwigniętej z ruin Opery" - pisał Rogowski w relacji, do której dotarła PAP. "Jak wszedłem w posiadanie tego historycznego paseczka papieru? Legalnie i... przytomnie. (...) Zwróciłem się do dyrektora Teatru Wielkiego Opery i Baletu o sprzedanie mi pierwszego biletu. Uczyniono mi ten honor: odpowiedź była pozytywna (tak się tworzy historię, Redaktorze!)" - wyjaśniał.
"Bilet kupiłem w jednej z dwu kas Teatru Wielkiego, które po raz pierwszy - po przeszło ćwierćwieczu - otworzyły swoje okienka w dniu 8 listopada o godz. 9 rano. Pierwszy bilet sprzedała mi - informacja dla kronikarzy Teatru - długoletnia kasjerka Opery p. Barbara Okoniewska" - wspominał.
W "Strasznym dworze" wystąpili jako Stefan Bogdan Paprocki, a jako Zbigniew Edmund Kossowski, partię Hanny wykonała Halina Słonicka, a Jadwigi Krystyna Szczepańska, Miecznika zagrał Andrzej Hiolski, a Skołubę Bernard Ładysz. Dyrygował Witold Rowicki. Jak wspominał w recenzji spektaklu Lucjan Kydryński, "Ładysz nasz znakomity bas-baryton (...) przy pierwszych słowach na scenie tak rąbnął o podłogę trzymaną w ręku dubeltówką, że złamał ja na pół".
O "Panu Twardowskim" w reżyserii Bronisława Dąbrowskiego Kydryński pisał, że "jest jedynym jak dotychczas spektaklem, który wykorzystał w pełni (a może jeszcze nie w pełni?) imponujące techniczne możliwości sceny Teatru Wielkiego". Zwrócił też uwagę, że entuzjazm po "Halce" (również w reżyserii Dąbrowskiego) wielokrotnie przewyższył entuzjazm po "Strasznym dworze" i ogół zastanawia się, dlaczego właśnie tamten, a nie ten spektakl wybrano na "wielką galę". W roli Stolnika wystąpił Bernard Ładysz, Halkę zagrała Halina Słonikowska, Janusza Zdzisław Klimek, a Jontka Wiesław Ochman.
Odbudowa nowego gmachu było tak wielkim wydarzeniem, że Jerzy Gruza pokazał ją również w jednym z odcinków "Wojny domowej" (serial emitowano w 1965 i 1966 r.). Wówczas to babcia odwiedzająca rodzinę Jankowskich w Warszawie chce zwiedzić wnętrze teatru. Na dziedzińcu opowiada, że "ogólna kubatura gmachu Teatru Wielkiego wynosi 440 tys. m3, co stanowi 2/5 pałacu kultury. Budynek główny operowo-baletowy z salą na 1950 osób plus loża rządowa i loża dyrekcyjna razem 2 tys. osób. powierzchnia sceny 28 na 36,5 metra. wysokość sceny 20 metrów, szerokość 28, dwie kieszenie lewa i prawa każda po cztery wózki". Kazimierz Rudzki wcielający się w rolę głowy rodziny Jankowskich mówi "niech mama zwróci uwagę na powietrze, tu są specjalne urządzenia, sprowadzają powietrze z Ogrodu Saskiego. Podobno 250 tys. m3 na godzinę". W tle leci "Straszny Dwór", a Irena Kwiatkowska (jako matka Zofia Jankowska) zaczyna śpiewać "Arię z kurantem".
Pierwszy gmach Teatru Wielkiego - Opery Narodowej został wzniesiony w latach 1825-1833. Zaprojektowany został przez włoskiego architekta, Antonia Corazziego. Niestety, podczas II wojny światowej został zniszczony już podczas pierwszych bombardowań stolicy w 1939 roku. Z kompleksu teatralnego pozostało tylko lewe skrzydło oraz front. Nie ocalały również archiwa teatralne, gromadzone od ponad 170 lat.
Decyzja o odbudowie zapadła od razu po wojnie. Nadzorował ją Arnold Szyfman ówczesny dyrektor Teatru Wielkiego w budowie. Autorem projektu był Bohdan Pniewski. Szyfmanowi zależało, aby gmach spełniał światowe standardy, więc ze współpracownikami zwiedzał europejskie teatry operowe, obserwując zastosowane tam najnowsze rozwiązania technologiczne. Za akustykę teatru odpowiadał prof. Marek Kwieka. Ściany widowni w Sali Moniuszki zostały wyłożone deskami z Fabryki Fortepianów i Pianin Calisia.
Ciekawostką jest, że sufit widowni w Sali Moniuszki swoją fakturą ma przywodzić na myśl kosmos, ponieważ powstał w roku pierwszej wyprawy człowieka w kosmos. Wzorzysta posadzka w foyer głównym zaprojektowana przez Bohdana Pniewskiego również kryje w sobie tajemnice? – jej obszar to zarys przedwojennej widowni Teatru. Zamontowany mechanizm sceniczny ważył ponad 2500 ton i powstał w Wiedniu, sterowanie światłami zostało zamówione w Szwajcarii. (PAP)
Autor: Olga Łozińska
oloz/ wj/