Studenci wydziału aktorskiego łódzkiej Szkoły Filmowej zadebiutują w sobotę na scenie Teatru Studyjnego w Łodzi. Spektakl dyplomowy „Bóg policzył dni” Konrada Hetela opowiada o takich jak oni młodych ludziach, którzy podążając za marzeniami, muszą rozliczyć się z przeszłością.
W sztuce "Bóg policzył dni" widz podąża za niespełna 30-letnim krytykiem jazzowym, który po nieobecności trwającej od odebrania świadectwa maturalnego, powraca do swojego prowincjonalnego miejsca urodzenia i konfrontuje się ze wszystkim, co uciekając, zostawił za sobą.
"Zależało mi, by przedstawić człowieka, który trochę wstydzi się swojej przeszłości, został krytykiem muzycznym w wielkim mieście i za wszelką cenę chce wymazać ze swego życia kompleks małomiasteczkowości - do tego stopnia, że nie wrócił nawet na pogrzeb własnej matki. Dla mnie to spektakl o zasadniczym punkcie w życiu, gdy już to co było w miejscowości, z której się pochodzi, raczej umarło, otwierają się nowe perspektywy, a jednak rzeczywistość dzieciństwa i wczesnej młodości w małym mieście gdzieś się dobija i trzeba z tym się rozliczyć" - podkreślił reżyser przedstawienia Radek Stępień.
Jak wyjaśnił, wspólnie z odpowiedzialnym za dramaturgię i scenografię Konradem Hetelem, zdecydowali, że w spektaklu dyplomowym chcą poruszać tematy, które będą bliskie kończącym szkołę studentom. "Dużo z nimi rozmawialiśmy, improwizowaliśmy i te kwestie pojawiały się najczęściej" - dodał.
Zdaniem reżysera tego typu tematyka nie tylko pomaga młodym aktorom w wykształceniu technicznej umiejętności grania i wejściu w strukturę pracy reżyser - aktor, ale też "tworzą z nich artystów", bo ze sceny mówią o rzeczach, o których sami - jako "zwykli ludzie" mogliby opowiedzieć.
Ten pogląd Stępnia potwierdzają dyplomanci.
"Spektakl jest nam bliski, bo sami cztery lata temu zdecydowaliśmy, że wyjeżdżamy do Łodzi i zaczynamy nową przygodę. Ja wciąż pamiętam o swoich rodzicach i przyjaciołach, ale trzeba przyznać, że wszyscy tutaj wybraliśmy dość nietypowe studia i wielu ludzi z naszego dawnego otoczenia dziwiło się, że chcemy iść w tym kierunku" - zaznaczył Karol Lelek odtwórca roli Roberta.
Z kolei Karolina Kowalska gra żyjącą na prowincji Irinę, której siostrami są Olga i Masza. Podobieństwo do postaci z "Trzech sióstr" Antoniego Czechowa jest tu nieprzypadkowe.
"W spektaklu jest dużo odwołań i scen wzorowanych na klasycznych dramatach, m.in. Szekspira i Czechowa. Wraz z koleżankami przedstawiamy najmroczniejszą i najbardziej demoniczną wizję pozostania w małym mieście - to brak nadziei na rozwój i miłość, historia trudnego dzieciństwa, niemożność oddalenia się od tego wszystkiego i wieczne czekanie na sobotę. Jesteśmy takich chórem, który w pewien sposób aranżuje ten świat i prowadzi widza" - wyjaśniła młoda aktorka.
Premiera przedstawienia dyplomowego studentów wydziału aktorskiego odbędzie się 5 i 6 lutego na scenie Teatru Studyjnego w Łodzi.(PAP)
Autorka: Agnieszka Grzelak-Michałowska
agm/ dki/