80 lat temu, 21 lutego 1942 r., urodził się autor i wykonawca piosenek, hodowca pszczół, tłumacz, z wykształcenia socjolog, Jan Krzysztof Kelus. Artysta, który swoją twórczość rozpowszechniał jawnie, ignorując istnienie cenzury w PRL.
"Jako niezależny twórca działający poza państwowym monopolem rozrywkowym oceniam wartość moich piosenek na 6 złotych 25 groszy sztuka. Zastrzegam sobie prawa autorskie, zgadzając się jednocześnie na reprodukowanie kasety pod warunkiem wpłacenia tantiem w wysokości 100 zł lub 10 dolarów poza krajem od jednej kopii" - taki tekst nagrywał na wydawanych własnym sumptem kasetach magnetofonowych z piosenkami. Podawał jeszcze dokładny warszawski adres, na który należało kierować przekazy, i apelował do sumienia ewentualnego klienta: "łamiąc prawa autorskie, łamiesz prawa człowieka".
Kelus był pierwszym piosenkarzem, który swoją twórczość publikował, ignorując istniejący w PRL Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Stał się twórcą polskiego samizdatu muzycznego, pionierem drugiego obiegu kaset audio.
Pod koniec lat osiemdziesiątych Kelus założył Oficynę Fonograficzną CDN, w której, prócz własnych, wydawał kasety innych twórców m.in. Antoniny Krzysztoń, Stefana Brzozy, Jacka Kaczmarskiego; opublikował również nagrane kazania ks. Jerzego Popiełuszki.
"Ludziom zastraszanym przez represyjny system imponowała odwaga artysty zdecydowanego na wyjście z anonimowości. Topniał strach – na podany adres zaczęły napływać przekazy pieniężne, często na większe sumy niż wskazane przez autora. […] Włodarze ludowej ojczyzny, z ustami pełnymi frazesów o poszanowaniu obywatelskiej wolności, przecierali oczy ze zdumienia na podobną bezczelność artysty, który poważył się robić publiczny użytek z ich własnych słów" - pisał o nim krytyk Janusz R. Kowalczyk.
Piosenki na tych kasetach - takie jak m.in: "Różan", "Przypowieść o jeżach", "Papierosy Biełomor-Kanał", "Pytania których nie zadam", "Był raz dobry świat", "Zaduszki", czy "Sentymentalna panna S" - oddawały peerelowskie nastroje lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ub. wieku.
Pod koniec lat osiemdziesiątych Kelus założył "Oficynę Fonograficzną CDN", w której, prócz własnych, wydawał kasety innych twórców m.in.: Antoniny Krzysztoń, Stefana Brzozy, Jacka Kaczmarskiego; opublikował również nagrane kazania ks. Jerzego Popiełuszki.
"Moja mama była dziennikarką radiową i, jak łatwo zgadnąć, w czasie wojny była bezrobotną dziennikarką radiową, i umarła w chwilę po moim porodzie. A ojciec zajmował się doprowadzeniem II wojny światowej do szczęśliwego końca, co mu się zresztą nie udało" - opowiadał Kelus Krzysztofowi Gajdzie w marcu 1996 r. Ojciec Tadeusz Kelus był żołnierzem Armii Krajowej, po Powstaniu Warszawskim został wywieziony do obozu, a następnie trafił do 1 dywizji pancernej gen. Maczka. Do kraju wrócił w 1947 r. i ożenił się z młodszą siostrą swej zmarłej żony.
Po wydarzeniach czerwca 1976 r. Kelus zaangażował się – jako współpracownik KOR – w aktywną pomoc represjonowanym robotnikom Radomia i Ursusa, czego jednym z efektów była „Ballada o szosie E-7”. „Nadziei miałem bardzo niewiele /Że na coś przyda się to jeżdżenie/ Mówiąc po prostu raczej myślałem/ Że to się znowu skończy więzieniem”.
By uchronić Janka przed komunistycznymi wpływami, oddano go do szkoły sióstr Felicjanek, co skutecznie zraziło go do religii. Prawo na Uniwersytecie Warszawskim wybrał dlatego, że był słaby z matematyki. Studiował je trzy lata, by ostatecznie skończyć w 1966 r. socjologię. Pracował w Instytucie Wenerologii warszawskiej Akademii Medycznej, skąd został z powodów politycznych wyrzucony w 1979 r. Później zajął się hodowlą pszczół na Mazurach i tłumaczeniem książek z angielskiego.
Jak sam twierdzi, do marca 1968 r. był "do bólu apolityczny". Wolny czas spędzał na żaglach, bądź w górach, wspinając się.
Po Marcu wyprawy górskie Kelusa przestały być apolityczne. Wspólnie z m.in. Maciejem Kozłowskim, Andrzejem Mrozem, Marią Tworkowską, Krzysztofem Szymborskim, Maciejem Włodkiem i Urszulą Sikorską - później żoną - zaczął przenosić przez tatrzańską "zieloną" granicę polsko-czechosłowacką, opracowywaną dla paryskiej "Kultury" przez Jakuba Karpińskiego i Małgorzatę Szpakowską dokumentację "wydarzeń marcowych". W drugą stronę transportował - zakazane w PRL - książki wydawane przez Instytut Literacki Jerzego Giedroyca.
W czerwcu 1969 r. wraz z pozostałymi "taternikami" został aresztowany. Przesiedział dziewięć miesięcy, zwolniono go, bez wyroku, w marcu 1970 r. "Wyszedłem z więzienia z poczuciem, że się nie sprawdziłem. Z nieobolałą co prawda dupą, ale z obolałym ego. Wiele się o sobie dowiedziałem. I nie wszystko, czego się dowiedziałem, było przyjemne. To bardzo ważna cezura w moim życiu. Nauczyłem się raz na zawsze, że dżentelmen z policją polityczną w więzieniu – i poza więzieniem – po prostu nie rozmawia" - opowiadał Wojciechowi Staszewskiemu w 1999 r.
Z aresztu, prócz doświadczenia, wyniósł inspirację do pierwszych dokonań artystycznych: "Piosenki o morzu". "Może marzec lub sierpień - kto wie/ nie pozwolił ci już dłużej na godzenie się ze złem/ zamiast świata twój adres zmienił się/ Rakowiecka 37 M" (Sierpień odnosił się do daty inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację w 1968 r., zaś pod podanym adresem mieścił się warszawski areszt śledczy).
Po wydarzeniach czerwca 1976 r. Kelus zaangażował się - jako współpracownik KOR - w aktywną pomoc represjonowanym robotnikom Radomia i Ursusa, czego jednym z efektów była "Ballada o szosie E-7". "Nadziei miałem bardzo niewiele /Że na coś przyda się to jeżdżenie/ Mówiąc po prostu raczej myślałem/ Że to się znowu skończy więzieniem".
Skończyło się rzeczywiście, ale nie od razu. Dopiero w stanie wojennym, po emisji, 12 kwietnia 1982 r., pierwszej audycji Radia Solidarność, w której nadano m.in. piosenkę "Ostatnia szychta na KWK Piast" (napisaną do słów Jana Zazuli), Kelus został internowany w Białołęce. Przesiedział cztery miesiące w jednej celi z Henrykiem Wujcem i Januszem Onyszkiewiczem.
Jest autorem raptem ok. 50 piosenek, opublikowanych poza cenzurą na dwóch kasetach zatytułowanych: "Piosenki ze starej kasety" (1977) i "Z nie skończoną wciąż piosenką" (1982). Większość z nich znalazła się na dwóch płytach: "Kawał w bok od szosy głównej" (1998) i "Był raz dobry świat" (1999).
"Jan Krzysztof Kelus - obdarzony specyficzną charyzmą poeta, pełen skromności, mądrości i wdzięku. Jego śpiewana poezja pomogła mi przetrwać i zrozumieć wiele trudnych chwil naszej ostatniej historii. A myślę, że nie tylko mnie" - powiedział Wojciech Młynarski w książce "Był raz dobry świat…" Wojciecha Staszewskiego.
Artysta trzymał się z daleka od mainstreamu politycznego i kulturalnego. W sierpniu 1981 r. podczas karnawału "Solidarności" nie wziął udziału w I Przeglądzie Piosenki Prawdziwej "Zakazane Piosenki". Kilkukrotnie zapraszany, nie ruszył się ze swojej pasieki.
Już w III RP Kelus - który jeszcze w PRL opatrywał swoje pierwsze kasety hasłem: "Łamiąc prawa autorskie, łamiesz prawa człowieka" - kilka razy musiał protestować przeciw wykorzystywaniu jego utworów przy rozmaitych okazjach, bez powiadomienia i pytania o zgodę; za to nierzadko ze "zmodyfikowanym" na doraźne potrzeby tekstem.
Bardzo rzadko zabierał głos publicznie.
W 2011 r. zgadzając się na wykorzystanie "Ballady o szosie E7" w telewizyjnym programie rocznicowym o Czerwcu'76, wpisał do umowy "wynagrodzenie w kwocie równej średniemu miesięcznemu świadczeniu emerytalnemu pobieranemu przez FUNKCJONARIUSZA byłej SŁUŻBY BEZPIECZEŃSTWA wynoszącej 2558 zł brutto (słownie: dwa tysiące pięćset pięćdziesiąt osiem zł)". Prawnicy TVP nie chcieli dokumentu przyjąć, przepychanki trwały kilka miesięcy, w końcu umowę podpisał i honorarium po kilku monitach wypłacił zewnętrzny producent, realizujący audycję na zlecenie telewizji.
Upubliczniając zdarzenie, Kelus wyjaśnił, że był to test. Chciał w ten sposób sprawdzić - podobnie jak w latach siedemdziesiątych, gdy wydawał kasety jawnie ignorujac cenzurę - jakie są granice wolności… I wyszło mu, że poprawność polityczna stanowi nową formę zniewolenia.
We wrześniu 2012 r. zarzucił publicznie Adamowi Michnikowi, że zastraszając polemistów i krytyków pozwami sądowymi, działa przeciw wolności słowa i ogranicza swobodę debaty publicznej.
W lutym 2016 r., kiedy senator Platformy Obywatelskiej Jan Rulewski komentując ujawnienie dokumentów o współpracy Lecha Wałęsy z SB, stwierdził: "Wszyscy jesteśmy pokryci czerwoną rdzą komuny. Wszyscy musieliśmy z tą komuną kolaborować, wręcz spółkować"; Kelus napisał doń: "Poczułem się dotknięty, gdyż kolaboracją z komuną się nie zhańbiłem. Spółkowaniem tym bardziej.[…] Świadomie lub bezwiednie przysłużyłeś się tymi, którzy czynili i nadal czynią to samo: zacierają granicę pomiędzy prawdą a kłamstwem, wiernością a zdradą, honorem a hańbą".
W sierpniu 2018 r. podpisał list opozycjonistów z czasów PRL wyrażający wsparcie dla Białorusinów protestujących po sfałszowanych wyborach.
W zrealizowanym w 1997 r. filmie dokumentalnym "Był raz dobry świat. Film o Janie Krzysztofie Kelusie" Jerzego Zalewskiego i Mariusza Kalinowskiego "skorzystał z prawa do odmowy zeznań". Pozwolił się filmować, lecz nie powiedział ani jednego słowa do kamery.
Również z okazji osiemdziesiątych urodzin artysta nie chce wypowiadać się publicznie, bo, jak twierdzi, ma "zaparcie na ekran i media". I zawsze, kiedy robił wyjątki od tej zasady, później tego żałował.
"Jeśli człowiek ma coś do powiedzenia w sprawie państwa, narodu, historii, człowieczeństwa; to pisze operę, książkę albo piosenkę. I ja już raczej wszystko napisałem" - powiedział PAP Jan Krzysztof Kelus.
W 2006 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, natomiast w 2017 r. prezydent Andrzej Duda - Orderem Orła Białego.
Paweł Tomczyk (PAP)
pat / skp /