„Urodził się/Pełną gębą żył/Umarł/Bo pił/W ziemi zgnił” oraz „Urodził się/Ascetą był/Nie pił/Umarł/I też zgnił” – napisał kiedyś na skrawku papieru. Dla siebie na pewno zachowałby ten pierwszy nekrolog. 45 lat temu, 9 października 1977 r., umarł słynny aktor i jedna z najbardziej barwnych postaci PRL – Zdzisław Maklakiewicz.
Okoliczności śmierci, podobnie jak życie aktora, owiane są mgłą tajemnicy i przyprawione legendami, w których pojawiają się prostytutki, ochroniarz, milicjanci, zazdrosny mąż, pielęgniarz, kultowy lokal i ławeczka.
Grzeczny chłopiec z dobrego domu
Autor biografii aktora Gabriel Michalik swoją książkę zaczyna od próby rekonstrukcji wydarzeń z ostatnich godzin życia aktora. „Łapię się na tym, że w tej niejednoznaczności, w płynności, w zmyśleniu, na jakie trafiam przy rekonstrukcji ostatnich chwil życia mojego bohatera, jest wprost duch Maklakiewicza, echo jego własnych anegdot. Zgoda. Dobrze. Za życia mógł zmyślać, ale czy po śmierci nadal można koloryzować? Coś skonfabulować, coś ex post upiększyć, dodać +element baśniowy+?” - pyta w książce „Wniebowzięty. Rzecz o Zdzisławie Maklakiewiczu i jego czasach”.
Bo próba faktograficznego odtworzenia jego życia jest zadaniem podobnie karkołomnym. W tym kotle fakty mieszają się z anegdotami i legendami, w czym świadomie maczał palce zresztą sam Maklakiewicz.
„Zdzisio opowiadał niesamowitą historię wojenną, jak walczył w partyzantce, jak zabijał, jak o mało sam nie zginął, jak osobiście wykończył kilkudziesięciu Niemców – cytuję jedną z wielu wersji anegdotki - jednym słowem opowieść mrożąca krew w żyłach. Po skończonym opowiadaniu ktoś sobie zakpił: - Stary, co ty gadasz? Masz nas za idiotów? Przecież w czasie wojny ty byłeś dzieckiem! A teraz wciskasz nam, że to wszystko przeżyłeś?! Na co Maklakiewicz: „(...) Jakie ma znaczenie, czy ja to przeżyłem? Ważne, żeby się podobało”.
Istotnie Maklakiewicz w czasie II wojny światowej dopiero wchodził w dorosły wiek. Urodził się w 1922 r. w zamożnej rodzinie mieszczańskiej. Ojciec Ładysław był ekonomistą, trzech stryjów Zdzisława było uznanymi kompozytorami i muzykami. Także nasz bohater miał duże zdolności muzyczne. W późniejszych czasach napisał muzykę do kilku przedstawień teatralnych, a także kilka piosenek, bardzo dobrze grał też na pianinie.
W czasie okupacji należał do konspiracji – do kompanii motorowej Iskra. „Jaki był wówczas Zdzisio? Po prostu taki jak my: ułożony, kulturalny chłopak z dobrej rodziny. Inteligentny, dowcipny, ale nie bardziej niż my wszyscy. Teraz się z niego robi pajaca, lecz to całkiem nie tak” – wspominał kolega z konspiracji Andrzej Szamotulski.
Wziął też udział w Powstaniu Warszawskim. „Zdzisio mnóstwo o powstaniu mówił. Ale było oczywiste, że to fantazje, anegdoty, żarty. Tyle samo prawdy w tych opowieściach, co w jego innej autokreacji” – podsumowuje reżyser Andrzej Kondratiuk. Jedna z anegdot pochodzi ponoć z samego początku powstania: „Trzeciego dnia powstania idę z kumplem ulicą, a tu nagle jak nie trzaśnie bomba. Prysnęliśmy do dwóch bram, w dwie różne strony. Dziś kumpel jest wiceministrem, a ja drugorzędnym aktorem. I to dlatego, że ja wpadłem do bramy z kobietami i dziećmi, a kumpel do tej, w której stali chłopcy z Armii Ludowej”.
Po upadku powstania Maklakiewicz zostaje przewieziony do niemieckiego obozu jenieckiego. Do Polski wrócił we wrześniu 1945 r. Dwa lata później poszedł na studia aktorskie do Krakowa. Choć dawna stolica Polski ponoć mu się spodobała, to już po roku przeniósł się na Warszawską PWST.
Jak został typem
Niedługo później przeniósł się do warszawskiej PWST, której dyplom uzyskał w 1950 r. Próbował też studiować reżyserię, z listy studentów skreślony został po roku. Na egzaminie Maklakiewicz dostał pytanie o mało znaną powieść „Lejbe i Siora” Niemcewicza. By naprowadzić go na temat egzaminatorzy zadali pytanie pomocnicze: „Z czym kojarzy się panu nazwisko Niemcewicz?”. „Świadomy rzeźni Maklak palnął bez namysłu: - Niemcewicza 7, mieszkanie 28, dupę tam miałem”. Zdzisława relegowano. Nie rozumiem dlaczego. Odpowiedź była prawidłowa, pytano przecież o skojarzenie” – wspominał młody wówczas wykładowca Jan Kulczyński – „Faktem jest że od owego sądnego dnia Lejbe i Siora stali się synonimem egzaminacyjnej grozy”.
Po studiach Maklak pozostał w Warszawie. Występował na deskach Teatrów Polskiego i Ludowego – grał głównie role drugoplanowe. Debiutował drobną rolą Kuriera w sztuce „Król i aktor” w 1952 r. W kolejnych sztukach wcielił się role amantów, cały czas pozostając na drugim planie. Do końca życia zresztą epizody udawały mu się świetnie, może dlatego, że – jak mówił: „jeśli masz główną rolę, to może zagrać raz lepiej, raz gorzej, a gdy dostaniesz epizod, to masz tylko swoje pięć minut, i wtedy musisz zagrać perełkę”.
Na pierwszy wyszedł dopiero 1958 r. w Nowej Hucie w Teatrze Ludowym. Jak wielu aktorów wówczas co chwila zmieniał miejsce pracy. Grał w Gdańsku i Wrocławiu. Bez względu na wielkość ról pozostał aktorem charakterystycznym. Dlaczego? „Myślę, że zaczęło się od tego, że jestem brzydki. Nie przypominam Gregory Pecka ani Mastroianniego. Nie jestem amantem, wcieleniem ideału kobiet. A jak się nie jest ideałem kobiet, nie jest się również ideałem reżyserów. Ktoś (...) uznał, że będzie ze mnie dobry typ. I tak zostałem typem”.
Generalnie teatr to nie jest jego powołanie. Zapytany po latach, dlaczego nie jest na etacie w którymś z nich odpowiadał: „Tam dopiero jest wojsko! Tam się maszeruje czwórkami. Każdej chwili mogę dostać polecenie, żeby codziennie od godziny X do godziny Y stawić się igrać takiego, co siedzi pod szafą”.
W miarę upływu lat coraz więcej gra w filmach. „Zdzisio nie był pracowity, to mu się ten nowy rodzaj aktorstwa bardzo spodobał. W filmie przecież wystarczy raz zagrać, najwyżej dwa, trzy duble. Nie trzeb dzień w dzień przychodzić do teatru i powtarzać tego samego” – tłumaczy aktorka Zofia Czerwińska.
Maklakiewicz gra wiele wybitnych ról w wybitnych filmach m.in. „Rękopisie znalezionym w Saragossie” czy „Lalce”. W sumie występuje w ok. 100 produkcjach. Najbardziej znane dziś to zapewne komedie: „Rejs”, „Jak to się robi” czy „Wniebowzięci”. Jedno na pewno łączy te trzy obrazy - jego ekranowym partnerem jest Jan Himmilsbach. Na planie pierwszego z nich się poznali.
Wódka i kac
Tak się o nich mówiło. Bo rzeczywiście odkąd się poznali, ponoć byli niemal nierozłączni. A wódka i kac oddają też bardzo dobrze naturę ich relacji. Ponoć ich pierwsze spotkanie odbyło się w knajpie blisko zacumowanego statku, na którym mieli popłynąć w „Rejs”.
„To była relacja mistrz – uczeń” – mówią zgodnie aktorzy grający w „Rejsie” – Stanisław Tym i Tomasz Lengren. Czy tak było też ze słynną sceną filmu o polskim kinie? Ludzie związani z filmem przedstawiają co najmniej trzy kompletnie wykluczające się anegdoty na temat jej powstania: jedna mówi o improwizacji Maklakiewicza, inna o opowiadanej wcześniej przez aktora anegdocie na bazie, której zbudował scenę, kolejna o tym, że miał bardzo dobrze przygotowany tekst, tylko że wcześniej z Himilsbachem się upili.
Anegdot związanych z tą dwójką jest tak dużo, że pewnie można by nimi wypełnić nie jeden artykuł. Większość dotyczy wspólnych pijatyk. Imprezowali w najelegantszych restauracjach i najbardziej zakazanych spelunach.
O ich wspólnych libacjach też krążyły legendy – jedna z nich (krążąca oczywiście w wielu wersjach ) opowiada, jak pewnego dnia weszli do restauracji z psem i posadzili go na krześle. „Przy stoliku pojawił się kelner. Na widok kundla zdenerwowany woła:– Czyj to pies?! Maklakiewicz wyjaśnił spokojnie: – Nie mamy pojęcia. Już tu siedział, jak weszliśmy. Zapytaliśmy, czy możemy się przysiąść. Pozwolił. A teraz pan poda trzy wódeczki”.
Nie wszyscy są przekonani co do tej mitycznej przyjaźni. Zofia Czerwińska, aktorka i przyjaciółka Maklaka – wspomina w książce „Wniebowzięty”, że Zdzisiek mówił o Janku „mój kumpel”, czasem z nim pił, ale znacznie rzadziej niż mówią o tym anegdoty.
Alkohol i śmierć
W tym świecie trudno znaleźć miejsce dla rodziny. Maklakiewicz był dwukrotnie żonaty, z każdą z żon miał córkę. „Cała wojna mnie tak nie wymęczyła, jak moje dwie żony” – niejako podsumowywał małżeństwa w jednej ze scen filmu „Wniebowzięci”.
„Ojciec zagrał ponad sto ról, był idolem dla wielu osób, ale role męża i ojca zagrał źle. Bimbał sobie ze wszystkiego (...) ojciec zazwyczaj był pijany” – gorzko pisze Marta Maklakiewicz, córka z pierwszego małżeństwa w książce „Maklak, oczami córki”
To pierwsze małżeństwo z aktorką Renatą Firek rozpadło się praktycznie, gdy była jeszcze w ciąży. Drugie również z aktorką Wiesławą Kosmalską, z którą mieli córkę Agatę, przetrwało dłużej, ale też przegrało przede wszystkim z alkoholem.
Choroba alkoholowa pogłębiała się. „Zdzisio natomiast, do pewnego momentu, był królem życia. Królem nastroju, dowcipu, atmosfery. Tyle, że jak został sam w Warszawie, nie miał żadnych powodów, żeby nie pić. Jeszcze przez jakiś czas pilnował swojej legendy, wiedział, że ona jest, wiedział ile znaczy. Ale w miarę rozwoju uzależnienia to bladło. Potem już nie było tak kolorowo. Już bali się go. Twarz mu poczerwieniała, zasypiał, bełkotał. Niby była jakaś anegdota, ale pomieszana jedna z drugą. Niby nadal był człowiek myślący, ale już mu się myśli plątały” – pisze Michalik, znów opierając się na wspomnieniach Czerwińskiej.
„Jego życie coraz bardziej przypominało +Rejs+” – mówi z kolei w filmie o Maklakiewiczu reżyser Jan Maciejowski. „Coraz trudniej było mu odróżnić tego Zdziśka, którego sobie wymyślił, od tego, kim był naprawdę. Coraz bardziej tonął w fikcji wymyślonego cwaniaczka-pijaczka i nie mógł się już z tego wyzwolić”.
Ostatni dzień Maklaka trudno odróżnić od wielu poprzednich. Wieczorem była impreza. To wiadomo na pewno. Później wersje się gmatwają. Ponoć odpoczywał/przysypiał na ławeczce w pobliżu Hotelu Europejskiego (gdzie siedzibę miał wówczas słynny klub „Kamieniołomy”). Wersje dotyczące jego śmierci tak się różnią, że nie sposób poskładać je w całość. Niemal pewne jest, że z powodu nieleczonej i zaawansowanej cukrzycy aktor miał zapaść. Jedni twierdzą, że w domu matki, inni – że na mieście. Czy atak spowodował tylko alkohol, czy może pobicie? Nie ma pewności, w opowieściach pojawia się zazdrosny mąż, który miał pobić aktora jeszcze w restauracji, milicja brutalnie traktując pijanego mężczyznę przy wyprowadzaniu go z lokalu lub też interweniując przed wejściem. Pojawiają się też prostytutki, które mają prosić aktora o pomoc we wprowadzeniu do „Kamieniołomów”, a także pielęgniarz, który ma podać zły zastrzyk znajdującemu się w ciężkim stanie pacjentowi.
Pewne jest jedno. Jak zapisano w akcie zgonu Zdzisław Maklakiewicz zmarł 9 października 1977 r. Miał 50 lat i dwa miesiące.
Na koniec jeszcze jedna anegdotka świadcząca jednak o silnej relacji Maklakiewicza z Himilsbachem. Ten drugi kilka dni po pogrzebie miał zadzwonić do matki Maklaka.
Jan Himilsbach: Jest Zdzisiek?
Czesława Maklakiewicz: Ależ panie Janku, przecież umarł! Był pan przecież na pogrzebie...
Jan Himilsbach: Wiem, k**wa..., ale nie mogę się z tym pogodzić”.
Łukasz Starowieyski
Źródło: MHP