W Rydze zaprezentowano polski film wojenny „Orlęta. Grodno ’39”. Dzisiejsze obrazy z Ukrainy pokazują, że to, co wydarzyło się wtedy w Grodnie, nie jest zamkniętą przeszłością – powiedziała przed projekcją ambasador RP na Łotwie Monika Michaliszyn.
"Orlęta. Grodno '39" w reżyserii Krzysztofa Łukaszewicza wyświetlono w łotewskiej stolicy w ramach Dni Filmu Państw Grupy Wyszehradzkiej. Film przedstawia wojnę z Sowietami widzianą oczami dwunastoletniego Leona.
Jak podkreśliła ambasador RP, jest to pierwsza produkcja filmowa poświęcona agresji sił sowieckich na Polskę we wrześniu 1939 roku.
"17 września 1939 roku na mocy porozumień sowiecko-niemieckich Armia Czerwona wkracza do Polski. 20 września planuje zająć Grodno. Walka o to miasto stała się symbolem, ponieważ to tam trwały najdłuższe walki z sowieckimi najeźdźcami" - zaznaczyła Michaliszyn.
Ambasador RP zwróciła uwagę na trwającą od ponad pół roku wojnę na Ukrainie. "Czasami pociski spadają tylko kilka kilometrów od terytorium naszej ojczyzny" - podkreśliła.
"Przemoc, śmierć, strach, heroizm, bestialstwo to nie są liczące dziesiątki lat historie, odtwarzane przez aktorów - to jest teraźniejszość" - dodała ambasador.
"Obrazy i historie z Buczy, Mariupola i wielu innych ukraińskich miast, które są przedstawiane w mediach każdego dnia od ponad pół roku, wyraźnie pokazują, że to, co stało się w Grodnie w 1939 roku, to nie jest zamknięta przeszłość" - kontynuowała Michaliszyn.
Zaznaczyła, że "autorytarne reżimy Rosji i Białorusi wykorzystują politykę historyczną w ramach wojny hybrydowej". Ambasador poinformowała, że od czerwca 2022 roku inspirowani przez białoruskie władze sprawcy dokonali aktów wandalizmu wobec polskich grobów i miejsc upamiętnień w co najmniej dziewięciu miejscach na Białorusi.
"Zniszczenie grobów nie zmieni historii ani nie zetrze pamięci o przeszłości. To jedynie po raz kolejny pokazuje światu barbarzyństwo obecnych reżimów" - podsumowała Michaliszyn.
Z Rygi Natalia Dziurdzińska (PAP)
ndz/ szm/