Pochylamy się nad dramatem Dzieci Zamojszczyzny i właśnie na ich cierpienie chcielibyśmy zwrócić szczególną uwagę – powiedział na otwarciu wystawy „Wypędzą nas i zabiją. Losy Dzieci Zamojszczyzny w 80. rocznicę Akcji Zamość” minister kultury Piotr Gliński.
Minister kultury i dziedzictwa narodowego przypomniał w czwartek w Warszawie, że "w połowie sierpnia 1943 r. zakończyła się tzw. Akcja Wilkołak – niemiecka akcja wysiedleńczo-pacyfikacyjna, stanowiąca drugi etap masowych wysiedleń ludności polskiej z Zamojszczyzny określonych przez okupanta mianem Aktion Zamość (Akcja Zamość)".
"Ogółem – w ramach ludobójczych działań władz III Rzeszy – pozbawiono domów ok. 110 tys. Polaków z ogólnej liczby niemal 300 tys. mieszkańców Zamojszczyzny, a więc jedną trzecią ludności regionu. Dzieci stanowiły prawie jedną trzecią całkowitej liczby wysiedlonych – było ich ok. 30 tys." - mówił szef MKiDN.
Dodał, że "w wyniku wywózek przeprowadzanych w nieludzkich warunkach, uwięzienia w obozach przesiedleńczych i koncentracyjnych, jak również planowej eksterminacji w komorach gazowych czy za pomocą zastrzyku z fenolu, zamordowanych zostało aż 10 tys. Dzieci Zamojszczyzny".
"Kolejne ponad 4,5 tys. z nich zostało uprowadzonych celem germanizacji. Zarówno mord, jak i rabunek polskich dzieci, zostały uznane przez Międzynarodowy Trybunał w Norymberdze za ludobójstwo. Równolegle władze niemieckie rozpoczęły planową akcję kolonizacyjną, osadzając w zagrabionych polskich majątkach sprowadzanych przez siebie kolonistów. Tak wyglądał wstępny etap realizacji Generalnego Planu Wschodniego, przewidującego docelowo niemal zupełne usunięcie Polaków z ich ojczyzny. Zrobienie z nas niewolników mających służyć narodowi nadludzi" - powiedział Gliński.
Dziś - dodał - "gdy mija 80 lat od tamtych wydarzeń, przypominamy ponownie tragedię mieszkańców Zamojszczyzny, tragedię Polaków, dla których niemieckie plany urządzenia powojennej Europy nie przewidywały już miejsca".
"W sposób szczególny pochylamy się nad dramatem Dzieci Zamojszczyzny i właśnie na ich cierpienie chcielibyśmy zwrócić szczególną uwagę, prezentując przygotowaną przez Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu, wystawę. Poprzez wybrane fragmenty relacji świadków i ocalałych dotykamy tematu nieludzkiego cierpienia najmłodszych, ich samotności i śmierci, nadziei oraz woli przetrwania. Zachęcam wszystkich do zapoznania się z ich losami – losami Dzieci Zamojszczyzny" - podkreślił Gliński.
Ocenił, że "nie sposób nie czytać, nie odbierać tej wystawy, przez pryzmat współczesności niestety". "Odpowiedzialność nas, tu w Polsce i w Europie za to, aby takie tragedie i takie nieludzkie czasy nie powróciły, jest nakazem chwili. One jednak wracają z uwagi przede wszystkim na zbrodnie Federacji Rosyjskiej, ale także i to trzeba jasno i twardo powiedzieć, na brak odpowiedzialności, przede wszystkim we współczesnej Europie w obszarze działań politycznych. Takie zagrożenia i takie ryzyka wciąż istnieją, dlatego ta wystawa jest tak ważna, dlatego musimy wciąż przypominać o tej trudnej historii" - powiedział szef MKiDN.
W rozmowie z dziennikarzami stwierdził też, że niemieccy politycy nie chcą wracać do tych tematów, a państwo niemieckie nie wypłaciło Polsce odszkodowań. "Ostatnio od niemieckiej minister kultury usłyszałem, że przecież na tysiąc lat relacji polsko-niemieckich nie może rzutować sześć lat wojny. Ktoś, kto takie rzeczy wypowiada w dzisiejszych czasach, nie ma pojęcia o historii, o podstawowych wartości europejskich" - powiedział szef resortu kultury. Dodał, że "to jest realna treść rozmów politycznych we współczesnej Europie".
Dyrektor łódzkiego Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu Ireneusz Piotr Maj powiedział, że "30 tys. zrabowanych polskich dzieci, z których połowę Niemcy wymordowali lub zgermanizowali - to straszny bilans Akcji Zamość, która była częścią Generalnego Planu Wschodniego, który to plan miał zapewnić rasie panów przestrzeń życiową".
"Dom rodzinny dla Dzieci Zamojszczyzny miały od tej pory stanowić baraki niemieckich obozów w Zamościu, Zwierzyńcu, w Lublinie, Oświęcimiu i Łodzi. Warto też nadmienić, że sprawcy tej zbrodni, bezpośredni sprawcy tej zbrodni, którzy dokonywali tych mordów, tak naprawdę po wojnie, w ogromnej większości nigdy nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności" - podkreślił dyrektor Maj.
Ocalały z niemieckiego obozu dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi Jerzy Jeżewicz opowiadał, że został aresztowany razem z bratem 10 września 1943 r. "Ja miałem 2,5 roku, brat 3,5" - mówił Jeżewicz. Jego rodzice zostali zamordowani podczas wojny.
"Byliśmy w Łodzi rok czasu - od 10 września 1943 r. do 31 lipca 1944 r. 31 lipca przetransportowano nas do obozu w Potulicach i tam zastało nas wyzwolenie 21 stycznia 1945 r." - wspominał.
"Historia powojenna zrobiła takie spustoszenie w nas, tych którzy przeżyli, że tego nie da się zapomnieć. Nikt nie chciał stwierdzić, że taki obozu istniał dla dzieci. Ci, co wiedzieli to wiedzieli, ale był zakaz mówienia o tym, że taki obóz dla dzieci istniał w Polsce. To było najgorsze" - podkreślił.
W uroczystości uczestniczył także m.in. prezes Stowarzyszenia Dzieci Zamojszczyzny Antoni Holc.
Wystawa "Wypędzą nas i zabiją. Losy Dzieci Zamojszczyzny w 80. rocznicę Akcji Zamość" została przygotowana przez historyków Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu i wpisuje się w obchody 80. rocznicy Akcji Zamość (Aktion Zamość). Szacuje się, że spośród 110 tys. Polaków wysiedlonych z Zamojszczyzny ok. 30 tys. stanowiły dzieci, z czego ok. 10 tys. zginęło, a niemal 5 tys. zostało poddanych germanizacji.
Na ekspozycji zaprezentowane zostały dokumenty, relacje i fotografie, które stanowią świadectwo niemieckich zbrodni na Zamojszczyźnie. Celem wystawy - podkreślają jej organizatorzy - jest oddanie należnego hołdu najmłodszym ofiarom wysiedleń, starając się utrwalić pamięć o ich cierpieniu i dramatycznym losie.
Ekspozycję można zwiedzać do 1 września. (PAP)
autor: Katarzyna Krzykowska
ksi/ mok/