70 lat temu, 27 lutego 1954 r. odbyła się premiera „Piątki z ulicy Barskiej” w reżyserii Aleksandra Forda. „Była zwiastunem końca socrealistycznego reżimu w polskim kinie” – mówi PAP Michał Danielewicz, autor książki „Ford. Reżyser”.
„Po roku 1945 kino polskie odradzało się w wyjątkowo trudnych warunkach. Podczas wojny dramatycznie zrujnowana została infrastruktura. Tylko co czwarte kino ocalało" – pisał krytyk filmowy Rafał Marszałek w artykule o kinie powojennym. Mimo tak wielkich ograniczeń umacniający swoją władzę reżim komunistyczny zamierzał wykorzystać twórców filmowych do przeniesienia swojej propagandy na duży ekran.
13 listopada 1945 r. utworzono państwowe przedsiębiorstwo Film Polski. Podlegało ono bezpośrednio Ministerstwu Kultury i Sztuki. „Mimo widocznych wysiłków organizacyjnych, trzeba było pięciu lat, żeby powrócić do przedwojennego, niewielkiego skądinąd stanu posiadania. Przemysł kinotechniczny i fotochemiczny w praktyce nie istniał. Wśród wytrzebionych kadr znalazło się mniej niż trzydziestu pracowników z przedwojennym stażem; nie wszyscy z nich zresztą byli przez nową władzę dobrze widziani. To wszystko hamowało produkcję i ograniczało twórcze ambicje” – zauważył Marszałek.
Polski socrealizm filmowy nie wsławił się tak jasno jednoznacznie propagandowymi produkcjami, jak kino sowieckie – choćby „Iwan Groźny” (1945) w reżyserii Siergieja Eisensteina, „Przysięga” (1945) Micheila Cziaureli. Okres socrealizmu w polskiej kinematografii również odznaczał się produkcjami propagandowymi. Do takich zaliczyć możemy takie filmy, jak: „Jasne łany” (1947), „Dwie brygady” (1950) Eugeniusza Cękalskiego i „Trzy opowieści” (1953) reżyserskiego trio Czesława i Ewy Petelskich oraz Konrada Nałęckiego.
„W latach 1945-1956 nakręcono w Polsce 60 filmów fabularnych (pełno- i średniometrażowych), z których pięć nie weszło na ekrany kin. Dwa filmy — ‘Zakazane piosenki’ Leonarda Buczkowskiego i ‘Dom na pustkowiu’ Jana Rybkowskiego — zostały wycofane z dystrybucji i po przeróbkach wróciły ponownie do kin, pierwszy w 1948, drugi w 1950 r. ‘Dwie godziny’ Stanisława Wohla i Józefa Wyszomirskiego znalazły się w kinach po jedenastu latach (w 1957 r.)” – pisze w monografii „Formuła wroga w polskim filmie socrealistycznym (1947-56)” historyk Eugeniusz Cezary Król.
Po drugie, w porównaniu z innymi filmami tego okresu jest powściągliwy propagandowo. Ludzie, którzy wtedy oglądali nowy film Forda, mogli poczuć się jakby ktoś wreszcie starł nieco propagandowej smoły z ekranu. W prasie zachwycano się, że działaczka ZMP wygłasza już nie tylko slogany, ale potrafi się też całować
Mający swoją premierę 27 lutego 1954 r. film „Piątka z ulicy Barskiej” w reż. Aleksandra Forda, choć częściowo również naznaczony tendencyjnym spojrzeniem, zdaje się być jednym z pierwszych wyłomów zwiastujących koniec filmowego socrealizmu. „'Piątka' była zwiastunem końca socrealistycznego reżimu w polskim kinie. Na tle innych produkcji z początku lat pięćdziesiątych ten film jest po pierwsze bardzo zręcznie zrobiony, choć równocześnie warsztatowo wciąż zanurzony w chwytach rodem z kina przedwojennego (makieta miasta oprószona śniegiem sygnalizuje zmianę pór roku, panoramicznemu ujęciu Warszawy towarzyszą chóry anielskie)” – mówi w rozmowie z PAP Michał Danielewicz.
„Po drugie, w porównaniu z innymi filmami tego okresu jest powściągliwy propagandowo. Ludzie, którzy wtedy oglądali nowy film Forda, mogli poczuć się jakby ktoś wreszcie starł nieco propagandowej smoły z ekranu. W prasie zachwycano się, że działaczka ZMP wygłasza już nie tylko slogany, ale potrafi się też całować” – dodaje autor książki „Ford. Reżyser”.
Akcja filmu dzieje się w zrujnowanej, powojennej Warszawie w 1947 r. Opowiada o piątce chłopców, którzy zdeprawowani przez wojnę, zostają poddani przymusowej reedukacji, trafiając pod opiekę robotniczego kuratora. W tle przypadkowe zabójstwo i próba storpedowania budowy trasy WZ. W obsadzie m. in. w rolach głównych Aleksandra Śląska (Hanka), Tadeusz Janczar (Kazek), Andrzej Kozak (Jacek), Tadeusz Łomnicki (Lutek) i Marian Rułka (Zbyszek).
„Film Forda startował w konkursie na Festiwalu Filmowym w Cannes. Zdobył wtedy honorowe wyróżnienie jury za reżyserię. Ford uznał więc, że nie będzie powielał tematyki i powierzy realizację ‘Pokolenia’ jednemu ze swoich asystentów z ‘Piątki…’” - wspominał operator Jerzy Lipman.
Na planie „Piątki…” w charakterze asystenta Forda pracował Andrzej Wajda. Być może gdyby nie nagroda w Cannes, to nie dostałby szansy nakręcenia filmu „Pokolenie” (1955), który można uznać za kolejny wyłom w powoli odchodzącym socrealizmie. „Wybór padł na Andrzeja Wajdę, tym samym otwierając przed młodym i utalentowanym reżyserem, drzwi do kariery filmowej. Być może ich spotkanie jest historycznym momentem w dziejach powojennej polskiej kinematografii” – wspominał Kazimierz Kutz.
„To właśnie Andrzej Wajda miał być pierwszym z absolwentów łódzkiej ‘Filmówki’, który zadebiutował na dużym ekranie samodzielną, pełnometrażową fabułą. Owym filmem było ‘Pokolenie’ – projekt, który w ręce Wajdy trafił nieco przypadkowo. (…). Reżyserem filmu miał być Aleksander Ford. W pewnym momencie jednak Ford z projektu się wycofał. Kiedy ruszały przygotowania do Pokolenia, Ford właśnie ukończył ‘Piątkę z ulicy Barskiej’” – czytamy w książce Bartosza Michalaka „Zatrzymani w kadrze”.
Warto zauważyć, że film Forda stał się również pewnego rodzaju ekspozycją talentów, czołowych w późniejszych latach aktorów polskiego kina, jak choćby Tadeusz Łomnicki i Tadeusz Janczar. „Wajda poznał Łomnickiego, podobnie zresztą jak Janczara, na planie ‘Piątki z ulicy Barskiej’. Łomnicki, choć o rok młodszy od Wajdy, wiedział już o zawodzie prawie wszystko. To był człowiek, który nie tylko świetnie grał, ale nawet dramaty swoje pisał. Tadeusz miał pełną świadomość, co to jest aktor, co to jest dramaturgia, co to jest sztuka itd.” – ocenił Kazimierz Kutz, jak podaje Bartosz Michalak w „Wajda. Kronika wypadków filmowych”.
Wajda poznał Łomnickiego, podobnie zresztą jak Janczara, na planie ‘Piątki z ulicy Barskiej’. Łomnicki, choć o rok młodszy od Wajdy, wiedział już o zawodzie prawie wszystko.
Zarówno Łomnicki, jak i Janczar zagrali w „Pokoleniu” – pełnometrażowym debiucie filmowym Wajdy – filmie, który w ocenie części krytyków można traktować, jako początki polskiej szkoły filmowej. Zdaniem innych będzie nim nakręcony rok później „Kanał”. Wydaje się jednak dość wyraźne, że kruszenie socrealizmu w polskiej kinematografii jest udziałem takich filmów, jak „Piątka z ulicy Barskiej” Aleksandra Forda i w pewien sposób wyrosłego z tego filmu „Pokolenia” Andrzeja Wajdy. Kolejne lata przyniosły w Polsce polityczną odwilż, a co za tym idzie i nieco inną już kinematografię, choć oczywiście trudno tu mówić o pełnej wolności artystycznej.
W kontekście politycznego uwikłania kinematografii tego czasu i zmian, jakie wówczas zachodziły, ciekawa wydaje się wypowiedź jednego z aktorów grających w „Pokoleniu”: „Ostatecznie film trafia do kin w styczniu 1955 r. Wajda, Lipman, Łomnicki i Janczar otrzymają za ‘Pokolenie’ oficjalną nagrodę państwową. Przyznają je te same władze za dokładnie ten sam film, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej odsądzano od czci i wiary…” – zauważył Ryszard Kotys w wypowiedzi w książce „Wajda. Kronika wypadków filmowych”.(PAP).
Autor: Mateusz Wyderka
mwd/ szuk/