120 lat temu, 6 lipca 1904 r. zmarł w Baku (Azerbejdżan) Witold Zglenicki, inżynier górnik-geolog zwany „polskim Noblem”; wynalazca platformy wiertniczej, pionier pozyskiwania ropy naftowej spod morskiego dna, filantrop, jeden z największych mecenasów nauki i kultury w tysiącletniej historii Polski.
„Rozpoczął epokę podmorskiego wydobycia ropy naftowej. Bez jego wynalazku – zapewniającego 1/3 całego wydobycia ropy naftowej platform wiertniczych – nasza cywilizacja nie przetrwałaby nawet miesiąca” – ocenili Andrzej i Irena Fedorowiczowie w publikacji „25 polskich wynalazców i odkrywców, którzy zmienili świat” (2017).
„Kto liczy na tygodnie, ten sieje trawę, kto liczy na lata, sadzi drzewa. Ale kto liczy na stulecia, ten wychowuje i kształci dzieci” - napisał Witold Zglenicki w sporządzonej trzy dni przed śmiercią ostatniej woli. Prócz tej maksymy jego testament zawiera też konkrety. "Zapis obejmował dochody z eksploatacji kilku działek lądowych i na Morzu Kaspijskim. Większość majątku inżynier przekazał na rzecz rozwoju nauki polskiej oraz rosyjskiej - z wdzięczności za swoje wykształcenie. Ponadto obdarował instytucje i projekty filantropijne oraz rodzinę i współpracowników" - napisała Iwona L. Konieczna w artykule pt. "130 lat temu zaczęła się kariera Witolda Zglenickiego" (PAP, 2020).
Pierwszy paragraf testamentu oddawał Kasie Mianowskiego w Warszawie dochody z połowy działki nr 8 leżącej między Amiradżanem a Sucharanem (Azerbejdżan). Kasę imienia prof. Józefa Mianowskiego, utworzono 6 października 1881 r. na terenie zaboru rosyjskiego - jej głównym celem był mecenat finansowy nad rozwojem polskiej kultury i nauki. Dzięki temu wsparciu powstały liczne publikacje naukowe m.in. „Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i krajów przyległych”, „Słownik języka polskiego” oraz podręczniki, m.in. „Gramatyka języka polskiego”, „Stylistyka i teoria literatury”. Kasa wspomagała literatów, m.in. Marię Konopnicką i Kazimierza Glińskiego; finansowała również badania nad folklorem polskim, z czego skorzystali m.in. Oskar Kolberg, Samuel Adalberg i Zygmunt Gloger.
Szczególną wymowę miał ósmy paragraf testamentu: „Jeśli po zaspokojeniu wszystkich wyżej wymienionych legatów pozostaną sumy wolne, to takowe zapisuję +Kasie imienia Mianowskiego+ w Warszawie w celu utworzenia kapitału żelaznego, z zastrzeżeniem, by procenty od tego kapitału były przeznaczone na wydawanie nagród według uznania Zarządu Kasy za najlepsze dzieła dotyczące ogólnoeuropejskiej literatury, sztuki i nauki, w rodzaju noblowskich nagród” - napisał Zglenicki.
Zaraz po jego śmierci zapis ten potraktowano jako nieco megalomański. „Nawiązanie do fundacji Nobla uznano za obsesję wielkości” - napisał prof. Andrzej Chodubski w monografii „Witold Zglenicki, Polski Nobel 1850-1904” (1984). Czas pokazał jednak, że Zglenicki znał wartość swej schedy. W latach 1908-15 z zapisu Zglenickiego do Kasy Mianowskiego wpłynęła kwota łączna 1 mln 383 tys. 744 rubli (równowartość 700 tys. USD w złocie). Współcześnie szacuje się, że Kasa otrzymała zaledwie 20 proc. należnych kwot. „Ten zapis, początkowo tak niepozorny, że wahano się w łonie Komitetu, czy przyjąć go się opłaci instytucji (…) dał wielkie dochody Kasie i, gdyby nie przewrót bolszewicki w Rosji, dziś umożliwiłby rozszerzenie instytucji na wielką skalę” - czytamy w sprawozdaniu Kasy Mianowskiego z 1929 r.
„W roku 1907 ogólna suma, wydana na wszystkie zapomogi, wynosiła tylko 31 644 ruble, dochód więc z samych kopalń był np. w roku 1912 niemal 15 razy większy. Były to sumy tak niesłychanie duże, że komitet nie miał wprost możności ich wydawać; w roku 1912 wypłacono na wszystkie zapomogi 84 548 rubli, w roku 1913 - 160 671 rubli, w roku 1914 - 177 939 rubli (…) Ówczesny świat naukowy Królestwa nie był dostatecznie silny, by mógł przetworzyć na wiedzę tak wielkie sumy" - ocenił Zygmunt Szweykowski w opracowaniu "Nauka polska, jej potrzeby organizacja i rozwój” (1932).
Był to w dziejach nauki i kultury polskiej jedyny okres, kiedy pieniędzy na jej rozwój było więcej niż potrzeb finansowych.
Witold Leon Julian Zglenicki urodził się 6 stycznia 1850 r. we wsi Wargawa Stara (obecnie pow. łęczycki) w rodzinie ziemiańskiej jako syn Weroniki z Załusków (primo voto Skotnicka) i Konstantego. „Była to dość zamożna rodzina. Przywiązywano w niej dużą wagę do tradycji. Używano herbu Prus Il, zwanego także Wilczekosy. Dbano o szlachecki ubiór: żupan, kontusz i szablę u pasa. Skrupulatnie przestrzegano przykazań kościelnych. Niemało pieniędzy przeznaczano na kościół, msze święte, wypominki itp. Hołdowano zasadzie szczerości i gościnności” - scharakteryzował Zglenickich prof. Andrzej Chodubski.
„Rozpoczął epokę podmorskiego wydobycia ropy naftowej. Bez jego wynalazku – zapewniającego 1/3 całego wydobycia ropy naftowej platform wiertniczych – nasza cywilizacja nie przetrwałaby nawet miesiąca” – ocenili Andrzej i Irena Fedorowiczowie w publikacji „25 polskich wynalazców i odkrywców, którzy zmienili świat” (2017).
Dziewięcioletni Witold został uczniem Gimnazjum Gubernialnego w Płocku - najstarszej szkoły w Polsce, założonej ok. 1180 roku, istniejącej do dziś „Małachowianki”. Poziom był bardzo wysoki, ale „Witold Zglenicki należał do wyróżniających się uczniów. Osiągał zarówno z przedmiotów humanistycznych, jak i ścisłych bardzo dobre wyniki”. „Bardziej jednak pociągały go przedmioty ścisłe. Był uczniem bardzo zdyscyplinowanym” - ustalił prof. Chodubski.
„Tymczasem, od pięciu lat, od roku 1854, w dalekim zakątku Galicji, w okolicy Gorlic, lwowski farmaceuta Ignacy Łukasiewicz tworzył już wraz ze wspólnikami zręby światowego przemysłu naftowego, a lampa naftowa jego pomysłu zaczęła zmieniać dobowy rytm życia ludzi” – napisała Anna Kozicka – Kołaczkowska w artykule pt. „Witold Zglenicki. Ropa z głębi morza” na stronie Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza (2018). „Fascynacja sylwetką i odkryciami Ignacego Łukasiewicza, oczarowanie fenomenem ropy naftowej będzie kształtować także życie Witolda Zglenickiego” - dodała.
Okres nauki w gimnazjum przypadł na czasy Powstania Styczniowego. Zglenicki po latach miał wspominać o nim z „nutą bojaźni”. „Utkwiły mu w pamięci rewizje, aresztowania winnych i niewinnych, różnego rodzaju nadużycia, bicie przechodniów kolbami, płonące ogniska w mieście, stracenia poprzez rozstrzelanie oraz represje polityczne” - wyjaśnił Chodubski.
„Szkice biograficzne, antycypując pozytywistyczny, popowstaniowy uraz do narodowych, zbrojnych zrywów, zdają się podkreślać szczególnie fakt, że Witold Zglenicki nie wziął udziału w Powstaniu Styczniowym” - odniosła się m.in. do słów Chodubskiego Anna Kozicka – Kołaczkowska. „Jednakże w styczniu 1863 roku gimnazjalista Witold Zglenicki kończył zaledwie lat trzynaście. Nie był zdolny do zaciągu do powstańczych, leśnych oddziałów” - przypomniała. Trzynastolatek nie podlegał też osławionej brance – rosyjskiej represji wobec młodych Polaków, która była przyczyną wybuchu powstania.
W latach 1866-70 odbył studia na Wydziale Matematyczno-Fizycznym Szkoły Głównej Warszawskiej potem - w Instytucie Górniczym w Petersburgu. Pracowitością, sumiennością i odkrywczym zmysłem zwrócił na siebie uwagę Dymitra Mendelejewa. „Uczony widział w nim "przyszłego chemika". Zaproponował mu nawet pracę zawodową w swoim laboratorium” - napisał Alfred Liebfelt w opracowaniu „Polacy na szlakach techniki” (1985).
„Urodzony na zesłaniu, pochodzący ze sfer arystokratycznych Mendelejew jest nietuzinkowym poddanym rosyjskiego cara i, bądź co bądź, uczonym wielkiej sławy, lecz Witold Zglenicki marzył o pracy pod kierunkiem Ignacego Łukasiewicza, w polskim przemyśle naftowym” – napisała Kozicka – Kołaczkowska. „Dymitr Mendelejew zresztą sam docenia znaczenie nafciarstwa. Jeździł nawet na rekonesans do Baku. Ale to do rafinerii Łukasiewicza zjeżdżają wówczas po naukę inżynierowie amerykańscy, których przysyła John Davidson Rockefeller. To Ignacego Łukasiewicza podziwia świat zafascynowany perspektywami eksploatacji ropy naftowej. Szansa współpracy z Łukasiewiczem wydawała się Zglenickiemu realna, tym bardziej że o parę lat starsi polscy absolwenci Instytutu Górniczego w Petersburgu już pracowali na ziemiach ojczystych w zawodzie górniczym. Wincenty Choroszewski - pierwszy absolwent Instytutu narodowości polskiej - właśnie został naczelnikiem zakładów górniczych w Królestwie Polskim. Aleksander Wyrzykowski - był naczelnikiem Warszawskiego Okręgu Górniczego” – wyjaśniła.
W 1875 r. Zglenicki ukończył studia w Petersburgu z pierwszą lokatą i po rocznym stażu został kierownikiem Zakładów Hutniczych w Mroczkowie nad rzeką Kamienną (Świętokrzyskie). W 1878 r. kupił na rządowej wyprzedaży kuźnice w Błocie i Pstążnicy. Według Juliusza Łukasiewicza, autora publikacji „Przewrót techniczny w przemyśle Królestwa Polskiego 1852-1886” (1963) spotykał się wówczas „z nagminną nieprzychylnością sąsiednich fabrykantów”. Oskarżono go m. in. o przywłaszczanie dóbr państwowych. 14 lutego 1884 r. został dyscyplinarnie zwolniony. Przez kolejnych sześć lat odwoływał się od krzywdzącej go decyzji. 19 stycznia 1890 r. został przywrócony do służby państwowej. Pod koniec 1891 r. Zglenicki został głównym probierem w Urzędzie Probierczym w Baku na Kaukazie. Na tej posadzie przepracował 12 lat w czasach, gdy miasto było liderem światowej eksploatacji ropy naftowej. W 1901 r. odnotowano tam połowę światowego i 95 proc. rosyjskiego wydobycia ropy.
„Osobą numer jeden wśród nafciarzy Baku był Alfred Nobel - genialny samouk, wynalazca, światowy potentat ze szwedzkiej rodziny osiadłej w Rosji od 1837 roku” - przypomniała Anna Kozicka–Kołaczkowska. Zglenicki też jednak nie próżnował. „Wkrótce miał już sto szybów, zwerbował do pomocy bandę kryminalistów, włóczęgów i łazików. W swojej daczy w Surachanach rozmawiał z wysłannikami Rotszylda i Nobla z pozycji siły. Wkrótce jego majątek dosięgał zawrotnych rozmiarów” – streścił ten fragment życiorysu Zglenickiego Sławomir Sierecki w powieści „Zemsta starca z gór” (1975). „Był postacią pełną uroku, ale kto znał warunki dojścia do bogactwa na Zakaukaziu w tym czasie, zdawał sobie sprawę, że musiał to być równocześnie tak zwany +mocny człowiek+, potrafiący łamać bezlitośnie wszelkie przeciwności” – napisał Sierecki, przywołując opinię z przełomu XIX i XX w. głoszącą, że „kto choć przez rok żył wśród bakijskich nafciarzy, ten nie ma powrotu do cywilizowanego świata”. Baku stanowiło wówczas kres imperium rosyjskiego, miejsce - jak napisał Andrzej Szczypiorski w „Polityce” (1969) - „zsyłki dla sfrustrowanych i krnąbrnych oficerów, matecznik hochsztaplerów i wykolejeńców”.
Na własny koszt Zglenicki, podczas urlopów, dokumentował bogactwa naturalne Kaukazu. „Dokonał wielu ważkich dla geologii odkryć, mimo że zawodowo nie pracował nigdy na stanowisku geologa” - przypomniano w „Historii polskiego przemysłu naftowego” (2014). Zaprzyjaźnił się z Alfredem Noblem. „Łączyły ich wspólne zainteresowania, idealistyczny kult nauki, zdolności techniczne i wzajemny szacunek. Niewzruszony w swoich zasadach, pedantyczny Zglenicki cenił Alfreda Nobla nie tylko za talent, ale, wbrew pomówieniom o uprawianie przez Noblów wyzysku, za skromność i troskę o pracowników, dbałość o dobre warunki pracy, mieszkania, budowę szkół i szpitali” – napisała Anna Kozicka–Kołaczkowska.
29 lipca 1896 r. Zglenicki poprosił Urząd Bogactw Państwowych Guberni Bakijskiej o przydział – dla dalszych badań - dwóch morskich działek w Zatoce Bibi-Ejbatskiej dołączając nowatorski projekt budowy wież wiertniczych na morzu i odbioru stamtąd ropy. Dostał odmowę - dopiero cztery lata później 14 maja 1900 r. zmiana przepisów umożliwiła osobom prywatnym wykup terenów naftowych. Gdy w sierpniu 1900 r. organizacja naftowców zaprosiła Zglenickiego do badań nad lokalizacją złóż naftowych na Kaukazie, miał już gotowe mapy surowców Azerbejdżanu. 20 sierpnia na łamach pisma „Neftianoje Dieło” przedstawił – nieodpłatnie – nie tylko plan tych złóż, lecz także opis 165 roponośnych działek. Badacze podkreślają, że opracowanie to było pierwszym w literaturze naukowej, które wykazywało np. zależność roponośności od gazonośnych wulkanów i do dziś jest aktualne; stanowi fundament badań geologicznych Półwyspu Apszerońskiego.
W latach 1901-02, w uznaniu zasług Zglenickiego, Ministerstwo Ziemi i Bogactw Państwowych przydzieliło mu bezpłatnie kilka działek – inne wykupił z bonifikatą. Łącznie było to 1 tys. ha na lądzie i 220 ha na morzu Kaspijskim.
W tym samym 1901 roku Witold Zglenicki zapadł na nieuleczalną wówczas cukrzycę. Zmarł w Baku 6 lipca 1904 roku. W tym samym roku został pochowany na cmentarzu w Woli Kiełpińskiej opodal Zegrza (Mazowieckie).
W czasie I wojny światowej o bakijską ropę naftową walczyły Niemcy, Turcja, Wielka Brytania i Rosja. Spowodowany tym głęboki kryzys sportretował Stefan Żeromski w „Przedwiośniu”. 28 kwietnia 1920 r. do Baku wkroczyła Armia Czerwona. Pola naftowe należące do fundacji Kasy im. Mianowskiego zostały przez bolszewików wywłaszczone bez odszkodowania.
Kapitał „polskiego Nobla” przestał istnieć. W czasie II Rzeczpospolitej podejmowano próby dialogu z władzami sowieckimi, ale bez rezultatów.
W październiku 1944 r. siostrzeniec inżyniera, Tymoteusz Załuska, w piśmie do PKWN w Lublinie przypominał legat Zglenickiego, prosząc o „właściwe stanowisko Rządu Polskiego” – ustalił prof. Andrzej Chodubski („Teki archiwalne”, 1992). W latach 1948-49 podnosił problem mecenas Lucjan Pawłowski, który w międzywojniu walczył o odszkodowania dla Kasy Mianowskiego „za utracone źródło naftowych dochodów” - zanotował Jan Piskurewicz („Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, 1980).
Ciąg dalszy opisał bloger Pink Panther: „Ostatni pełnomocnik fundacji inżyniera Zglenickiego – profesor Maksymilian Tytus Huber – został PRZEMOCĄ zmuszony do przekazania AKTYWÓW FUNDACJI na rzecz komunistycznej tzw. Polskiej tzw. Akademii tzw. Nauk, która już została obdarowana aktywami PAU (Polska Akademia Umiejętności)” – przypomniał w tekście „Baku, Batumi, ropa, Stalin, strajki u Rotszyldów i inżynier Zglenicki” opublikowanym na portalu salon24.pl 24 maja 2017 roku.
„Może gdyby nie geografia, historia i polityka, inaczej potoczyłyby się sprawy. Być może wtedy Zglenicki nie byłby nazywany polskim Noblem, a właśnie Nobel byłby nazywany szwedzkim Zglenickim” – napisał Michał Stańczak, płocki przewodnik w artykule pt. „Kiedy byłem mały, słyszałem, że mieszkam w domu polskiego Nobla” (wyborcza.pl, 2020).
Kilka źródeł podaje, że po stanie wojennym rodzina Zglenickiego pisała w tej sprawie do gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Bez odpowiedzi.
Kasa Mianowskiego została restaurowana 20 maja 1991 r. W paragrafie 2. nowego statutu czytamy, że odrodzona Kasa mogłaby ubiegać się o legat Zglenickiego, gdyż jest „kontynuatorką i sukcesorką praw i majątku istniejącej od 1881 r. Kasy pomocy dla osób pracujących na polu naukowym im. dra med. J. Mianowskiego”.
„Teoretycznie adresatem potencjalnych roszczeń spadkobierców polskiego inżyniera mógłby być obecnie koncern Royal Duch/Shell. To właśnie tej firmie jeszcze w 1912 r. Rotszyldowie sprzedali wszystkie swoje aktywa naftowe w Rosji, w tym i Towarzystwo Kaspijsko-Czarnomorskie, w zamian za pokaźny pakiet akcji Shella” - oceniła M. F. Mir-Babajewa z Azerbejdżańskiego Uniwersytetu Technicznego, autorka monografii „Bakiński przemysł naftowy do 1917 r.” (2001).
Temat odżywał regularnie. „W sprawie zainteresowania PKN Orlen działkami roponośnymi nabytymi w przeszłości przez inż. Zglenickiego należy stwierdzić, że pozyskanie dostępu do źródeł zaopatrzenia w ropę jest jednym z istotnych celów koncernu. Każda z pojawiających się realnych możliwości ich realizacji jest przez nas badana” - zacytował oświadczenie Orlenu Krzysztof Trębski w tekście „Polska roponośna” („Wprost”, 2005).
Zdaniem specjalistów z Nafty Polskiej S.A. i PKN ORLEN, na których powołują się publicyści, zyski z ropy wydobytej z działek Zglenickiego wyniosły ok. 3 miliardów dolarów – wg cen z 2003 roku. „Z absolutną pewnością można powiedzieć, że zapis Zglenickiego miał wartość ogromną i z pewnością przerastał uważane dotychczas za największe, zapisy królowej Św. Jadwigi - zapisy na odnowienie Akademii Krakowskiej, czy też jej ufundowanie w XIV wieku przez króla Kazimierza Wielkiego” – napisał Marek Zawadzki - prezes Fundacji Nauki Polskiej, w artykule pt. „Inżynier Witold Zglenicki i polski Nobel” (HOTNEWS.pl, 2005)
Fundacja Nobla ustanowiona w 1900 r. - niespełna pięć lat wcześniej przed ogłoszeniem testamentu Zglenickiego - miała kapitał ok. 100 mln obecnych dolarów (wg Sverige Bank i Fundacji Nobla). „Może gdyby nie geografia, historia i polityka, inaczej potoczyłyby się sprawy. Być może wtedy Zglenicki nie byłby nazywany polskim Noblem, a właśnie Nobel byłby nazywany szwedzkim Zglenickim” – napisał Michał Stańczak, płocki przewodnik w artykule pt. „Kiedy byłem mały, słyszałem, że mieszkam w domu polskiego Nobla” (wyborcza.pl, 2020).
20 lutego 2024 r. w Narodowym Muzeum Historii Azerbejdżanu odbyła się promocja - zorganizowana przez Ambasadę RP w Baku - azerbejdżańskiego wydania książki „Górnik, geolog Witold Zglenicki (1850-1904). Polski Nobel” autorstwa prof. Andrzeja Chodubskiego.
Paweł Tomczyk, Iwona L. Konieczna (PAP)
iko/ top/ aszw/