25 lat temu, 22 października 1999 r. odbyła się uroczysta premiera filmu "Pan Tadeusz" w reż. Andrzeja Wajdy. "Spotkanie wielkiego, narodowego poety z wielkim narodowym reżyserem" – pisano we francuskim dzienniku "Le Monde". Choć film zdobył serca widzów, to opinie krytyków były podzielone.
"Trudność reżyserii nie zasadza się w samym procesie reżyserowania. Jeżeli dochodzi do reżyserowania, to już jest nieszczęście. Prawdziwa trudność polega na doborze do poszczególnych ról właściwych aktorów. Ten najwłaściwszy aktor zrozumie sam, dlaczego go do tej roli wybrałem" – powiedział Andrzej Wajda podczas wywiadu z "Filmem" w październiku 1999 r.
"Pan Tadeusz" gotowy był już na początku 1999 r. Z uwagi na zaplanowaną na luty premierę innej superprodukcji – "Ogniem i mieczem" w reż. Jerzego Hoffmana - najnowszy film Wajdy przeniesiono na jesień. 18 października w warszawskim Teatrze Narodowym odbyła się prapremiera polsko-francuskiej koprodukcji. Uroczysta premiera miała miejsce cztery dni później, 22 października 1999 r. w krakowskim Teatrze im. Juliusza Słowackiego.
W wydarzeniu wzięła udział m.in. noblistka Wisława Szymborska oraz znany z filmów Ingmara Bergmana aktor Erland Josephson. "Owacją na stojąco zakończyła się wczoraj krakowska premiera +Pana Tadeusza+ Andrzeja Wajdy w Teatrze im. Słowackiego. Równie gorąco zachwyceni widzowie oklaskiwali film na pokazach w kinach +Kijów+, +Reduta+ i +Wanda+" – raportował na swoich łamach "Dziennik Polski".
Do udziału w filmie Wajda zaprosił całą plejadę gwiazd rodzimego kina, jak Andrzej Seweryn (Sędzia), Daniel Olbrychski (Gerwazy) oraz Jerzy Bińczycki (Maciej Królik-Rózeczka), Bogusław Linda (Jacek Soplica, ksiądz Robak), Marek Kondrat (Hrabia), Grażyna Szapołowska (Telimena).
"Dla mnie ten film był powrotem do pracy z Andrzejem po szesnastu latach przerwy. Byłem szczęśliwy, że w ogóle o mnie pomyślał. Zanim znalazłem się na planie, różni +życzliwi+ ostrzegali mnie, że czas płynie, że Andrzej się zmienił. Nieprawda, na planie +Pana Tadeusza+ znalazłem go takiego, jakim był przed laty" – powiedział w jednym z wywiadów Seweryn.
Na ekranie podziwiać możemy także takich aktorów, jak Jerzy Trela (Podkomorzy), Marek Perepeczko (Maciej Chrzciciel), Krzysztof Globisz (Major Płut), Krzysztof Kolberger (Adam Mickiewicz), Andrzej Łapicki (Ksiądz), Mieczysław Kalenik (Stolnik) oraz Michał Żebrowski (Tadeusz Soplica) i Alicja Bachleda-Curuś (Zosia).
"Film powstawał w zupełnie inny sposób niż wszystkie, jakie dotąd robiłem, łącznie z tymi w reżyserii Wajdy. Obserwowałem na początku jego lęk, a potem szaloną determinację" – opowiadał Kondrat, cytowany przez Bartosza Michalaka w książce "Wajda. Kronika wypadków filmowych". "Nawet byłem niespokojny w pewnym momencie, bo mi się objawił Andrzej taki, jak go zapamiętałem z wcześniejszych filmów, taki niezwykle prący do realizacji, i pomyślałem sobie, czy to aby na pewno dobrze, że znowu nie widać po nim strachu przed tym wszystkim" – podsumował aktor.
Propozycję wcielenia się w filmie w postać Adama Mickiewicza dostał sam Czesław Miłosz. Noblista odmówił, negatywnie zapatrując się także na sam pomysł ekranizacji poematu. Ta rola ostatecznie więc przypadła Kolbergerowi, który w jednym z wywiadów zdradził, że Wajda powierzając mu rolę wieszcza powiedział: "Lubię pana głos, a co ważniejsze, rozumiem, co pan mówi".
Wajda uważał, że trafił z obsadą w przysłowiową dziesiątkę, co też nie umknęło uwadze niektórym krytykom. "Tak znakomicie trafionej obsady nie miała żadna polska ekranizacja. Telimena tak dalece jest Telimeną, że nasuwa się dziwaczna myśl, iż to nie Grażyna Szapołowska wcieliła się w tamtą, lecz ona w Szapołowską" – recenzowała w "Kinie" Bożena Janicka podkreślając, że "(...) szybko zapominamy, a właściwie przestajemy zauważać, że postacie mówią wierszem.". "Mówią po prostu piękną polszczyzną, której słucha się z przyjemnością, jako jeszcze jednej atrakcji tego niezwykłego filmu" – podsumowała.
Zdaniem Kazimiery Szczuki "Andrzej Wajda stworzył swój film, tworząc kolejną interpretację, a zarazem wyznaczając niezwykle ważny punkt na drodze swego własnego rozwoju i swego własnego wadzenia się z romantycznym mitem". Zdaniem krytyczki "po raz kolejny podjął i przetworzył dwa podstawowe tematy swojej artystycznej wyobraźni – temat +idealizacji ojczyzny+ i temat +zaklętego kręgu+". Szczuka podkreśliła, że "filmowy +Pan Tadeusz+ w istocie na tych właśnie elementach jest zbudowany", a "końcowy polonez to kolejne ujęcie stałego w twórczości reżysera motywu, pogodne tym razem wcielenie poloneza z +Popiołu i diamentu+ i tańca chocholego z +Wesela+".
Część polskich krytyków oceniła film jednoznacznie negatywnie. W oczach Zygmunta Kałużyńskiego wyreżyserowany przez Wajdę "Pan Tadeusz" to "film niezrozumiały". "Do mnie przynajmniej jedna trzecia tekstu nie doszła, bo była niechlujnie powiedziana przez aktorów" – zaznaczył krytyk. W podobnym tonie wypowiedział się Tomasz Raczek który pisał: "odkąd podano oficjalnie, że +Pan Tadeusz+ został zgłoszony do Oscara, zadaję sobie pytanie, czy ktoś za granicą zrozumie +Pana Tadeusza+".
Obawom Raczka przeczyła recenzja zamieszczona w dzienniku "Le Figaro". "Ten film jest doskonałym wyrazem ducha, który od wieków ożywia naród poniewierany przez historię i który, pomimo nieszczęść, nigdy nie stracił energii romantycznej i romansowej. Jego legenda jest prawdą" – ocenił Claude Baigneres. "Wajda ma cudowne wyczucie ruchu i koloru. Wydaje się bezustannie przyspieszać szybkość wydarzeń, wzmacniając dźwięk i otwierając nagle perspektywy, przez które wciskają się walczący (...). Całość wibruje, żyje, majaczy aż do finału postrzeganego jako moment doskonałego szczęścia" – podsumował francuski krytyk.
Sam reżyser akcentował w wywiadach, że "+Pan Tadeusz+ powstał z chęci pokazania, skąd się wzięliśmy, kim jesteśmy, jak się nazywamy, co nam się podoba, jakie rodzą się wśród nas ludzkie charaktery". Jeszcze podczas trwania planu filmowego w rozmowie z "Gazetą Robotniczą" ocenił, że "to przedsięwzięcie jest nieporównywalnie trudniejsze od wszystkiego, co dotychczas zrobił". Zdaniem Wajdy "łatwiej jest przenieść na ekran realistyczną powieść, jak +Ziemia Obiecana+".
Zdjęcia do "Pana Tadeusza" kręcono m.in. w Sierpcu, Łomiankach pod Warszawą, Smolnikach, Turowej Woli, Józefowie koło Otwocka, Kazuniu, a także Warszawie (Zamek Królewski, Cytadela), Piotrkowie Trybunalskim, Oporowie i Twierdzy Modlin.
Filmowym Soplicowem stało się Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. "Cztery osiemnastowieczne chałupy zagrały Soplicowo, a okoliczni mieszkańcy i ich dzieci - włościan i Żydów. Najwięcej radości miały owe żydowskie dzieci, które zmęczone długotrwałym ujęciem bawiły się, ganiając tresowanego bociana" – relacjonował z planu Szymon Hołownia, wówczas dziennikarz kulturalny "Gazety Wyborczej".
Autorem zdjęć jest Paweł Edelman. Muzykę skomponował Wojciech Kilar. "To niecodzienne wyzwanie: napisać poloneza do narodowego arcydzieła. To nie jest tylko taniec, to manifestacja, kwintesencja polskości, szlacheckości, spraw narodowych" – opowiadał "Rzeczpospolitej" Kilar. Warto w tym miejscu dodać, że jego kompozycja zyskała ogromną popularność. Polonez stał się bowiem przebojem studniówek i dzisiaj przyszli maturzyści tańczą go niemal równie często, jak przed laty sztandarowy utwór Michała Ogińskiego.
"Pan Tadeusz" został polskim kandydatem do Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny. Nie znalazł jednak uznania w oczach amerykańskich krytyków. Warto zwrócić uwagę, że w Polsce osiągnął niebagatelny sukces frekwencyjny, przyciągając do kin przeszło 6 milionów widzów. Co sprawiło, że "Pan Tadeusz" stał się po "Ogniem i Mieczem" (1999) najchętniej oglądanym filmem w polskich kinach po 1989 r. W późniejszych latach nie dorównały mu nawet wielkie amerykańskie produkcje, jak "Avatar" (2009 r.), czy wcześniej "Titanic" (1997 r.). Przy budżecie 12,5 miliona złotych, zarobił ponad 82 miliony.
"Spotkanie wielkiego, narodowego poety z wielkim narodowym reżyserem" – podsumowano "Pana Tadeusza" Wajdy "Le Monde". (PAP).
Autor: Mateusz Wyderka
aszw/