Polonia w Chinach przetrwała upadek Cesarstwa, trudne czasy II wojny światowej i japońskiej okupacji. Kres jej istnieniu położył dopiero Mao Zedong. We współczesnych Chinach pamięć o Polakach niegdyś tam przebywających jest prawie całkowicie zatarta. Uważne oko dostrzeże jednak ślady ich wieloletniej obecności.
W drugiej połowie XIX w. emigracja z ziem polskich znajdujących się pod zaborami stała się masowa, zmieniła także swój charakter. Wcześniej wyjazdy miały głównie podłoże polityczne, były skutkiem przegranych powstań narodowych. Emigracja z końca wieku miała podłoże ekonomiczne. Wysoki przyrost naturalny, głód ziemi, reformy uwłaszczeniowe chłopów oraz migracje ze wsi do miast w poszukiwaniu pracy nasilały problem nadwyżki siły roboczej, co tylko pogłębiało pauperyzację społeczeństwa. Emigracja stawała się często jedyną nadzieją na poprawę warunków życia dla całych rodzin.
Państwa zaborcze prowadziły politykę, która utrudniała wykwalifikowanym Polakom dostęp do lepiej płatnych zawodów. Po powstaniach władze carskie zamknęły polskie uczelnie, co zmusiło wielu uczonych i studentów z Królestwa Polskiego do migracji w głąb Imperium Rosyjskiego. W tych okolicznościach młodzież często wybierała uniwersytety rosyjskie, korzystając z możliwości, które w dalszej karierze zawodowej oferowało ich ukończenie.
Ostatnie ćwierćwiecze XIX w. przyniosło nowe możliwości kariery na Syberii i rosyjskim Dalekim Wschodzie, które przestały być kojarzone wyłącznie z miejscem zsyłki polskich powstańców. Dynamiczne uprzemysłowienie uczyniło ten region atrakcyjnym dla inżynierów i architektów, którzy znajdowali dobrze płatną pracę przy realizacji licznych nowych inwestycji. Kluczową rolę odgrywała budowa Kolei Transsyberyjskiej.
Na Dalekim Wschodzie
Budowa tej ogromnej magistrali, łączącej miasto Czyta na południu Syberii z Władywostokiem nad Morzem Japońskim, rozpoczęła się w 1891 r. Najkrótsza trasa między tymi punktami wiodła przez Mandżurię, region należący do Chin. Negocjacje nie były łatwe, jednak w 1896 r., piętnaście miesięcy po zakończeniu przegranej wojny z Japonią, Chińczycy zgodzili się na budowę na swoim terytorium odcinka linii kolejowej o długości prawie półtora tysiąca kilometrów. W zamian oczekiwali militarnego wsparcia Rosji. Traktat przewidywał, że tory będą kłaść Rosjanie, a szeroki pas ziemi wzdłuż torów będzie wyjęty spod jurysdykcji chińskiej.
Powołano do życia Bank Rosyjsko-Chiński oraz spółkę akcyjną Kolej Wschodniochińska, odpowiedzialną za budowę linii kolejowej i zarządzanie nią. Jej wiceprezesem został Stanisław Kierbedź urodzony w polskiej rodzinie ziemiańskiej. Pochodził z rodziny utytułowanych inżynierów dróg i mostów. Jego ojciec Hipolit kierował budową pierwszego mostu wiszącego nad Dnieprem w Kijowie; z kolei wuj, po którym odziedziczył imię, zaprojektował żelazny most (dzisiaj Śląsko-Dąbrowski) w Warszawie. Do Mandżurii ściągano wykwalifikowanych specjalistów, ale również zwykłych robotników, mających nadzieję na dobry zarobek i karierę. Zazwyczaj towarzyszyły im ich rodziny.
Lodowe miasto
Budowa ruszyła w 1897 r. Bazą administracyjną całego przedsięwzięcia została niewielka osada rybacka Harbin, która już niedługo miała stać się ważnym węzłem komunikacyjnym w tej części Azji. Wyboru lokalizacji dokonał inżynier Adam Szydłowski. Ekspedycja wyruszyła z Władywostoku 8 marca 1898 r. Data ta jest uznawana za symboliczny początek obecności Polaków w Mandżurii.
Miasto zawdzięcza swój pierwotny układ urbanistyczny Konstantemu Jokiszowi, Polakowi, który zaprojektował nie tylko główne arterie, ale także rozmieszczenie najważniejszych budynków publicznych. Budową kierował inżynier Jan Obłoniewski, a pierwszym burmistrzem Harbinu został Eugeniusz Dynowski. Jego synem był urodzony w Harbinie przyszły profesor etnologii na Uniwersytecie Warszawskim, Witold Dynowski.
Polacy stworzyli infrastrukturę wodociągowo-kanalizacyjną oraz linie tramwajowe, zbudowali pierwsze szpitale, przychodnie i szkoły. Najpopularniejszą polską szkołą było gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza. Jego absolwentem był pisarz Teodor Parnicki. W 1901 r. uroczyście otwarto most kolejowy nad rzeką Sungari, zaprojektowany i wybudowany przez Rosjanina Aleksandra Łętowskiego i Stanisława Kierbedzia. Most o długości prawie kilometra, dzięki wykorzystaniu nowatorskich rozwiązań, stał się symbolem postępu i nowoczesnej techniki. Pierwsze pociągi trasą Kolei Wschodniochińskiej pojechały w 1903 r. Harbin rozkwitł.
Ziemia obiecana
Szacuje się, że Polacy stanowili około 30 proc. kadry inżynieryjno-technicznej i administracyjnej, zatrudnionej przy budowie Korei Wschodniochińskiej. W połowie 1903 r. społeczność polska w Mandżurii liczyła około 7 tys. osób i stale rosła. Największa grupa, to jest 10 tys. osób, mieszkała w Harbinie. Mniejsze skupiska znajdowały się w chińskich miastach położonych wzdłuż linii kolejowej.
Gigantyczne inwestycje rosyjskie sprzyjały prowadzeniu dochodowych biznesów. Dzięki intratnym kontraktom oraz dobrym koneksjom z rosyjskim establishmentem w Mandżurii tworzyły się nowe polskie fortuny. W gronie przedsiębiorców, którzy odnieśli ogromny sukces finansowy, znalazł się pochodzący z Tarczyna Jan Wróblewski, który w 1900 r. założył w pierwszy w Harbinie i najstarszy w całych Chinach browar. Ogromnego majątku dorobił się również Władysław Kowalski, pochodzący z zubożałej polskiej szlachty z Podola. Pierwsze duże pieniądze zdobył na handlu drewnem przy budowie linii kolejowej, które następnie zainwestował w budowę kilku młynów parowych w Harbinie.
Legendy o mandżurskiej prosperity docierały nad Wisłę, rozpalając wyobraźnię. Rozwój Kolei Wschodniochińskiej oraz coraz większe zaangażowanie militarne Rosji w Chinach wymuszało zatrudnienie nowych kadr. Z terenów Kongresówki mieli zostać wysłani konduktorzy; zainteresowanie wyjazdem było ogromne, znacznie przewyższając zapotrzebowanie.
Polacy utrzymywali dobre kontakty z rdzennymi mieszkańcami. Zdaniem Marka Cabanowskiego: „Stosunki Polaków z ludnością były zwykle dobre, lepsze, niż wzajemne relacje pomiędzy Chińczykami a przedstawicielami innych nacji. […] Polacy zatrudniali w domach służbę chińską, robili wspólne interesy, chodzili do tych samych szkół. Dzieci chińskie i polskie pospołu bawiły się na podwórkach. Toteż Chińczycy mieli do Polaków stosunek przyjazny i traktowali [ich] z szacunkiem”.
W przeciwieństwie do Rosjan nie byli postrzegani jako wrodzy kolonizatorzy. Sami byli przecież reprezentantami nieistniejącego na mapie państwa, którego część ziem zagrabiła Rosja.
Japończycy u bram
Początek XX w. przyniósł wiele wydarzeń, które w mniejszym lub większym stopniu wpłynęły na sytuację Polaków w Mandżurii, takich jak powstanie bokserów w Chinach, przegrana Rosji w wojnie z Japonią, upadek Cesarstwa Chin, wybuch I wojny światowej. Rewolucja bolszewicka i upadek caratu zniosły dotychczasowe ograniczenia społeczno-polityczne.
Chaos czerwonej rewolucji sprawił, że liczebność mandżurskiej Polonii znacznie wzrosła. Państwo Środka, mimo że samo było targane wewnętrznymi niepokojami, stało się miejscem ucieczki dla rzeszy emigrantów z Syberii. Mandżuria nie była już jednak miejscem łatwego i szybkiego zarobku, jak jeszcze dekadę wcześniej. Rozpoczął się okres stagnacji gospodarczej. Wielu Polaków zostało zmuszonych do wyjazdu w inne rejony Chin, które od 1912 r. funkcjonowały jako republika. Większość z nich osiedliła się w Szanghaju, zamożnym mieście na wybrzeżu południowo-wschodnim. Część zdecydowała się na stałe opuścić Chiny. Stać na to było jednak tylko najbogatszych członków Polonii.
W 1932 r. na terenie Mandżurii utworzono zależne od Japonii marionetkowe państwo Mandżukuo. Nie wpłynęło to znacząco na życie polskiej diaspory. W dalszym ciągu mogły działać polskie stowarzyszenia świeckie i religijne, organizowano uroczystości patriotyczne, wydawano prasę, w Harbinie działał Konsulat Generalny RP. Stale pogarszał się jednak poziom życia. W 1935 r. Związek Sowiecki sprzedał Japończykom Kolej Wschodniochińską, co tylko zwiększyło skalę polskiego wychodźstwa z Mandżurii.
Punkt zwrotny nastąpił w grudniu 1941 r. W wyniku japońskiego ataku na amerykańską bazę w Pearl Harbor konflikt, który dotąd trawił Europę, rozszerzył się na Azję Wschodnią. Japończycy, którzy od wybuchu II wojny chińsko-japońskiej w lipcu 1937 r. okupowali terytorium Państwa Środka, rozpoczęli prześladowania Polonii, posiadającej do tamtej pory status grupy neutralnej. Powodem było wypowiedzenie przez rząd polski na uchodźstwie wojny Japonii. Był to jedyny przypadek w historii Polski po 1918 r., kiedy w sposób formalny wypowiedziała wojnę innemu państwu.
Wskutek japońskich prześladowań w Mandżurii zlikwidowano polską prasę oraz szkolnictwo, przeprowadzono konfiskatę firm należących do obywateli polskich. Zamknięto polski konsulat w Harbinie. Zakazano również swobodnego poruszania się po kraju, a Polaków zmuszono do noszenia na ubraniach specjalnych żółtych znaków z numerem i literami „Po”. Aresztowania stały się codziennością.
Zakończenie II wojny światowej nie poprawiło sytuacji. Powszechne stały się bezrobocie i bieda. Trudna sytuacja życiowa zmusiła wiele osób do wyjazdu. Liczba polskich obywateli w tym okresie wynosiła około 1600 osób. Zdecydowana większość wyjechała z Chin w 1949 r. Garstka tych, którzy pozostali na miejscu, przyjechała ostatecznie do Polski z początkiem kolejnej dekady. Dla wielu był to pierwszy kontakt z ojczyzną.
Pięćdziesięcioletnia obecność Polaków w Mandżurii szybko zaczęła się zacierać. W trakcie „rewolucji kulturalnej” zniszczono polski cmentarz w Harbinie, a tamtejszy kościół św. Stanisława zmieniono na magazyn. Budynek przetrwał jednak zawirowania historii. Śladem obecności Polonii w tym regionie jest wybudowany przez Kierbedzia most nad rzeką Sungari. Mimo że od 2014 r. jest wyłączony z użytkowania, stanowi do dzisiaj często odwiedzany punkt wycieczek turystycznych.
Autor: Sylwia Szyc
Źródło: Muzeum Historii Polski