
To największa tragedia w tej części Europy przed Buczą. Związek z dzisiejszą wojną w Ukrainie może nadać tym zapomnianym wydarzeniom jeszcze większe znaczenie - o obławie augustowskiej mówi w rozmowie z PAP prof. Krzysztof Ruchniewicz, dyrektor Instytutu Pileckiego.
PAP: W 2023 r. Instytut Pileckiego przeprowadził sondaż, w którym zapytał grupę Polaków, czym była obława augustowska. Prawie dwie trzecie osób odpowiedziało: trudno powiedzieć. Z czego wynika ta niewiedza?
Prof. Krzysztof Ruchniewicz: Jest kilka powodów. Występują dwa określenia, co może powodować dezorientację: raz mówi się wydarzenia lipcowe, innym razem obława augustowska. Istotną przyczyną niewiedzy jest także to, że w szkole nie poświęca się wiele czasu na naukę historii najnowszej. Rzutuje to na nieznajomość także innych wydarzeń, chociażby zbrodni w Piaśnicy z 1939 roku.
PAP: Czy obława augustowska była tematem zapomnianym?
K.R.: Odpowiedź jest złożona. Pamięć w regionie Augustowa była żywa. Inaczej było w innych częściach Polski. Był to problem ogólny i wynikał z tego, że obława augustowska była zbrodnią, za którą odpowiadała Armia Czerwona, więc gdy Polska weszła w orbitę wpływów Związku Radzieckiego, temat stał się tabu. Dopiero w latach 80. faktycznie zaczęła się walka o przywracanie pamięci o obławie i popularyzacja wiedzy na jej temat. Stali za tym dziennikarze, ale przede wszystkim rodziny pomordowanych, które chciały wiedzieć, co stało się z ich bliskimi. Kultywowanie pamięci w rodzinach ofiar to temat niezwykle ciekawy i dramatyczny, bo same rodziny nie wiedziały, czy ich bliscy w ogóle żyją, a jeśli nie, to gdzie zostali pochowani.
PAP: Obława augustowska to wydarzenia, które rozegrały się od 12 do 18 lipca 1945 r., gdy wojska Armii Czerwonej zdołały przeczesać terytorium o powierzchni kilku tysięcy kilometrów kwadratowych, sprawdzić setki miejscowości, a także utworzyć w bardzo wielu miejscach garnizony. Zatrzymanych zostało siedem tysięcy osób, a 600 zamordowano. Jaki był sens tej operacji?
K.R.: Przede wszystkim chodziło o usunięcie potencjalnego wroga, którym były wciąż jeszcze działające organizacje niepodległościowe. Obławę augustowską, będącą operacją pacyfikacyjną, można wpisać w kontekst podporządkowywania sobie Polski przez Związek Radziecki.
PAP: „To wyjątkowa sprawa, największa masowa zbrodnia popełniona na cywilach w Europie pomiędzy zakończeniem drugiej wojny światowej a wybuchem wojen bałkańskich” – powiedział prof. dr hab. Grzegorz Hryciuk. Czy obława augustowska to wydarzenie wyjątkowe w skali europejskiej?
K.R.: Na pewno mamy do czynienia z bardzo ważnym wydarzeniem. Obława augustowska została zorganizowana w nieco ponad dwa miesiące po zakończeniu II wojny światowej w Europie, a tej zbrodni dokonało państwo, które formalnie miało być sojusznikiem Polski i które w koalicji antyhitlerowskiej razem z innymi mocarstwami pokonało hitlerowskie Niemcy. To pokazuje, że upadek Berlina dla jednych państw oznaczał odzyskanie niepodległości, a dla innych – w tym dla Polski – początek życia pod wpływami Moskwy ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Zbrodnia dokonana przez sojusznika była ogromną tragedią w wymiarze ludzkim. Można byłoby wręcz pójść krok dalej i powiedzieć, że jest to największa tragedia w tej części Europy przed Buczą. Mówię o tym nieprzypadkowo, bo związek z dzisiejszą wojną w Ukrainie może nadać tym zapomnianym wydarzeniom jeszcze większe znaczenie. Pamiętajmy jednak, że od chwili ponownego zajęcia ziem okupowanych przez Niemców ZSRR przeprowadzał tam masowe represje, które przyniosły zamieszkującym je narodom ogromne ofiary.
PAP: Przed nami 80. rocznica obławy augustowskiej, ale pierwsza, gdy otwarte będzie muzeum - Dom Pamięci Obławy Augustowskiej. Co to za miejsce i jaka będzie jego misja?
K.R.: To nowe miejsce pamięci, które mam nadzieję stanie się ważną instytucją kultury nie tylko w samym Augustowie i regionie, ale także przyciągnie turystów i miłośników historii z Polski i zagranicy. Cieszę się, że udało się wyremontować historyczny budynek, który przez wiele lat niszczał. Wybudowano także pawilon biurowy, w którym znajdują się pomieszczenia konferencyjne.
W muzeum będzie można zwiedzić wystawę i zapoznać się z informacjami o obławie augustowskiej. Wystawa nie ogranicza się tylko do samej obławy, ale opowiada także o codziennym życiu mieszkańców tych terenów przed 1939 rokiem, w czasie obu okupacji i później, a także o długiej walce o pamięć.
W tzw. domu Turka, w którym znajduje się muzeum, wcześniej mieściła się ubecka katownia. W piwnicach, w których przetrzymywani i katowani byli ludzie, zachowały się w dobrym stanie różne inskrypcje i rysunki więźniów. Wyzwanie przed jakim stoimy, to teraz opisanie losów tych ludzi.
Takich więzień w Europie było więcej i Augustów może stać się punktem spotkań i wymiany dla innych europejskich pamięci.
Niezależnie od narodowości różne reżimy totalitarne izolowały, represjonowały i zabijały w takich miejscach niepokornych opozycjonistów czy członków ruchu oporu. Pokazanie związków i podobieństw między nimi wydaje mi się ciekawym zadaniem i dużym wyzwaniem.
Siedziba Domu Pamięci Obławy Augustowskiej w Augustowie Fot. PAP/Artur Reszko
Dom Turka będzie też miejscem, które będzie służyć do rozmów z potomkami ofiar. Dom Pamięci Obławy Augustowskiej będzie placówką, w której będzie można poprzez nie tylko wystawę stałą, ale także wystawy czasowe jeszcze bardziej wyeksponować wybrane aspekty tej historii, które są dla nich ważne. Muzeum nie ma zamkniętej formuły. Od propozycji, które będą zgłaszane, będzie zależeć jego program. Zależy nam, żeby było to miejsce często odwiedzane; by rodziny pomordowanych wypełniły je swoimi opowieściami, by artykułowano tu kolejne pytania, na które będziemy szukać odpowiedzi.
To także miejsce, które będzie mogło zainteresować historyków i badaczy Europy Środkowej i Wschodniej, a w końcu ośrodek, w którym nauczyciele będą zdobyć wiedzę, którą przekażą swoim uczniom.
PAP: Wśród siedmiu tysięcy zatrzymanych w obławie augustowskiej było ponad 1600 Litwinów. Czy to wydarzenie z 1945 r. mogłoby być elementem wspólnej polsko-litewskiej pamięci?
K.R.: To jest dobry temat do dyskusji. W Polsce badania na ten temat od lat prowadzi obok Instytutu Pileckiego m.in. Instytut Pamięci Narodowej. Odbywają się konferencje naukowe i publikowane są książki i artykuły. Następnym krokiem byłoby zastanowienie się, w jaki sposób dyskusje na ten temat prowadzić w skali ponadnarodowej.
PAP: Czego wciąż nie wiemy o obławie augustowskiej?
K.R.: Na pewno rzeczą kluczową jest miejsce pochówku zamordowanych. To jedno z największych wyzwań, przed jakimi stoi Instytut Pileckiego. Należy także uzupełniać listę ofiar. Nie mniej ważna jest walka o pamięć i upowszechnienie wiedzy na temat obławy augustowskiej w kontekście sytuacji Europy Środkowo-Wschodniej po II wojnie światowej. Wspomniał pan o relacjach polsko-litewskich, ale obława augustowska może być kontekstem dla wydarzeń, które miały miejsce chociażby na Białorusi.
Tablice z nazwiskami pomordowanych przy historycznym "Domu Turka" w Augustowie. Fot. PAP/Artur Reszko
PAP: Obława augustowska, zbrodnia w Piaśnicy, Tragedia Górnośląska - te nazwy były czytelne do niedawna tylko dla mieszkańców danego terenu, którzy byli depozytariuszami pamięci o tych wydarzeniach. Czy w ostatnich latach obserwujemy zjawisko wynoszenia lokalnych wydarzeń do rangi ogólnokrajowych symboli?
K.R.: Tak, przez wiele dekad te wydarzenia były bardzo ważne dla poszczególnych regionów, podczas gdy w głównych nurtach dyskusji albo były tematami tabu, albo były pomijane z innych powodów. Ale dzisiaj mają szansę przebić się do ogólnopolskiej świadomości. To zjawisko jest związane z demokratyzacją pamięci.
Bo w Polsce nie ma jednej pamięci, odgórnie moderowanej, lecz jest ich wiele.
Celem takiej instytucji jak Instytut Pileckiego jest uwrażliwienie wszystkich Polaków, że mamy do czynienia z różnymi historiami w zależności od regionu i że wszystkie mają znaczenie, są częścią historii Polski i powinniśmy się z nimi zainteresować, nawet jeśli są z nimi związane jakieś kontrowersje.
PAP: Przełom w badaniach nad obławą augustowską nastąpił kilkanaście lat temu, gdy Nikita Pietrow, rosyjski historyk, wiceprzewodniczący Memoriału, stowarzyszenia niedawno zlikwidowanego przez rosyjskie władze, opublikował szyfrowaną depeszę gen. Wiktora Abakumowa. Ten dowódca kontrwywiadu wojskowego Smiersz pisał o aresztowaniach do do Ławrientija Berii, szefa NKWD. Czy jest szansa na dialog z rosyjskimi historykami?
K.R.: Dialog z rosyjskimi historykami ogranicza się do tych badaczy, którzy opowiadają się za wolnością nauki, a dziś z reguły przebywają na emigracji. W znacznej części są to historycy, którzy byli skupieni w Memoriale. Tutaj polsko-rosyjskie kontakty i relacje były od kilku dekad i nadal są rozwijane. Właśnie Nikita Pietrow będzie uczestnikiem dyskusji w Domu Pamięci Obławy Augustowskiej w Augustowie w niedzielę 13 lipca.
Polsko-rosyjski dialog jest trudny, ale niezwykle ważny. O tym, że wspólna rozmowa jest możliwa świadczyła działalność Polsko-Rosyjskiej Grupy do Spraw Trudnych, której efektem pracy były dwie książki. Niestety z oczywistych powodów politycznych ten dialog nie jest kontynuowany. To nie oznacza, że nie ma przestrzeni do tego, żeby rozmawiać z rosyjskimi historykami, którzy możliwie obiektywnie i krytycznie zajmują się historią XX w.. Z pewnością czasem nie będą to łatwe dyskusje, ale jaki sens ma debata pomijająca trudne tematy? Wszyscy musimy przygotować się do tych rozmów i na dzielące nas sprawy patrzeć w szerszym kontekście. Mam tu na myśli nie tylko dialog polsko-rosyjski.
Prof. Krzysztof Ruchniewicz - dyrektor Instytutu Pileckiego
PAP: Prof. Rafał Wnuk, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej, powiedział w wywiadzie dla PAP, że Europa Środkowa ma odmienną niż Zachód opowieść o końcu II wojny światowej i należy ją wyrazić. Czy takie myślenie jest panu bliskie?
K.R.: Tworzenie jednej pamięci jest niemożliwe, bo Europa odwołuje się do różnych pamięci, bazujących na różnych doświadczeniach. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z polifonią pamięci. Dlatego kluczowe jest poznawanie wzajemnie swoich specyficzności.
Dla mnie kluczowe jest pokazanie obławy augustowskiej na tle ówczesnych wydarzeń dziejących się w Europie Środkowo-Wschodniej.
Wtedy być może łatwiej będzie nam zrozumieć tragedię osób, które w tamtym czasie stawały przed różnymi dylematami: walczyć czy nie walczyć, budować coś czy rezygnować, pozostać czy emigrować itd. To są dylematy, przed którymi stały miliony ludzi, nasi dziadkowie i pradziadkowie. Dla mnie jako historyka ważne jest pokazanie ich i przełożenie na użyteczną formę transmisji, czyli np. na wystawę czy materiały edukacyjne. Rzeczą ważną jest wspierać także w Europie ten sposób patrzenia na przeszłość, a przede wszystkim, co zresztą wielokrotnie było podkreślane w różnego rodzaju wystąpieniach, żeby Europa Zachodnia uczyła się także historii Europy Środkowo-Wschodniej, bo nasza część kontynentu ma swoją opowieść opartą na wieloletnim dramacie zniewolenia, wykraczającym poza lata samej wojny. I ta opowieść powinna być częścią narracji ogólnoeuropejskiej.
Rozmawiał: Igor Rakowski-Kłos (PAP)
Prof. Krzysztof Ruchniewicz to historyk XX wieku, zawodowo związany z Uniwersytetem Wrocławskim, od 2024 r. dyrektor Instytutu Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego. Zajmuje się dziejami Europy, Niemiec i stosunków polsko-niemieckich w XX wieku. Przez 20 lat kierował Centrum Studiów Niemieckich i Europejskich im. Willy’ego Brandta, placówką naukowo-dydaktyczną współtworzoną przez Uniwersytet Wrocławski i DAAD (Deutscher Akademischer Austauschdienst). Od połowy czerwca 2024 r. pełni funkcję pełnomocnika ministra spraw zagranicznych ds. polsko-niemieckiej współpracy społecznej i przygranicznej.
ikr/ jkrz/ wj/