21.09.2009 Warszawa (PAP) - Losy i cierpienia Polaków podczas II wojny światowej, zwłaszcza w czasie kampanii wrześniowej i pacyfikacji Lubelszczyzny w 1944 roku, stanowiły temat dyskusji "Rządy niemieckiego terroru w latach 1939-45", która odbyła się w poniedziałek w Warszawie.
"Wiedza Niemców na temat skali działań armii Hitlera przeciwko Polakom w latach 1939-45 jest nadal zaskakująco niewielka. Tą publikacją chciałem nie tylko przybliżyć moim rodakom losy i cierpienia Polaków, ale także przyjrzeć się portretom sprawców" - powiedział niemiecki dziennikarz, Konrad Schuller, autor książki "Ostatni dzień Borowa" wydanej niedawno w Niemczech.
Lubelska wieś Borów w lutym 1944 roku była jedną z pięciu wsi spacyfikowanych przez Wehrmacht i SS w odwecie za wspieranie polskiej partyzantki. Miejscowość doszczętnie zniszczono, a ludność wymordowano lub deportowano.
Schuller, który od pięciu lat jest warszawskim korespondentem "Frankfurter Allgemeine Zeitung" wyznał, że do napisania książki skłonił go fakt, iż sam przybywając do Polski miał niewielką wiedzę na temat tamtych wydarzeń.
"A ponieważ zdarzyło mi się krytykować pewne elementy polskiej wrażliwości związanej z tym tematem, spotkałem się z radą, bym najpierw sam poznał tę historię. I tak trafiłem do Borowa, gdzie przeprowadziłem wiele rozmów z mieszkańcami, starałem się także dotrzeć do niewykorzystanych dotychczas dokumentów. Tak powstała historia tamtych tragicznych wydarzeń, która, mam nadzieję, przybliży je moim rodakom" - mówił Schuller.
W spotkaniu wziął udział niemiecki historyk Jochen Boehler, autor książki "Napaść. Niemiecka wojna przeciwko Polsce". "Bardzo zajął mnie temat pierwszych tygodni wojny, które w naszym kraju często są uznawane za taką +czystą wojnę+, bez zbrodni. Tymczasem masowe mordy na Polakach zdarzały się już od pierwszych dni i wydaje się, że kampania wrześniowa stała się nie tylko wstępem do II wojny, ale przede wszystkim preludium do masowej zagłady" - ocenił Boehler.
Żołnierz Armii Krajowej i więzień Oświęcimia Władysław Bartoszewski, uczestniczący w dyskusji, wspominał swoje wrażenia z pierwszych dni wojny. "Tuż przed wkroczeniem Niemców do kapitulującej Warszawy byłem tym załamany i przerażony. Moi rodzice, którzy pamiętali wkroczenie Niemców w 1915 roku, pocieszali mnie, że to naród cywilizowany i w dodatku katolicki, że będzie dobrze. Niestety, szybko okazało się, jak bardzo nie mieli racji" - mówił Bartoszewski.
Odnosząc się do kwestii pamięci i przebaczenia, były więzień Oświęcimia przyznał, że są to sprawy bardzo trudne. "Kiedy wyszedłem z obozu, nie bardzo wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. O tamtych przeżyciach nie potrafiłem i nie bardzo miałem z kim rozmawiać. Aż trafiłem na wspaniałego i mądrego księdza, który powiedział mi: +Jeżeli przeżyłeś, to znaczy, że przeżyłeś po coś. Po to, żeby dawać świadectwo prawdzie+. I od tego czasu staram się to robić" - podsumował Bartoszewski.
Spotkanie zorganizowała Fundacja Konrada Adenauera w Polsce oraz Fundacja Polsko-Niemieckie Pojednanie. (PAP)
akn/ hes/ mow/