13 czerwca 1944 roku Niemcy pierwszy raz użyli pocisku rakietowego V-1 do zaatakowania stolicy Wielkiej Brytanii. Zabił on sześć osób.
W następnych dniach ataki nasiliły się. Do 16 czerwca trafiło w Londyn 75 V-1. Celem były także inne miasta: Southampton, Portsmouth, Manchester. Bywały dni, gdy Niemcy wypuszczali na Wielką Brytanię do 100 rakiet. Największe natężenie ataków nastąpiło w lipcu 1944 r.
Skrzydlata bomba V-1 (Fieseler Fi-103), której pierwsze testy przeprowadzono jesienią 1942 roku miała 850 kg materiałów wybuchowych, prędkość ok 600-650 km/godz. i zasięg do 250 km. Napędzał tę broń silnik pulsacyjny, rodzaj silnika odrzutowego.
Z wyrzutni na wybrzeżach francuskim, belgijskim i holenderskim, a także z pokładów samolotów Heinkel 111 i He 177 przystosowanych do przenoszenia V-1, Wielka Brytania była atakowana aż do 28-29 marca 1945 roku.
Obrona przeciwlotnicza zestrzeliła znaczną część bomb latających V-1, w ich zwalczaniu brali udział piloci, także z polskich dywizjonów. Jako pierwszy z nich wszedł do akcji dywizjon 316, którego piloci latali na Mustangach. Jak pisał w książce „W pościgu na V-1” Bohdan Arct, podczas wojny pilot myśliwski, polskie dywizjony 306, 315 i 316 zestrzeliły 190 latających bomb. Najwięcej zwycięstw mieli piloci RAF latający na myśliwcach „Tempest V”.
W ocenie brytyjskiego historyka Johnsona „ Co osiągnęła ta broń odwetowa? Z militarnego punktu widzenia V-1 był małym , łatwym do zestrzelenia samolotem (…) Na poszczególne niemieckie miasta i miasteczka spadały ciosy znacznie bardziej dotkliwe niż na wszystkie brytyjskie miejscowości razem”.
Alianci starali się niszczyć stałe wyrzutnie V-1, ale Niemcy zaczęli montować wówczas przenośne, trudniejsze do zlokalizowania i unieszkodliwienia.
V-1 i V-2 Niemcy nazywali „Vergeltungswaffe”, czyli bronią odwetową. Ostrzeliwanie Wielkiej Brytanii miało być rewanżem za ciężkie bombardowania niemieckich miast. Nastąpił on stosunkowo późno, ponieważ kilkaset samolotów RAF zbombardowało w sierpniu 1943 r. ośrodek eksperymentalny w Peenemünde na wyspie Uznam, w którym prowadzono prace nad V-1, a także nad V-2. Jedne z pierwszych informacji o tym ośrodku eksperymentalnym uzyskali Brytyjczycy od wywiadu Armii Krajowej, który pozyskał agentów w Peenemünde. Ważną rolę w tym przedsięwzięciu odgrywał inż. Antoni Kocjan, przed wojną konstruktor szybowców, podczas niemieckiej okupacji szef przemysłowego wywiadu lotniczego w Oddziale II KG AK.
Ciężki nalot bombowców spowodował duże opóźnienia w realizacji programu V-1 ( a także V-2), prowadzonego już w innych miejscach. Według niektórych wojskowych zniszczenie ośrodka w Peenemünde mogło zmienić przebieg II wojny światowej.Michał Wojewódzki w broszurze „Polacy w walce z bronią V” cytuje opinię gen. Dwighta Eisenhowera, że gdyby Niemcy wprowadzili do użytku V-1 i V-2 pół roku wcześniej, inwazja w Europie napotkałaby wielkie trudności, a nawet w pewnych okolicznościach stałaby się niemożliwa.
Jak podaje Brian Johnson w książce „Sekrety drugiej wojny światowej. Wojna mózgów” Wystrzelono 10500 pocisków V-1, z czego więcej niż połowa została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą, 3531 dotarło do Anglii a 2420 spadło na Londyn. Liczba ofiar śmiertelnych to 6187 osób, rannych 17981. Jedna rakieta zabijała statystycznie 5 osób. Ale potrafiła pozbawić życia nawet kilkadziesiąt osób. Inne dane niedługo po wojnie podawała publikacja „United States Information Service +The World at War+”. Wystrzelonych miało był 8000 pocisków V-1, a straty brytyjskie to 5000 zabitych i 1400 rannych.
W ocenie brytyjskiego historyka Johnsona „ Co osiągnęła ta broń odwetowa? Z militarnego punktu widzenia V-1 był małym , łatwym do zestrzelenia samolotem (…) Na poszczególne niemieckie miasta i miasteczka spadały ciosy znacznie bardziej dotkliwe niż na wszystkie brytyjskie miejscowości razem”.
Od września 1944 r. Wielka Brytania była też atakowana rakietami balistycznymi V-2, których głównym konstruktorem był Wernher von Braun, po wojnie jedna z głównych postaci amerykańskiego programu kosmicznego. W odkryciu sekretów V-2 mieli duży udział także Polacy. Jedna z rakiet podczas ćwiczebnych prób, wystrzelona w maju 1944 z poligonu w Bliźnie spadła do Bugu, koło miejscowości Sarnaki i została wyciągnięta przez żołnierzy Armii Krajowej. Badali ją profesorowie Politechniki Warszawskiej, Janusz Groszkowski i Marceli Struszyński. Rezultaty badań i elementy rakiety V-2 zostały dostarczone drogą powietrzną do Londynu, przez brytyjski samolot, który wylądował w okupowanej Polsce w lipcu 1944 r. podczas tzw. operacji „Most III”.
Odwetowe ataki były wykorzystywane przez propagandę niemiecką, by podtrzymać na duchu społeczeństwo, lecz jak stwierdza Johnson, wysiłek specjalistów pracujących nad V-1 i V-2, paliwo i materiały mogły być wykorzystywane ze znacznie większym sensem do produkcji myśliwców odrzutowych.„Jednotonowa głowica V-2 ( podobnie V-1) nie była warta poniesionych kosztów” - konkludował Johnson.(PAP)
tst/ dym/