385 lat temu, 25 czerwca 1629 r., pod Trzcianą na Pomorzu Gdańskim wojska hetmana polnego koronnego Stanisława Koniecpolskiego zwyciężyły armię szwedzką dowodzoną przez króla Gustawa II Adolfa.
Wybuch polsko-szwedzkiej wojny o ujście Wisły (znanej także jako druga wojna polsko-szwedzka), nie był korzystny dla Rzeczypospolitej, zmęczonej konfliktem z Turcją. Wykorzystując sprzyjające okoliczności, w 1625 r., król szwedzki Gustaw II Adolf najechał zbrojnie Inflanty osiągając wiele sukcesów militarnych.
Kolejnym kierunkiem ofensywy Szwedów było Pomorze Gdańskie. Gustaw Adolf dążył do opanowania ujścia Wisły; przybliżały go do tego kolejne zwycięstwa w Prusach Królewskich – zajęcie Elbląga, Malborka i Pucka.
Zaniepokojony szwedzkimi sukcesami król Polski Zygmunt III Waza zarządził koncentrację wojsk koronnych pod Toruniem, skąd zamierzał uderzyć w kierunku Gdańska. Intencją Zygmunta III było stoczenie ze Szwedami walnej bitwy w polu, gdyż obleganie twierdz, ze względu na niedostatek artylerii, mijałoby się z celem.
Do bitwy między Polakami i Szwedami doszło w końcu września 1626 r. pod Gniewem. Wskutek przewagi nieprzyjaciela, wojska polskie wycofały się z pola bitwy.
„Po zaciętej walce szyk szwedzki został rozbity, a sam król omal nie dostał się do niewoli schwytany za pendent od rapieru przez jednego z towarzyszy husarskich; uratowało go zrzucenie pasa przez głowę” – piszą autorzy „Historii oręża polskiego”.
W listopadzie 1626 r. na Pomorze Gdańskie przybył hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski, który wcześniej bronił wschodniej granicy przed spodziewanym najazdem tatarskim. Koniecpolski objął dowodzenie nad polską armią, a następnie rozkazał blokadę Pucka i uderzenie na Warmię.
Następne dwa lata przyniosły kolejne starcia zbrojne, nie dały one jednak zdecydowanej przewagi żadnej ze stron konfliktu. W 1627 r. Polacy odnieśli pierwszy poważny sukces w wojnie pokonując Szwedów w bitwie morskiej pod Oliwą.
Wiosną 1629 r. wojska dowodzone przez hetmana Koniecpolskiego zasilił 5 tys. oddział armii cesarskiej gen. Jana Arnheima. Korzystając ze wsparcia, polski dowódca postanowił zaatakować i ostatetcznie pokonać siły wroga. „Koniecpolski istotnie zamierzał wykorzystać okazję rozbicia Szwedów w marszu. Szybko ściągnął 1300 husarii, 1200 kozaków i 2000 rajtarów oraz dragonów cesarskich i rozpoczął pościg za cofającą się armią szwedzką” – piszą Tadeusz Nowak i Jan Wimmer w „Historii oręża polskiego 963-1795”.
Obie armie stanęły naprzeciw siebie 25 czerwca pod Trzcianą (obecnie wieś Trzciano w woj. pomorskim). Początkowo walka wywiązała się między lekką jazdą obu wojsk, następnie na tyły lewego skrzydła wroga zaatakowała husaria, wcześniej ukryta za przeszkodami naturalnymi.
Element zaskoczenia oraz przełamująca szarża husarii zaważyły na klęsce Szwedów, którzy ratowali się ucieczką. Polacy ruszyli za nimi w pościg, pokonując kolejne oddziały nieprzyjaciela pod Straszewem. Następnie, pod Pułkowicami, husaria oraz wspierajaca ją rajtaria przełamały linie armii szwedzkiej, dowodzonej osobiście przez Gustawa Adolfa.
Szwedzi stracili w bitwie ok. 1,2 tys. zabitych (oraz kilkaset wziętych do niewoli); po stronie polskiej poległo ok. 300 zbrojnych (z czego połowa Austriaków).
Choć w XVII w. dokonała się na Zachodzie rewolucja militarna, w wyniku której wzrosła rola piechoty, boje pod Trzcianą pokazały, że bez należytego wsparcia ogniowego, lekka jazda nie ma szans w starciu z husarią.
„Po zaciętej walce szyk szwedzki został rozbity, a sam król omal nie dostał się do niewoli schwytany za pendent od rapieru przez jednego z towarzyszy husarskich; uratowało go zrzucenie pasa przez głowę” – piszą autorzy „Historii oręża polskiego”.
Legenda głosi, że uciekający spod Trzciany Gustaw Adolf, podczas przeprawy przez jezioro, upuścił królewską buławę – symbol władzy wojskowej. Miał to być znak całkowitej klęski militarnej Szwedów.
Choć w XVII w. dokonała się na Zachodzie rewolucja militarna, w wyniku której wzrosła rola piechoty, boje pod Trzcianą pokazały, że bez należytego wsparcia ogniowego, lekka jazda nie ma szans w starciu z husarią. Ostatecznie zeszła ona z pól bitewnych w XVIII w.
„Zwycięstwo pod Trzcianą, chociaż największe od czasów Kircholmu, nie miało decydującego znaczenia, Szwedzi bowiem nadal twardo trzymali w swych rękach szereg ważnych twierdz, jak Malbork, Elbląg, Sztum, Głowę i inne, których obwarowania znacznie rozbudowali” – oceniają Nowak i Wimmer. Wojska polskie nie dysponowały wystarczają ilością artylerii, dlatego – podkreślają historycy – „działania oblężnicze nie rokowały szybkich sukcesów”.
Zwycięstwo Polaków nad Szwedami pod Trzcianą upamiętnia murowana kapliczka (wzniesiona w 1882 r. w miejsce kapliczki drewnianej), a także kamienny obelisk.
Wojna z lat 1625-1629 przyniosła ruinę gospodarczą Rzeczypospolitej; zniszczeniu uległa znaczna część północnego terytorium kraju. Po klęsce nad Trzcianą Gustaw Adolf, który zamierzał włączyć Szwecję do wojny trzydziestoletniej, zgodził się na rokowania pokojowe z polskim królem. 26 września 1626 r. obie strony konfliktu zawarły rozejm w Altmarku (obecnie Stary Targ). (PAP)
wmk/