W latach 50. historia Auschwitz była w RFN niemal kompletnie nieznana. Zasługą prokuratora Fritza Bauera, który w 1963 r. doprowadził do postawienia przed sądem esesmanów z obozu, jest przełamanie bariery milczenia o Auschwitz - mówi Ronen Steinke.
"W latach 50. w Niemczech Zachodnich dominował pogląd, że po procesach norymberskich, które odbyły się zaraz po wojnie, należy raz na zawsze zakończyć rozliczenia z brunatną przeszłością" - powiedział PAP Ronen Steinke, autor biografii Bauera ("Fritz Bauer albo Auschwitz przed sądem").
Zachodnioniemieckie społeczeństwo zachłysnęło się wówczas "cudem gospodarczym", popadło w samozadowolenie, chciało patrzeć w przyszłość, a nie wstecz, i wypierało ze świadomości wszystkie fakty mogące zakłócić tę idyllę - tłumaczy niemiecki dziennikarz. Zimna wojna spowodowała, że także zachodni alianci nie naciskali na ukaranie nazistowskich zbrodniarzy - dodaje.
Jak podkreśla, Bauerowi - żydowskiemu prawnikowi i socjaldemokracie, który po dojściu Hitlera do władzy musiał uciekać z III Rzeszy przed prześladowaniami, a po wojnie powrócił do RFN, przypadło w udziale "zniszczenie tej pozornej idylli".
"Bauer wyreżyserował frankfurcki proces na wielki spektakl i zmusił Niemców do uczestniczenia w nim" - podkreśla Ronen Steinke. Przypomina, że o przebiegu procesu informowało kilkuset dziennikarzy, że 200 świadków, w tym wielu Polaków, zeznawało przed sądem, a po procesie "nic nie było już tak jak dawniej"; Auschwitz stał się powszechnie znanym symbolem Holokaustu.
"Bauer wyreżyserował frankfurcki proces na wielki spektakl i zmusił Niemców do uczestniczenia w nim" - podkreśla Steinke. Przypomina, że o przebiegu procesu informowało kilkuset dziennikarzy, że 200 świadków, w tym wielu Polaków, zeznawało przed sądem, a po procesie "nic nie było już tak jak dawniej"; Auschwitz stał się powszechnie znanym symbolem Holokaustu.
Rozpoczęty 20 grudnia 1963 roku proces we Frankfurcie nad Menem był rewolucyjny nie tylko ze względu na rozmach - mówi autor książki. Zaznacza, że nowatorska była także koncepcja aktu oskarżenia; na ławie oskarżonych zasiadło 20 byłych nazistów z Auschwitz reprezentujących najróżniejsze grupy przestępców. "Nie chodziło o poszczególnych zbrodniarzy, o konkretne osoby, lecz o zjawisko społeczne - o podział pracy, konieczny, by umożliwić perfekcyjne mordowanie" - pisze Steinke.
"Tylko nieliczne osoby należące do tego systemu pilnowały osobiście drzwi do komory gazowej. Eichmann był nawet bardzo daleko od tych drzwi. Ale system mordowania dlatego funkcjonował tak diabelnie dobrze, ponieważ istniał podział pracy jak w fabryce" - tłumaczy dziennikarz. Z tego powodu, jak powiedział, prokurator oskarżył o morderstwo także esesmana, który w obozie koncentracyjnym wydawał więźniom pasiaki.
Zdaniem Bauera jedyną moralna opcją dla personelu Auschwitz była odmowa udziału. "Kto przyczyniał się do funkcjonowania maszyny śmierci, wiedząc, że służy do mordowania, ten uczestniczył w mordowaniu, niezależnie od tego, czy był zatrudniony w komorze gazowej, czy w magazynie odzieży" - tłumaczy Steinke stanowisko Bauera.
Frankfurcki proces zakończył się w sierpniu 1965 roku wyrokami dożywotniego więzienia dla sześciu oskarżonych, w tym Wilhelma Bogera z obozowego Gestapo. 11 kolejnych esesmanów otrzymało kary więzienia od 14 lat do 3 lat i 6 miesięcy. Trzech oskarżonych, w tym obozowego dentystę, uniewinniono.
Bauera znaleziono 1 lipca 1968 roku martwego w wannie. Obdukcja nie wykazała ingerencji osób trzecich. Prawnik zmarł prawdopodobnie na zawał serca, choć osoby z kręgu jego przyjaciół twierdziły, że mógł paść ofiarą byłych nazistów. Zachodnioniemieccy prawnicy uważali prokuratora za mąciciela kalającego własne gniazdo. W aparacie wymiaru sprawiedliwości RFN roiło się wówczas od osób z nazistowską przeszłością. Bauer był przedmiotem niewybrednych ataków z ich strony. "Bauer był osobą, która przełamała mur milczenia" - ocenia Steinke.
Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)
lep/ mmp/ agz/