Z okazji zbliżającej się rocznicy urodzin Zbigniewa Herberta głos poety znów można usłyszeć w eterze i odtworzyć w internecie. Z zebranych na poświęconej Herbertowi stronie Polskiego Radia fragmentów rozmów, wspomnień, korespondencji i archiwalnych wykonań wierszy wyłania się wielowymiarowy portret pisarza - poety i eseisty, ale także podróżnika i ironicznego obserwatora rzeczywistości.
W tym złożonym pejzażu osobowości zaskakująca jest nieobecność twórczości dramatycznej Herberta - tym bardziej, że wszystkie sztuki, z wyjątkiem debiutanckiej „Jaskini filozofów”, były pierwotnie przeznaczone dla teatru radiowego i doczekały się na tym polu wielu realizacji. Warto byłoby przypomnieć najbardziej pamiętne z nich - „Drugi pokój” z 1958 roku w reżyserii Janusza Warneckiego czy „Listy naszych czytelników” Helmuta Kajzara z 1973 roku.
W słuchowiskach Herberta brali udział tacy aktorzy jak Halina Mikołajska, Janina Traczykówna, Wieńczysław Gliński, Tadeusz Łomnicki, Jan Świderski, Gustaw Holoubek czy Andrzej Szczepkowski.
Współpraca poetów, pisarzy oraz wybitnych osobowości teatralnych z Teatrem Polskiego Radia w latach 60. zaowocowała powstaniem cenionej na świecie polskiej szkoły słuchowiska oraz odświeżeniem samej formy dramatu radiowego. Herbert i jego „sztuki na głosy” oparte na wyrafinowanej grze z radiową konwecją odegrały w tym zjawisku niemałą rolę.
W latach 1955 – 1961 powstawały kolejno: „Jaskinia filozofów”, „Drugi pokój”, „Rekonstrukcja poety” i „Lalek” oraz, w jedenaście lat później, monodram radiowy „Listy naszych czytelników”. Wszystkie dramaty Herberta wraz z nie drukowaną dotąd „Mają” z 1962 roku, opatrzone wstępem i obszernymi przypisami Jacka Kopcińskiego ukazały się w 2008 roku nakładem warszawskiego Wydawnictwa WIĘŹ.
Określenie „sztuka na głosy” po raz pierwszy pojawiło się w 1961 roku w przekornym odautorskim wstępie do pierwszego wydania „Lalka” - sztuki, która swoją formą naśladuje scenariusz reportażu radiowego. Autor pisał "Lalka" dla radia. Słuchowisko nie podobało się radiowcom, wobec tego przerobił je na dramat i nazwał "Sztuką na głosy". Nie wiadomo czy taki rodzaj literacki istnieje, jeśli nie, należałoby go wymyślić.
Wbrew pozorom to zagadkowe określenie znaczy jednak coś więcej niż słuchowisko przeniesione do teatru bez pomysłu na jego formę sceniczną.
Maja Luxenberg-Łukowska: Myśl Herberta jest spójna. Niezależnie od wyboru środków literackich stawia on wciąż te same pytania o naturę świata i ludzi.
Jak przekonuje badacz literatury i krytyk teatralny Jacek Kopciński w monografii „Nasłuchiwanie. Sztuki na głosy Zbigniewa Herberta” formuła ta stanowi w istocie klucz do zrozumienia całej twórczości dramaturgicznej pisarza i wynika wprost z jego poetyckiej teorii poznania: „Ludzkiego dramatu nie da się dotknąć – przekonywał poeta – nie da się go zobaczyć, a co za tym idzie pokazać. Ale można go usłyszeć, a potem pozwolić usłyszeć innym”.
Wybór gatunku słuchowiska, czy też „sztuki na głosy” nie był przypadkowy, ale oznaczał wybór narzędzia za pomocą którego poeta badał, „osłuchiwał”, kruchą ludzką kondycję. Kryzys świadomości współczesnego człowieka rozdartego między skompromitowaną przeszłością, a niepewnym jutrem znalazł swoje odzwierciedlenie w tej specyficznej formie literacko – teatralnej, w której ironia stanowi przeciwwagę dla egzystencjalnego lęku bohaterów, a poetyka kolażu i dysonansu jest wyrazem niezborności świata.
CHÓRZYSTA I
Autor kazał przeprosić i powiedzieć, że odpowiedzi nie da.
CHÓRZYSTA II
Mówi, że sam nie wie.
CHÓRZYSTA III
Powiada, że jakby wiedział, toby napisał dzieło po niemiecku.
CHÓRZYSTA IV
A nie zwoływałby aktorów i nie szarpał za sznurek.
CHÓRZYSTA V
No cóż, ale nie wie.
CHÓRZYSTA VI
I my, którzy sztukę godzenia się na wszystko doprowadziliśmy do szczytu, także z tym musimy się pogodzić. („Jaskinia filozofów”, Prolog) „Gdzie jest ten głos/ powinien odezwać się/ gdy na chwilę zamilknie/ niezmordowany monolog ziemi/ nic tylko szmery / klaskania wybuchy (…)/ albo świat jest niemy/ albo jestem głuchy”: konkluduje podmiot wiersza „Głos”, jednak równie dobrze te słowa mógłby wypowiadać Sokrates z „Jaskini filozofów”.
Myśl Herberta jest spójna. Niezależnie od wyboru środków literackich stawia on wciąż te same pytania o naturę świata i ludzi. Podobnie jak Homer z „Rekonstrukcji poety”, który z kosmicznego zgiełku, z magmy wielogłosu rzeźbi swoją pieśń o Troi, tak Herbert zderzając ze sobą na pozór odległe porządki, czy to strofami wierszy czy głosami dramatis personae wypowiadał swój własny, jakże synkretyczny monolog. Wyrazem oryginalnej koncepcji nowoczesnej tragedii, w której to dramatyczny monolog staje się zarazem nadrzędną formą istnienia bohaterów i wehikułem dla myśli autora jest pisany w trakcie pracy nad „Jaskinią filozofów” esej „Hamlet na granicy myślenia”.
Tak jak poezja przenika świat dramatów Herberta kształtując język postaci dramatycznych i decydując o ich niezwykłej muzyczności, tak jego wierszom towarzyszy nieustannie „dramatyczne myślenie”, które domaga się, by zapisane słowa wypowiadać na głos, wobec adresata – aby zaistniały w działaniu. Być może dlatego to wiersze Herberta stają się często kanwą spektakli teatralnych – w gruncie rzeczy głośniejszych niż realizacje któregokolwiek z jego dramatów.
W tym miejscu należy wymienić choćby „Raport z oblężonego miasta” Teatru Ósmego Dnia z 1983 roku czy „Pan Cogito szuka rady” Zbigniewa Zapasiewicza z 1984 roku. Nawet dziś, w trzydzieści lat później, teatr wciąż zdaje się jeszcze poszukiwać dla poetyckich dramatów Herberta wystarczająco pojemnej scenicznej metafory o wiele chętniej wprowadzając na scenę udramatyzowaną postać Pana Cogito.
„Herbert (…) nie miał sprecyzowanej wizji inscenizacyjnej swoich sztuk. Nie stworzyli jej także reżyserzy, stale grzęznąc w konwencji kostiumowej alegorii teatralnej (…) lub obcym Herbertowi naturalizmie (…). Paradoksalnie ten sam błąd popełniali radiowi realizatorzy sztuk poety. Tylko nielicznym z nich – Januszowi Warneckiemu, Helmutowi Kajzarowi – udało się wydobyć to, co stanowi największy walor dramatów Herberta, a mianowicie ich wewnętrzną muzyczność, przejawiającą się na wszystkich poziomach konstrukcji utworu” - pisze J. Kopciński w „Nasłuchiwaniu....”.
Wcześniej jednak zaznacza: „Herbert oczywiście znalazł swoich reżyserów, stał się jednak dramaturgiem scen prowincjonalnych, kameralnych lub niszowych, co nie oznacza złych lub nieambitnych”. Co znamienne - były to zazwyczaj sceny wyrosłe z kultu żywego słowa, z tradycji, w których wizyjnie kreowane słowo oraz wcielona w nie myśl autora zostały wyniesione na pierwsze miejsce.
Wielokrotnie po dramaty Herberta sięgał Tadeusz Malak na scenie krakowskiego Teatru Rapsodycznego realizując „Drugi pokój” i „Jaskinię filozofów”. Przyjaźń poety z Ireną i Tadeuszem Byrskimi, kontynuatorami tradycji przedwojennej Reduty, zaowocowała natomiast wieloma realizacjami poza centrami kulturalnymi kraju - w Kielcach, w Rzeszowie i w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie w Teatrze im. Juliusza Osterwy przez kilka miesięcy 1964 roku sam Herbert pełnił funkcję kierownika literackiego.
Jacek Kopciński: „Herbert oczywiście znalazł swoich reżyserów, stał się jednak dramaturgiem scen prowincjonalnych, kameralnych lub niszowych, co nie oznacza złych lub nieambitnych”.
Z pozoru „niesceniczne” dramaty Herberta odnalazły swoje medium w telewizji i w filmie. Do historii przeszły „Listy naszych czytelników” - krótkometrażowy film Stanisław Latałły z 1973 roku z wybitną kreacją Tadeusza Łomnickiego w roli żywego trupa. Natomiast do Teatru Telewizji w 1999 roku przeniósł „Lalka” Zbigniew Zapasiewicz, przyjaciel poety i genialny interpretator jego wierszy, który wielokrotnie mierzył się z rolą Pana Cogito.
Ciekawą próbą przełożenia wielowarstwowej struktury dramatu Herberta na język nowych mediów była „Rekonstrukcja poety” Marcina Libera, spektakl plenerowy zrealizowany w Warszawie na Placu Krasińskich w 2008 roku, w dziesiątą rocznicę śmierci poety.
„Pięćdziesiąt lat temu wehikułem poetyckiego przekazu stała się dla Herberta estetyka nowoczesnego słuchowiska i sam przekaz radiowy. Jakie medium uwolni dzisiaj energię bólu, refleksji i poezji nagromadzoną w tych niezwykłych utworach?” - zastanawia się J. Kopciński we wstępie do „Dramatów”.
Być może będzie to właśnie nowoczesna scena multimedialna - zarazem monumentalna i kameralna, epatująca technologiczną sztucznością i eksponująca intymność przeżyć bohaterów, na której emocje znajdują swoje przedłużenie w obrazach, kolorach i dźwiękach.
Maja Luxenberg-Łukowska
Źródło: MHP