09.10. 2009 Berlin (PAP) - Lipsk obchodzi w piątek 20. rocznicę wielotysięcznej demonstracji na rzecz wolności i demokracji, która była jedną z decydujących chwil dla pokojowej rewolucji w dawnej NRD w 1989 r. 9 października przed 20 laty ulicami tego wschodnioniemieckiego miasta przeszło 70 tysięcy ludzi ze świecami w rękach, skandując: My jesteśmy narodem!". Była to największa demonstracja od czasu stłumienia powstania robotniczego w 1953 r. w NRD.
Przypomniał o okazanej przez uczestników ówczesnego protestu odwadze cywilnej. "Wokół miasta stały czołgi. Policja miała strzelać na rozkaz bez skrupułów. Przygotowano krew i worki na zwłoki - mówił prezydent. - W tych październikowych dniach wszystko stało na ostrzu noża".
Jak dodał, zarówno mieszkańcy miasta, jak i władze zachowały jednak roztropność i nie doszło do rozlewu krwi. "Możecie być zawsze z tego dumni. Dziękuję" - mówił prezydent.
Uczestnicy "demonstracji poniedziałkowych" jesienią 1989 w Lipsku są przekonani, że bez wydarzeń 9 października 1989 r. w tym mieście nie byłoby 9 listopada w Berlinie, kiedy to upadł mur berliński. "Jesteśmy dumni z tego, że pokojowa rewolucja miała swe korzenie tutaj, w Saksonii" - powiedział premier tego kraju związkowego Stanisław Tillich.
"Tamtego wieczoru dotarło do mnie, że NRD nie była już tym, czym była jeszcze rankiem. Coś niepojętego wydarzyło się w tym kraju" - powiedział były pastor lipskiego kościoła św. Mikołaja Christian Fuehrer na spotkaniu z grupą zagranicznych dziennikarzy.
To ten duchowny zainicjował już na początku lat 80. poniedziałkowe modlitwy o pokój, które w roku przełomu przerodziły się w obywatelski ruch protestu. 4 września 1989 r. doszło do pierwszej manifestacji po nabożeństwie poniedziałkowym, a liczba uczestników protestów rosła z tygodnia na tydzień.
Kluczowe były apele pastora do demonstrantów o wyrzeczenie się przemocy. Każda zaczepka mogła skończyć się krwawo. "Świeża była pamięć o masakrze 4 czerwca 1989 r. na placu Niebiańskiego Spokoju w Pekinie. Baliśmy, się że komunistyczne władze także wobec nas zastosują +chińskie rozwiązanie+" - przyznał pastor.
Krytyczną chwilą okazały się obchody 40-lecia NRD 7 października 1989 r. Tego dnia władze ogłosiły w prasie, że zamierzają położyć kres "kontrrewolucji" - jeśli będzie trzeba za pomocą broni. Setki ludzi zostało pobitych i aresztowanych.
Celem było zastraszenie mieszkańców, tak by w kolejny poniedziałek nie doszło do demonstracji. Pomimo to 9 października 1989 r. w kościele św. Mikołaja oraz na placach i ulicach wokół niego zgromadził się 70-tysięczny tłum ludzi ze świecami w rękach. Były przewodniczący NRD-owskiej Izby Ludowej Horst Sindermann przyznał później: "Wszystko zaplanowaliśmy. Nie byliśmy tylko gotowi na świece i modlitwy". Zmobilizowane siły policji i wojska nie otrzymały rozkazu rozbicia manifestacji, która przeszła całą planowaną trasę.
Dla upamiętnienia tamtych wydarzeń w piątek wieczorem przed kościołem św. Mikołaja zapłonie 20 tysięcy świec, a na trasie manifestacji poniedziałkowej 20 artystów przedstawi instalacje wykorzystujące światło, dźwięk i film, które mają symbolizować wolność, jedność i pokonywanie granic. Do udziału w przedsięwzięciu zaproszono również krakowski teatr KTO; Kraków jest miastem partnerskim Lipska.
Anna Widzyk (PAP)
awi/ mc/