W Wielki Piątek, najczęściej o północy, choć nie tylko, woda w studni na chwilę zamienia się w wino; podobnie dzieje się w rzekach i strumykach, gdzie warto się przed wschodem słońca zanurzyć - wierzono niegdyś na Śląsku.
Jako wartą przypominania „skamielinę kulturową” określił wskrzeszane m.in. w Skoczowie na Śląsku Cieszyńskim wielkanocne obrzędowe obmywanie się w Wiśle znawca regionalnych obrzędów i szef Towarzystwa Miłośników Skoczowa Witold Kożdoń.
U źródeł tego zwyczaju może leżeć dawny przesąd, że w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek w przyrodzie dzieją się cuda - na pamiątkę krwawej ofiary Zbawiciela woda zamienia się w wino. Wierzono też, że woda przemienia się w krew, mającą cudowne właściwości - stąd obrzędowe obmywanie.
Jako wartą przypominania „skamielinę kulturową” określił wskrzeszane m.in. w Skoczowie na Śląsku Cieszyńskim wielkanocne obrzędowe obmywanie się w Wiśle znawca regionalnych obrzędów i szef Towarzystwa Miłośników Skoczowa Witold Kożdoń. U źródeł tego zwyczaju może leżeć dawny przesąd, że w nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek w przyrodzie dzieją się cuda - na pamiątkę krwawej ofiary Zbawiciela woda zamienia się w wino.
Aby takie mycie przyniosło pożądany skutek, należało: myć się w całkowitym milczeniu, przed wschodem słońca i w wodzie płynącej z zachodu na wschód. Przyjmowano, że woda na ciele powinna była sama wyschnąć, inaczej traciła magiczną, leczniczą moc.
„Spotykamy się piętnaście minut przed północą na rynku i idziemy nad Wisłę obmyć się, choć dzisiaj będzie to bardzo trudne” - powiedział PAP w czwartek wieczorem Kożdoń, nawiązując do otulającej Skoczów cienkiej warstwy śniegu. „Z całą pewnością nie będzie to obmywanie nóg, co najwyżej zanurzymy ręce” - zaznaczył sygnalizując też, że Wisła w Skoczowie nie płynie akurat z zachodu na wschód.
„Kilka starszych pań w Skoczowie kultywowało ten zwyczaj, gdy my go nagłośniliśmy. One sobie w spokoju, w ciszy, chodziły modląc się nad Wisłę - być może chodzą dalej, tylko chcą to robić bez zgiełku, jak to było kiedyś i zmieniły miejsce, gdzie się obmywają” - dodał Kożdoń.
Przypomniał też, że w Wielki Piątek i Wielką Sobotę w Skoczowie odbywa się kolorowy pochód z Judoszem, prowadzonym przez halabardników. Judosz to trzymetrowa słomiana kukła (do jej środka wchodzi miejscowy strażak), ozdobiona kolorowymi wstążkami i naszyjnikiem z 30 srebrnikami. Wokół Judosza biegają dzieci z kołatkami, a sama kukła jest w końcu palona, by wraz z nią symbolicznie zginęło zło.
Publicysta i autor książek o Śląsku Marek Szołtysek, który m.in. co roku przypomina o śląskich zwyczajach wielkanocnych podczas specjalnej imprezy w Górnośląskim Parku Etnograficznym w Chorzowie wskazuje, że z pochodem i spaleniem skoczowskiego "Judosza” może kojarzyć się zwyczaj palenia "szkrobaczek", czyli wykonanych z gałązek mioteł.
Na Górnym Śląsku robiło się to w Wielką Środę, czyli w dniu, kiedy przedświąteczne porządki powinny być już zakończone. "Szkrobaczki" moczono przed zapaleniem w smole, co miało przypominać moment, gdy żołnierze z pałkami i pochodniami przyszli aresztować Chrystusa w ogrodzie oliwnym.
Przyjmuje się, że palenie - mioteł czy słomianej kukły - było symbolem oczyszczenia – w sensie dosłownym, bo Wielka Środa kończyła przedświąteczne porządki, jak i przenośnym, bo pozbycie się kojarzonego z Judaszem zła miało pokazać duchowe odrodzenie.
Szołtysek akcentuje też, że ponieważ wielkanocne zwyczaje wypływają z tej samej chrześcijańskiej tradycji, trudno znaleźć coś, co zupełnie odróżnia Wielkanoc na Śląsku od tej w innych częściach Polski.
Różnice jednak są - np. śląska palma wielkanocna, przygotowywana na Niedzielę Palmową, nie jest wystawna. To skromna, w większości zielona wiązanka z pięciu lub siedmiu rodzajów krzewów, związana hajką, czyli rzemykiem z końskiego bicza. Co najmniej jeden krzew w śląskiej palmie musiał mieć kolce, w nawiązaniu do cierniowej korony Chrystusa.
Swoiście rozumiana jest na Śląsku tradycja lanego poniedziałku - choć w wielu częściach Polski prawo oblewania innych wodą mają zarówno kobiety, jak i mężczyźni - na Górnym Śląsku obyczaj ten przypisany jest wyłącznie mężczyznom.
Inny śląski zwyczaj, praktykowany w wielkanocny poniedziałek w Pietrowicach Wielkich, Bierkowicach, Raciborzu-Sudole i dzielnicy Gliwic - Ostropie, to konne procesje gospodarzy (a w ostatnich latach coraz częściej pasjonatów jeździectwa). Podczas parogodzinnych procesji jeźdźcy razem z księdzem objeżdżają pola, dziękując za łaski oraz prosząc o urodzaj i dobre plony.(PAP)
mtb/ mab/ gma/