"Hipnotyzujący melodramat" - napisała recenzentka "Guardiana" o filmie "Mania: Historia pracownicy fabryki papierosów" z 1918 r. z Polą Negri w tytułowej roli. Niemy film pokazano w czwartek w londyńskim ośrodku Barbican przy pełnej sali. "Mania to klejnot, melodramat o gęstej fabule, jakich już się nie kręci, ale jego prawdziwa wartość tkwi w aktorskiej kreacji Poli Negri, jednej z gwiazd niemego, europejskiego kina, które zabłysnęły w Hollywood" - napisała Pamela Hutchinson.
Recenzentka zauważa, że "Mania" to nietypowy film w karierze polskiej aktorki (1897-87), która zwróciła na siebie uwagę demonicznymi rolami kobiet w filmach Ernsta Lubitscha: "Oczy Mumi" (1918), "Górski Kot" (1921) i Sumurun (1920), a następnie stała się legendą hollywoodzkiej wytwórni Paramount.
O tych trzech znanych filmach Negri, Hutchinson pisze, że "aktorka stworzyła w nich niezapomniane kreacje, w pełni wykorzystując biodra wyćwiczone w tańcu i szelmowsko ekspresyjne wyrazy twarzy". "Manię" uznaje za film w innej konwencji: "to film ujawniający łagodniejszą, romantyczną stronę Poli Negri".
Recenzentka pisze z uznaniem o pracy kamery: "Jeśli mężczyźni w życiu Manii nie doceniali zalet jej charakteru, to z pewnością nie można tego zarzucić kamerzyście. Mania nagradzana jest zbliżeniami, kamera z upodobaniem pokazuje jej ekstrawagancką garderobę, a jako kobieta oddana muzyce i zakochana w kompozytorze opery budzi sympatię, choć jest postacią tragiczną".
W trakcie filmu, jak zauważa Hutchinson Pola Negri przeobraża się: "Jest żywa i zmysłowa we wczesnych scenach (gdy oblizuje palec po szampanie, który wylał się z kieliszka w trakcie podawania go dalej, lub beztrosko chichocze, gdy po raz pierwszy ogląda swój portret na reklamie firmy tytoniowej), ale na krótko przed tragicznym finałem filmu jej wielkie oczy sprawiają wrażenie znękanych".
Mania jest postacią tragiczną. Podczas gdy jej kochanek czerpie natchnienie z jej miłości i przez to mobilizuje się do napisania opery, ona sama wpada w oko bogatego mecenasa sztuki, który czyni jej niestosowną propozycję grożąc wstrzymaniem premiery opery. Mania musi wybierać między własną cnotą, a karierą kochanka. Faktycznie nie ma wyboru, bo oba wybory są dla niej równie złe.
Film "Mania", odrestaurowany dzięki pomocy finansowej z funduszu wspierania kultury UE - jeden z punktów kulturalnego programu polskiej prezydencji miał swą premierę w Warszawie. Był pokazywany w Madrycie, a wkrótce będzie miał pokaz w Berlinie.
Dyrektor Instytutu Mickiewicza w Londynie Roland Chojnacki powiedział przed pokazem, że film jest "par excellence europejską produkcją: ma polską aktorkę, węgierskiego reżysera (Eugena Illesa) i niemieckiego producenta (Projektions AG-Union)". Zwrócił też uwagę, że film powstał w bardzo burzliwym okresie europejskiej historii: wojny, upadku imperiów, rewolucji.
Dyrektor Filmoteki Narodowej prof. Stanisław Kowalski mówił o pracach konserwatorskich nad filmem, w których wykorzystano nowoczesną technologię cyfrową. "Konserwacja przybliża nas do oryginału i pionierskiego okresu kinematografii" - zaznaczył. Po cyfrowej rekonstrukcji niektóre sceny mają lekkie bursztynowe zabarwienie, a inne nieco fioletowe.
Duże brawa zebrał po pokazie kompozytor i dyrygent 75-letni Jerzy Maksymiuk, kompozytor muzyki do filmu i wrocławska orkiestra Leopoldinum. Widzom podobały się wątki romantycznych ballad i burzliwe finale z piękną partią klarnetu. (PAP)
asw/ abe/