30.10. 2009 Świętochłowice (PAP) - Tablice upamiętniające ofiary nazistowskiego, a później komunistycznego obozu w Świętochłowicach-Zgodzie poświęcono w piątek z udziałem byłych więźniów, a także m.in. przedstawicieli władz, Kościoła i Ruchu Autonomii Śląska (RAŚ). Przy tablicach umieszczonych w pobliżu dawnej obozowej bramy złożono kwiaty i zapalono znicze.
Jak podkreśla lider RAŚ Jerzy Gorzelik, choć w ostatnich latach zrobiono wiele, by przybliżyć Polakom historię tego miejsca i jego ofiar, to jednak wiedza na ten temat w społeczeństwie wciąż jest znikoma.
"Jej upowszechnianie jest potrzebne, bo wciąż bardzo często można się spotkać - głównie poza naszym regionem - z krzywdzącymi opiniami na temat postawy Górnoślązaków w tamtym czasie i niezrozumieniem dla ich losów" - podkreślił. "Musimy jeszcze wiele zrobić, żeby ta nasza świadomość historyczna miała swoje miejsce i była akceptowana" - dodał.
W ostatnich miesiącach przy bramie obozu umieszczono trzy tablice, z napisami po polsku, angielsku i niemiecku. Jak mówi Gorzelik, płyty z inskrypcjami zostały umieszczone przy bramie po półtorarocznym oczekiwaniu na opinię Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa.
Wcześniejsza treść napisów, zaaprobowana przez Radę, wywołała sprzeciw byłych więźniów i górnośląskich organizacji. Chodziło głównie o fragment mówiący o osadzeniu w komunistycznym obozie podejrzanych o kolaborację z nazistami.
Chociaż - jak mówi lider RAŚ - nowa wersja napisu jest krokiem w dobrym kierunku, to jednak także on nie do końca satysfakcjonuje byłych więźniów. Dlatego pojawił się pomysł, by umieścić czwartą tablicę.
Zastrzeżenia byłych więźniów budzi podanie łącznej sumy ofiar obozu w czasie, gdy kierowali nim naziści i komuniści. Gorzelika razi też użycie sformułowania "niemiecki obóz nazistowski", a z drugiej strony po prostu "komunistyczny". "Nie tylko naziści mieli narodowość" - zaznaczył.
Do stycznia 1945 r., kiedy obóz w Zgodzie był filią obozu koncentracyjnego w Auschwitz, zginęły w nim setki osób wyczerpanych niewolniczą pracą, głównie Żydów i Polaków, ale także m.in. Francuzów.
Od lutego do listopada 1945 r., gdy obóz służył komunistycznemu Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego, przeszło przez niego ok. sześciu tysięcy osób. Minimalna liczba śmiertelnych ofiar szacowana jest na ok. 1,7 tys. osób, inne opracowania mówią o ponad 2 tys., a nawet 3 tys. osób. Część z nich, w tym wiele kobiet i dzieci, zginęło w lipcu 1945 r., gdy w obozie wybuchła epidemia tyfusu.
Do obozu trafiały osoby podejrzewane o wrogi stosunek do władzy, do których zaliczano m.in. Ślązaków, obywateli II RP, którzy podpisali w czasie okupacji tzw. volkslistę, a także żołnierzy Armii Krajowej. Decyzja o osadzeniu zależała od UB i NKWD i nie była poparta orzeczeniami sądów czy prokuratur; więźniowie trafiali tam bez wyroków, często na podstawie fałszywych donosów. Gdy w listopadzie 1945 r. obóz likwidowano, część osób zwolniono, innych przeniesiono do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie.
Były komendant obozu Salomon Morel zmarł w 2007 r. w wieku 87 lat w Izraelu. Wyjechał tam na początku lat 90., kiedy wszczęto postępowanie w sprawie dokonanych w obozie zbrodni. W 1996 r. katowicka prokuratura oskarżyła go o doprowadzenie do śmierci co najmniej 1538 więźniów. Jednak w 1998 r. Izrael odmówił jego ekstradycji. Według izraelskiego prawa, zarzucane mu czyny nie były zbrodniami ludobójstwa i uległy przedawnieniu po 20 latach.
Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej podejrzewał Morela o niepodlegającą przedawnieniu zbrodnię ludobójstwa. Według świadków, Morel wielokrotnie bił więźniów, powodując uszkodzenia ciała i kalectwo, umieszczał w karcerze, szczuł psami, znęcał się nad nimi psychicznie. Był też obciążany za tragiczne warunki sanitarne i bytowe w obozie, prowadzące do śmierci wielu osób.(PAP)
kon/ mab/ abe/ jbr/