Pracownicy Muzeum Warmii i Mazur sprzeciwiają się planom odwołania Janusza Cygańskiego z funkcji dyrektora tej placówki. W środę podczas konferencji prasowej przekonywali, że muzeum - wbrew opinii zarządu województwa - jest nowoczesne i wiele się w nim dzieje.
"Chcemy dialogu z zarządem województwa, merytorycznych rozmów. Bronimy dyrektora ponieważ jest on jednym z nas i to, co się pod względem merytorycznym dzieje w muzeum to też nasza odpowiedzialność" - powiedziała na spotkaniu z mediami Ada Bogdanowicz, która odpowiada w muzeum za dział edukacji. Bogdanowicz przyznała, że "zarówno ona jak i inni zdają sobie sprawę, że obronienie dyrektora jest praktycznie niemożliwe" ale zastrzegła, że ma nadzieję na dialog z zarządem województwa ws. przyszłości Cygańskiego i muzeum.
O zamiarze odwołania Janusza Cygańskiego z funkcji dyrektora największego w regionie Muzeum Warmii i Mazur wicemarszałek Anna Wasilewska poinformowała w poniedziałek. Mówiła wówczas, że o odwołaniu Cygańskiego "zadecydowały wyłącznie względy merytoryczne".
"Na negatywną ocenę złożyło się wiele czynników, m.in. to, że w ostatnich 13 latach działalności Muzeum aż dwanaście razy osiągnęło ujemny wynik finansowy. Kontrole przeprowadzone w Muzeum wykazały szereg nieprawidłowości, w tym w szczególności dotyczących realizacji zadań statutowych, gospodarki finansowej, gospodarki mieniem oraz organizacyjno-prawnych. Ponadto, dyrektor Muzeum nieterminowo przeprowadzał inwentaryzacje muzealiów, nie dopełniając tym samym swoich prawnych obowiązków" - wyliczała wówczas Wasilewska, która w środę w przesłanym PAP oświadczeniu podtrzymała te zarzuty.
Pracownicy muzeum przekonywali, że zarzuty pod adresem Cygańskiego są nietrafione. Wyliczali, jak wiele wystaw organizują (średnio 50 rocznie we wszystkich ośmiu placówkach działających jako oddziały Muzeum), argumentowali, że współpracują z muzeami na Litwie i w Rosji, że przeprowadzili szereg remontów, napraw, konserwacji muzealiów, że nie spada liczba odwiedzających muzeum (70-90 tys. ludzi rocznie).
Wiele miejsca poświęcono sytuacji finansowej muzeum. Referujący tę kwestię Jarosław Sobieraj z działu archeologii udowadniał, że znaczna część marszałkowskiej dotacji - ponad 4 mln z nieco ponad 6 mln zł dotacji - przeznaczana jest na płace, kolejny milion na ZUS. "Na naszą bieżącą działalność, w tym robienie wystaw zostaje 120 tys. zł. Niech nam ktoś powie, jak za to robić wiele atrakcyjnych imprez?" - mówił Sobieraj. Przekonywał też, że strata, o której mówiła Wasilewska "jest wyłącznie na papierze".
Sam Cygański podczas konferencji siedział w krzesłach dla gości i nie zabrał głosu.
W kuluarach pracownicy muzeum informowali, że odwołanie dyrektora zbiegło się z konfliktem pomiędzy muzeum a spółką, która na przedzamczu w Lidzbarku Warmińskim (w tym mieście mieszka marszałek Warmii i Mazur) ma hotel. Spółka ta pozwała muzeum do sądu ponieważ nie chce ono zezwolić na zrobienie w fosie hotelowego parkingu. Gdy w 2009 roku pomiędzy tymi samymi stronami wybuchł konflikt o inne kwestie, wówczas zarząd województwa także próbował odwołać Cygańskiego. Organizowano wówczas pikiety w obronie dyrektora, a zarząd województwa wycofał się z tych zamiarów.
Cygański pytany przez PAP, czy uważa, że jego ponowny konflikt ze spółką z Lidzbarka jest rzeczywistym powodem jego odwołania odparł, że nie sądzi, ale "ciągnie się to w tle". Wasilewska zapytana o tę kwestię powtórzyła, że "powody odwołania są wyłącznie merytoryczne".
Ostateczna decyzja ws. Cygańskiego ma zapaść w przyszłym tygodniu. Samorząd uzyskał aprobatę swoich działań ze strony ministra kultury. (PAP)
jwo/ abe/ jbr/