27.11. 2009 Warszawa (PAP) - O pamięci i polityce w relacjach Polski, Rosji i Ukrainy debatowali w piątek w Warszawie historycy i eksperci ze wszystkich trzech państw. Debata dedykowana była zmarłemu pięć lat temu Jackowi Kuroniowi, którego organizatorzy spotkania nazwali "architektem polityki narodowościowej III RP".
Ukraiński publicysta i obrońca praw człowieka Myrosław Marynowycz powiedział podczas debaty, że Kuroń był dla niego postacią bardzo ważną i drogą, ponieważ nigdy nie pozwalał, by prawda o polsko-ukraińskich relacjach i historii była jednostronna.
"Rozumiał obydwie prawdy" - mówił Marynowycz, który jest również współtwórcą Ukraińskiej Grupy Helsińskiej i założycielem ukraińskiego oddziału Amnesty International. Jak podkreślił, Kuroń był dla niego "wychowawcą w bardzo odpowiedzialnym momencie historii polsko-ukraińskiej".
Iza Chruślińska - w latach 2007 - 2008 koordynator Planu Działań Rady Europy i Unii Europejskiej w dziedzinie mediów dla Ukrainy w Kijowie - zwróciła uwagę na emocjonalne zaangażowanie Kuronia w sprawy polsko-ukraińskie, które - według niej - pomagało mu lepiej zrozumieć Ukraińców i ich odmienną pamięć historyczną.
Zaznaczyła jednocześnie, że Kuroń był historykiem, analitykiem i jego stosunek do spraw ukraińskich wynikał ze świetnej znajomości historii, z osobistych kontaktów z ukraińskimi dysydentami, intelektualistami oraz współpracy z przedstawicielami ukraińskiej mniejszości w Polsce. "Mówiono o nim: Kuroń łagodzi obyczaje" - dodała.
Publicystka, a w latach 1989 - 1994 kierownik Biura ds. Mniejszości Narodowych w Ministerstwie Kultury i Sztuki Bogumiła Berdychowska, mówiąc o dorobku politycznym Kuronia, zwróciła uwagę na to, że z jego inicjatywy powstała sejmowa komisja mniejszości narodowych i etnicznych. Wspominała, że każda rozmowa o stosunkach Polski z Ukrainą, musiała się odbywać w kontekście obecności Ukraińców w Polsce.
Zdaniem publicysty i członka władz Związku Ukraińców w Polsce Mirosława Czecha, na spójną koncepcję polityki narodowościowej, którą reprezentował Kuroń składały się trzy elementy. Pierwszym było myślenie, że mieszkający w Polsce przedstawiciele różnych narodów, są częścią polskiej tradycji; kolejnym, było przekonanie o nawiązaniu w najbliższej przyszłości stosunków dyplomatycznych z Ukrainą, Litwą, Białorusią i konieczności przygotowania gruntu pod rozwój relacji z tymi państwami, zwłaszcza biorąc pod uwagę pamięć historyczną.
Ostatnim elementem polityki narodowościowej - mówił Czech - była sprawa Polaków poza granicami kraju i ochrona mniejszości. Kuroń uważał - podkreślił Czech - że jeśli Polacy chcą czuć się za granicą dobrze, to sami muszą dawać pozytywny przykład i właściwie traktować mniejszość narodowe u siebie.
Historyk i wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego prof. Paweł Machcewicz zwrócił uwagę, że w ostatnich latach mamy do czynienia ze wzrostem znaczenia kwestii związanych z pamięcią historyczną i jednocześnie z politycznym wykorzystywaniem historii.
Jako przykład takiego instrumentalnego traktowania przeszłości podał rosyjską "kampanię propagandową" przed polskimi uroczystościami 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, która - mówił Machcewicz - pozostawiła "niedobry osad w stosunkach polsko-rosyjskich".
Jak zaznaczył, nie pomogło nawet wystąpienie premiera Rosji Władimira Putina na Westerplatte, w którym skrytykował on pakt Ribbentrop-Mołotow, natomiast nie zrobił tego w odniesieniu do inwazji ZSRR na Polskę we wrześniu 1939 r. "Nie było też oficjalnych przeprosin za Katyń" - mówił historyk. Jego zdaniem, "bez tych elementarnych gestów trudno sobie wyobrazić posunięcie w dialogu polsko-rosyjskim".
Równocześnie Machcewicz negatywnie ocenił - jako przykład instrumentalizacji historii przez polityków - spór w polskim parlamencie wokół uchwały upamiętniającej mord katyński. Chodziło o kontrowersje, czy wymordowanie przez NKWD wiosną 1940 r. kilkunastu tysięcy polskich oficerów można nazwać w uchwale ludobójstwem. W opinii Machcewicza, spór ten politycy powinni pozostawić historykom i prawnikom zamiast uwłaczać pamięci ofiar zbrodni katyńskiej, tocząc polityczne kłótnie.
W jego opinii, receptą na poprawę relacji Polski z wschodnimi sąsiadami jest "cierpliwy dialog, który nie zaciera różnic, pozwala zrozumieć wrażliwość wszystkich stron". Dialog ten powinien być ponadto prowadzony "bez jątrzących gestów" - uważa historyk.
Jego zdaniem, przykładem takiego postępowania były tegorocznych obchody rocznicy wybuch II wojny światowej na Westerplatte. Jak mówił, warto było zaprosić na nie Putina, nawet jeśli jego wystąpienie było rozczarowujące. "Z drugiej strony przyjazd premiera Rosji na Westerplatte był gestem otwarcia we wzajemnych stosunkach między naszymi państwami" - ocenił.
Współprzewodniczący Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych, b. szef MSZ prof. Adam Daniel Rotfeld powiedział, że w ramach tego gremium historycy i eksperci z obu państw wyodrębnili 15 tematów, które wzbudzają kontrowersje w Rosji i Polsce, jeśli chodzi o wzajemne stosunki. Jak mówił, są to m.in.: mord katyński, pakt Ribbentrop-Mołotow czy represje ZSRR wobec działaczy Polskiego Państwa Podziemnego w tym tzw. proces szesnastu.
Jak mówił Rotfeld, eksperci z Polski i Rosji napisali teksty prezentujące stosunek do tych kwestii obu stron. Podkreślił, że on sam spodziewał się większych problemów i kontrowersji. Podkreślił, że jeżeli chodzi na przykład o kwestię paktu Ribbentrop-Mołotow stanowiska rosyjskich i polskich uczonych są niezwykle zbieżne, nie tylko co do faktów, ale również co do ich interpretacji.
"To nie jest tak, że jest historiografia rosyjska i historycy rosyjscy, którzy z definicji mają inne stanowisko niż polscy historycy. Czasami mają inne, czasami zbliżone, czasami identyczne z polskim" - mówił Rotfeld.
Jednocześnie zaznaczył, że zbliżenie uczonych z Polski i Rosji w sprawach historii nie oznacza, że kwestie te znikną z debaty publicznej, bo - mówił - "problemy te są zinstrumentalizowane i traktowane jako swego rodzaju narzędzie do walki politycznej".(PAP)
mzk/ joko/ mok/ jbr/