Amerykański piosenkarz Sixto Rodriguez, bohater filmu dokumentalnego "Sugar Man", zagra w warszawskiej Sali Kongresowej. Muzyk wystąpi trzykrotnie - w piątek, w sobotę i w poniedziałek. Będą to pierwsze koncerty Rodrigueza w Polsce.
Rodriguez to jeden z najpopularniejszych artystów minionego roku, dzięki sukcesowi filmu "Sugar Man", opowiadającego jego historię - muzyka, który na posmakowanie sukcesu musiał czekać niemal 40 lat.
Po wydaniu dwóch krążków, piosenkarz przepadł bez wieści. Niektórzy twierdzili, że popełnił samobójstwo. W tym samym czasie jego piosenki cieszyły się ogromną popularnością w Republice Południowej Afryki, a on stał się idolem tamtejszej publiczności.
"Dla nas, w RPA, Rodriguez był jak Bob Dylan czy Jimi Hendrix dla Ameryki" - mówi w filmie "Sugar Man", jeden z afrykańskich fanów twórczości Sixto Rodrigueza, poety-włóczęgi z Detroit. "Cold Fact" i "Coming From Reality", dwa krążki nagrane przez Rodrigueza na początku lat 70. stały się "ścieżką dźwiękową" dla mieszkańców RPA w walce z niesprawiedliwością prawa i systemu politycznego.
Sixto Rodriguez urodził się w Detroit w 1942 roku w rodzinie meksykańskich imigrantów. Wychowany w ubóstwie, w swoich utworach podejmował kwestie biedy i rzeczywistości życia w ubogich dzielnicach Detroit.
Zadebiutował w 1970 roku albumem "Cold Fact", wydanym nakładem małego wydawnictwa Sussex Records. Rok później nagrał drugą płytę "Coming From Reality", jednak wobec niskiej sprzedaży i mieszanych recenzji, rozwiązano z nim kontrakt a sam Rodriguez, zniechęcony obojętnością szerokiej publiczności, przestał nagrywać i występować publicznie. Pracował jako robotnik przy rozbiórkach zdewastowanych budynków w Detroit a raz nawet startował na burmistrza miasta. Oczywiście przegrał.
Jego historię opowiedział w swoim filmie szwedzki reżyser Malik Bendjelloul, który w 2012 r. odebrał za swoją pracę nagrodę Oscara. "O Rodriguezie powiedział mi w Kapsztadzie Stephen +Sugar+ Segerman, którego pseudonim wziął się właśnie od tytułu piosenki ("Sugar Man" - PAP). Nie mogłem potem przestać myśleć o tej historii. Prześladowała mnie. Przypominała mi bajkę, była nierzeczywista" - opowiadał reżyser w rozmowie z PAP, który twierdził, że o zapomnianym muzyku dowiedział się przez szczęśliwy przypadek.
Sukces filmu „Sugar Man” okazał się także drugą szansą dla zapomnianego muzyka. Ukazały się reedycje jego dwóch płyt, ogromną popularnością cieszyła się także ścieżka dźwiękowa z filmu, złożona w całości z utworów Rodrigueza.
Od 2012 r. Rodriguez koncertuje w największych salach na całym świecie. W 2013 r. był jedną z gwiazd kalifornijskiego festiwalu Coachella. Muzyk przyznał także, że pracuje nad materiałem na trzecią płytę. (PAP)
pj/ mlu/