Brzechwa nie cenił swojej twórczości dla dzieci, chciał być poetą lirycznym. Przed wojną głosił kult Piłsudskiego, po wojnie prezentował skrajny koniunkturalizm wobec władz. W sobotę mija 50 lat od śmierci autora "Akademii pana Kleksa".
Jan Brzechwa, który przeszedł do historii polskiej literatury jako autor wierszy dla dzieci z zawodu był prawnikiem, wziętym adwokatem, współtwórcą polskiego prawa autorskiego, a także jednym z założycieli ZAiKS-u - organizacji chroniącej prawa autorskie twórców. Był też świetnym satyrykiem, podporą przedwojennych kabaretów; pisał piosenki, skecze i monologi do legendarnego Qui pro Quo, Cyrulika, Alibaby. Dopiero około 40. roku życia napisał pierwsze utwory dla dzieci.
Brzechwa aspirował do bycia poetą lirycznym dla dorosłych, życie spłatało mu więc w pewnym sensie figla, bo pamiętany jest jako autor utworów dla dzieci, których sam nie cenił wysoko. Jedne z jego najlepszych wierszy, takie jak "Tańcowała igła z nitką", "Samochwała", "Staś Pytalski" zostały napisane, aby uwieść pewną uroczą przedszkolankę, poznaną przez poetę na wakacjach. Ponieważ wiersze się podobały znajomym, Brzechwa zaniósł je wydawcy, choć on sam jako autor, wcale nie uważał, że są to bajki dla dzieci. W liście do Mariana Brandysa pisał: "Wiem, że w środowisku naszych kolegów jestem uważany za coś pośredniego między półinteligentem a producentem galanterii dziecięcej". Mawiał też, że jest autorem twórczości przez duże "tfu".
I przed, i po wojnie pedagodzy dziecięcy stawiali Brzechwie ten sam zarzut - że jego wiersze są niepedagogiczne. Nie ma w nich morału, nie ma jasnego wskazania, kto jest dobry, a kto zły. Taki Lis Witalis czy Pchła Szachrajka to postaci niejednoznaczne moralnie, a pedagodzy uznają, że dziecko powinno mieć jasny komunikat: dobro zostaje nagrodzone, a zło - ukarane. W pewnym sensie ich ocena twórczości Brzechwy jest słuszna, nie są to utwory moralizatorskie, ale może właśnie dlatego dzieci tak bardzo je lubią.
I przed, i po wojnie pedagodzy dziecięcy stawiali Brzechwie ten sam zarzut - że jego wiersze są niepedagogiczne. Nie ma w nich morału, nie ma jasnego wskazania, kto jest dobry, a kto zły. Taki Lis Witalis czy Pchła Szachrajka to postaci niejednoznaczne moralnie, a pedagodzy uznają, że dziecko powinno mieć jasny komunikat: dobro zostaje nagrodzone, a zło - ukarane. W pewnym sensie ich ocena twórczości Brzechwy jest słuszna, nie są to utwory moralizatorskie, ale może właśnie dlatego dzieci tak bardzo je lubią.
Pierwsze wiersze Brzechwa napisał jako dziecko i od początku potrafił zarobić na swojej twórczości. Jego satyry na ciotki musiały być bardzo udane, skoro bohaterki tych utworów płaciły po 50 groszy za utrzymanie ich w tajemnicy. Pseudonim "Brzechwa" (część strzały) wymyślił mu Bolesław Leśmian w 1916 roku, kiedy 18-letni kuzyn Jan Lesman przysłał mu swoje wiersze. Prawdopodobnie Leśmian bał się, że będą ich mylić, zwłaszcza że twórczością kuzyna nie był zachwycony, zasugerował więc karierę pod pseudonimem. Ale gdy w 1918 roku Brzechwa przyjechał do Warszawy to właśnie Leśmian wprowadził go w literacki świat w stolicy.
Jan Brzechwa urodził się w roku 1898, choć na jego grobie na Powązkach widnieje rok 1900, bo odmłodził się o dwa lata dla swojej trzeciej żony. Przyszedł na świat w carskiej Rosji, w rodzinie żydowskiego pochodzenia inżyniera kolei. Ale rodzina Lesmanów - bo tak nazywał się naprawdę Brzechwa - ciążyła ku polskości. Młodziutki Brzechwa, zdając gimnazjalny egzamin, po raz pierwszy zdeklarował się narodowościowo. Egzamin z historii Rosji zdał śpiewająco i został pochwalony za dobrą znajomość dziejów ojczyzny na co odpowiedział, że Rosja nie jest jego ojczyzną, bo jest Polakiem. Egzaminatorzy uznali, że jego odpowiedź jest prowokacyjna i obniżyli mu ocenę.
W 1918 roku Brzechwa był w Warszawie i rozbrajał Niemców, brał też udział w euforycznym powitaniu Piłsudskiego na dworcu 11 listopada. Podziwiał Piłsudskiego, poświęcił mu kilkanaście wierszy - panegiryków. Gdy wybuchła wojna polsko-bolszewicka Brzechwa zgłosił się do Legionu Akademickiego, czyli pułku piechoty sformowanego ze studentów, którzy ruszyli bronić Lwowa. Przez dwa lata pozostawał zmobilizowany, ale podobno żołnierzem był wyjątkowo marnym.
Z wykształcenia Brzechwa był prawnikiem i pracował jako mecenas Jan Lesman. Zajmował się prawem autorskim, wprowadzał je w Polsce. Był autorem komentarza do pierwszej polskiej ustawy o prawie autorskim - szczególnie cenionego, bo napisanego przez praktyka, który występował na salach sądowych w sporach o prawa intelektualne. Założył Związek Autorów Kabaretowych, poprzednik ZAiKS-u. Przez całe dwudziestolecie był też radcą prawnym ZAiKS-u, także po wojnie pełnił tam różne funkcje, przez dwie kadencje był nawet prezesem.
"Towarzystwo kobiet go nie męczy" - pisał o Janie Brzechwie ubek w 1954 roku. Poeta mógł się podobać - bardzo wysoki, zawsze świetnie ubrany, szarmancki wobec kobiet - miał powodzenie i z niego korzystał. Miał trzy żony i kilka długookresowych kochanek, a także kilkanaście przelotnych romansów. Podobno to miłość pomogła Brzechwie przetrwać okupację. Miał semicką urodę, co rzucało się w oczy, zwłaszcza gdy podczas wojny schudł. Tymczasem całą okupację przeżył poza gettem, pod własnym nazwiskiem Lesman, przy powszechnej wiedzy otoczenia o jego pochodzeniu. W dodatku pracował w gospodarstwie rolnym na Służewcu pod bezpośrednim nadzorem Niemców. Brzechwa w tym czasie był tak głęboko zakochany w kobiecie, która miała zostać jego trzecią żoną, twierdził, że to aura miłości, bańka uczucia go chroniła. W tym okresie pisał m.in. "Akademię Pana Kleksa" i "Pchłę Szachrajkę".
W czasie okupacji Brzechwa kochał się w swojej przyszłej trzeciej żonie Jance Serockiej, która raz po raz zrywała z poetą i wracała do męża fryzjera. Ja podaje Józef Hen, co potwierdzają wspomnienia Mariana Brandysa, pewnego dnia Brzechwa, kupując torcik mocca w cukierni został rozpoznany przez szmalcowników i odprowadzony na gestapo na Szucha. Tam poeta oświadczył, że jeśli o niego chodzi, to mogą go rozstrzelać: "Kobieta, którą kocham, nie chce się ze mną połączyć, a życie bez niej nie ma dla mnie wartości" - argumentował. Gestapowcy ze śmiechem wyrzucili go za drzwi, ale przy budce wartowniczej Brzechwa przypomniał sobie, że zostawił na gestapo ciastko, więc powrócił i zabrał torcik.
Mariusz Urbanek, biograf Brzechwy podkreśla, że w osobowości poety obecny był silny rys koniunkturalizmu. Po 1945 roku ten uwielbiający Piłsudskiego uczestnik wojny z bolszewikami został piewcą Stalina i przewodniej roli PZPR. Urbanek nie kryje, że Brzechwa lubił żyć wygodnie. Bardzo dbał o wygląd, elegancję ubioru, był miłośnikiem luksusowych drobiazgów, markowych wiecznych piór, notesów. Płacił za wygodne życie wierszami, które uchodzą za sztandarowy przykład uległości wobec władzy w historii polskiej literatury. W tekście na 10-lecie Polski Ludowej Brzechwa napisał, że do wojny wydał osiem książeczek mających łącznie 15 tysięcy nakładu, a przez dziesięć lat powojennych opublikowano mu już 2,5 miliona egzemplarzy. Mówił wprost: to jest powód, dla którego jestem lojalny wobec Polski Ludowej.
Jan Brzechwa zmarł 2 lipca 1966. Został pochowany na Powązkach Wojskowych w Warszawie. (PAP)
aszw/ mow/