W Narodowej Galerii w Waszyngtonie do 3 maja trwa pierwsza retrospektywa Piero di Cosimo (1462-1521), florenckiego artysty, który talentem nie ustępował największym malarzom dojrzałego włoskiego renesansu.
Zebrano na niej około 40 jego dzieł. Jak zaznacza w obszernym katalogu kurator wystawy Dennis Geronimus, choć w XX wieku di Cosimo wywoływał zachwyty kustoszy i historyków, rzadko kiedy muzea i kościoły były skłonne do wypożyczenia jego obrazów. Zgodziły się na obecną wystawę - ze względu na jej zakres i skalę.
Di Cosimo, współczesny Sandro Botticellemu, Leonardowi da Vinci i Michałowi Aniołowi, "to artysta, którego czas wreszcie nadszedł" - uważa druga kurator wystawy, Gretchen Hirschauer z działu malarstwa włoskiego i hiszpańskiego waszyngtońskiej National Gallery.
Zdaniem koryfeusza historii sztuki i eseisty Erwina Panofsky'ego, w "Pożarze lasu" di Cosimo namalował pierwszy pejzaż nowożytny. We Florencji znano olejne malarstwo niderlandzkie i także florenccy artyści umieszczali pejzaże w tle portretów, ale w przypadku di Cosimo widok lasu i pól wywodził się z jego upodobania do natury nieskażonej ludzką ręką. Wiadomo, że nie pozwalał ani przekopywać czy pielić swego ogrodu, ani przycinać drzewek.
Di Cosimo, współczesny Sandro Botticellemu, Leonardowi da Vinci i Michałowi Aniołowi, "to artysta, którego czas wreszcie nadszedł" - uważa druga kurator wystawy, Gretchen Hirschauer z działu malarstwa włoskiego i hiszpańskiego waszyngtońskiej National Gallery.
Jego twórczość ważna jest dla samego jądra tematyki humanistycznej. W cyklach poświęconych wczesnym stadiom ludzkości (m.in. w przywiezionych na wystawę obrazach "Polowanie", "Powrót z polowania" czy też "Wulkan i Eol nauczający ludzkość") podjął di Cosimo refleksję nad miejscem człowieka w naturze. Według Panofsky'ego obrazy te wypływają z "podświadomej pamięci człowieka prymitywnego, któremu przyszło żyć w wyrafinowanej cywilizacji". Są wyrazem tęsknoty za dziką naturą, ale też realizmu, gdyż malarz wybrał optykę postępu cywilizacyjnego, a nie idealizowanego "złotego wieku" ludzkości.
Wypożyczone do Waszyngtonu obrazy z tych cykli (sceny z Wulkanem i Eolem oraz "Odkrycie miodu" i "Niepowodzenia Sylena"), a także "Trytony i nereidy" mają charakterystyczny format leżącego wydłużonego prostokąta. Takimi panelami ozdabiano skrzynie weselne i komnaty bogatych kupców. Właśnie poprzez malowane dekoracje skrzyń, nazywanych cassoni, i "spalliery" - wprawiane w wezgłowia łoża, a także w boazerie, od końca XIV w. wkraczała we Florencji do malarstwa tematyka mitologiczna. Di Cosimo był wysoko za nie ceniony.
Całe swoje życie, poza krótkim epizodem, kiedy ze swoim mistrzem Cosimo Rosellim brał udział w dekoracji Kaplicy Sykstyńskiej, związany był z Florencją. Z Rosellim pozostał bardzo blisko związany - jego imię wziął za swoje nazwisko, a córkę - za żonę.
We Florencji ceniono Piera także za platformy karnawałowe, później niszczone. Kiedy w 1511 r. jego "Triumfalny wóz śmierci" - platforma ze śmiercią z kosą zatrzymywała się, otwierały się towarzyszące jej groby i wyskakiwały z nich kościotrupy. Wywarło to wielkie wrażenie na współczesnych, którzy mogli jeszcze mieć w pamięci płomienne kazania Girolama Savonaroli i "falo delle vanita" (wł. fajerwerki próżności) - urządzane w uniesieniu religijnym palenie ksiąg, przedmiotów zbytku i służących okazją do grzechu.
Di Cosimo "przez 20 lat, w końcu XV i na początku XVI w. był może nawet najwybitniejszym i najbardziej znaczącym malarzem we Florencji" - napisał Philip Kennicott w "The Washington Post". "Kameleonem rzemiosła" nazwał go w tej samej gazecie John Anderson. Artysta z łatwością przyswajał sobie osiągnięcia innych: sfumato - miękki modelunek Leonarda, półprzezroczystość i przyleganie sukni do ciała u Botticellego.
Malował też obrazy świętych, których dużo przyjechało na wystawę, oraz portrety, również pokazane w Waszyngtonie. Nie ma jednak najciekawszego z nich - przechowywanego na zamku w Chantilly we Francji portretu Simonetty Vespucci, kochanki Giuliana di Medici, która uchodziła za najpiękniejszą kobietę Florencji, a później nawet całego renesansu. Malarz przedstawił ją jako Kleopatrę z wijącą się wokół dekoltu żmiją, a profil umieścił na tle chmur białych i ciemnych, podwójnie powtarzających jego kształt. Powstał zapadający w pamięć obraz.
Dziwactwa i fobie artysty, o których donosił Giorgio Vasari w swoim dziele z 1568 r. przesłaniają nadal dzieło niewątpliwego geniuszu, jakim obdarzony był artysta. Przytaczanie za Vasarim niemal wszędzie, że di Cosimo bał się ognia i dlatego żywił się jajkami na twardo, gotowanymi w dużych ilościach raz na jakiś czas, i bał się hałasów - dźwięku dzwonów, procesji, przypomina stereotyp wiedzy o Van Goghu, który obciął sobie ucho. To Vasari ustalił opinię o zdziwaczałym artyście - mizantropie, który "nie znał innej przyjemności za wyjątkiem przebywania z własnymi myślami, pozwalając fantazji błądzić i budując zamki w powietrzu".
Di Cosimo "przez 20 lat, w końcu XV i na początku XVI w. był może nawet najwybitniejszym i najbardziej znaczącym malarzem we Florencji" - napisał Philip Kennicott w "The Washington Post".
"Kameleonem rzemiosła" nazwał go w tej samej gazecie John Anderson. Artysta z łatwością przyswajał sobie osiągnięcia innych: sfumato - miękki modelunek Leonarda, półprzezroczystość i przyleganie sukni do ciała u Botticellego. W "Uwolnieniu Andromedy" woda kłębi się natomiast jak w rysunkowych studiach fal Leonarda.
Obraz ten, wypożyczony z Florencji, zdaniem Kennicotta przenika "narracyjna intryga" i fantazja. Właśnie za nią i poetycki nastrój di Cosimo lubiany był przez surrealistów, a wcześniej zaskarbił sobie pochwały Vasariego.
Za najważniejsze cechy jego twórczości włoski historiograf uznał "przebogatą i w najwyższym stopniu zróżnicowaną siłę inwencji i niewątpliwą oryginalność".
Opinię sprzed blisko 450 lat temu podtrzymuje Cristina Acidini, kuratorka Dziedzictwa Kulturowego Miasta i Muzeów Florencji. "Żaden artysta poza Pierem di Cosimo nie obdarzył świata większą oryginalnością i nie wykazał większej osobistej inwencji, pozostając w cieniu wielkich mistrzów swego czasu" - zaznacza. Jest pewna, że "wszystkim, którzy obejrzą wystawę, jego urokliwe dzieła zapadną w pamięć".
"Poezja malarstwa w renesansowej Florencji" z USA pojedzie do słynnych florenckich Uffizi, gdzie będzie czynna przez 14 tygodni od 23 czerwca. Ma tam być ona rozszerzona o 15 dzieł artystów współczesnych di Cosimo.
Monika Klimowska (PAP)
klm/ kot/