PO wspiera piątkowy, ogólnopolski strajk nauczycieli. Wierzę, że nauczyciele są w stanie wymusić na minister edukacji korzystne dla uczniów zmiany - mówiła w czwartek b. szefowa MEN Krystyna Szumilas (PO). Strajk ma związek m.in. z reformą oświaty, która ruszy od 1 września.
W piątek strajkować będą szkoły we wszystkich 16 województwach, w większości od godz. 7.30 do 15.30. Związek Nauczycielstwa Polskiego, który podjął decyzję o strajku, domaga się deklaracji, że do 2022 r. w szkołach nie będzie zwolnień ani nauczycieli, ani pozostałych pracowników, i że do tego czasu żadnemu z nich warunki pracy nie zmienią się na niekorzyść, nie zostanie im też obniżone wynagrodzenie. Związek chce również podniesienia zasadniczego wynagrodzenia nauczycieli o 10 proc.
"Jako Platforma Obywatelska wspieramy zarówno referendum edukacyjne, jak i strajk nauczycieli" - zadeklarowała posłanka PO Kinga Gajewska-Płochocka na czwartkowej konferencji prasowej.
Była minister edukacji Krystyna Szumilas (PO) podkreślała, że podejmując decyzję o strajku nauczyciele wzięli na swoje barki obronę uczniów przez "deformą" szefowej MEN Anny Zalewskiej. "To oni wiedzą, że ta +deforma+ to chaos, to obniżenie jakości kształcenia, to wielka strata dla ich uczniów i dla polskiej edukacji. Dlatego postanowili protestować przeciwko tej zmianie" - powiedziała posłanka Platformy.
Jak dodała, wierzy w nauczycieli. "Wierzę w to, że to nauczyciele właśnie są w stanie wymusić na pani minister takie zmiany, które byłyby korzystne przede wszystkim dla uczniów" - powiedziała Szumilas.
Według szacunków ZNP w piątek strajkować będzie 40-45 proc. placówek. Największe poparcie dla protestu jest w woj. pomorskim, śląskim, łódzkim, podkarpackim i mazowieckim.
Minister edukacji narodowej Anna Zalewska, pytana o zaplanowany na 31 marca strajk wielokrotnie podkreślała, że nie jest stroną tego sporu zbiorowego. Zaznaczała, że zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z 1997 r., stroną sporu zbiorowego jest bezpośredni pracodawca, czyli nie jest nim ani samorząd, ani MEN. Bezpośrednim pracodawcą nauczyciela jest dyrektor jego szkoły.
Związek Nauczycielstwa Polskiego, przy wsparciu m.in. OPZZ, PO, Nowoczesnej, PSL i partii lewicowych zbiera od kilku miesięcy podpisy pod wnioskiem o referendum, w którym Polacy mieliby odpowiedzieć na pytanie czy są przeciwko reformie edukacji, którą rząd wprowadza od 1 września 2017 roku.
Reforma edukacji, w ramach której zmieniona zostanie m.in. struktura szkół, rozpocznie się od roku szkolnego 2017/2018. W miejsce obecnie istniejących typów szkół zostaną wprowadzone stopniowo: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe. Gimnazja mają zostać zlikwidowane.
O tym, czy referendum edukacyjne się odbędzie, zdecyduje Sejm.(PAP)
mkr/ biw/