Brytyjska premier Theresa May sprzeciwiła się w środę planom remontu budynku parlamentu, zgodnie z którymi słynny dzwon Big Ben zamilkłby nawet na cztery lata na czas modernizacji wieży im. królowej Elżbiety II (Elizabeth Tower).
Szefowa rządu, która powróciła do pracy po wakacjach we Włoszech, oceniła, że wyłączenie z użytku najsłynniejszego brytyjskiego dzwonu "nie byłoby słuszne", i zaapelowała do spikera Izby Gmin Johna Bercowa o ponowne rozpatrzenie tej decyzji.
Kierujący pracami remontowymi architekt Adam Wątróbski tłumaczył jednak w rozmowie z PAP, że wyłączenie Big Bena jest konieczne ze względu na robotników pracujących przy remoncie 96-metrowej wieży. Jak zaznaczył, ciągłe funkcjonowanie dzwonu utrudniałoby komunikację osobom pracującym przy remoncie budynku i stanowiłoby zagrożenie dla bezpieczeństwa oraz słuchu.
Minister ds. wyjścia z Unii Europejskiej David Davis ocenił jednak, że to "szalony pomysł", a inny konserwatywny poseł Nicholas Soames sarkastycznie zasugerował, że robotnicy powinni sobie kupić słuchawki. Plan został także skrytykowany przez prawicowe media, w tym przede wszystkim tabloid "Daily Mail".
Lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn stanął po stronie Wątróbskiego; przyznał wprawdzie, że będzie mu brakowało dźwięku Big Bena, ale ocenił też, że dobro osób pracujących na budowie powinno być najważniejsze.
"Jeśli musimy być na jakiś czas pozbawieni Big Bena, żeby można było wykonać niezbędne prace, to jest to coś, przez co musimy przejść. To nie jest katastrofa narodowa" - tłumaczył.
Z kolei poseł Liberalnych Demokratów Tom Brake, członek komisji parlamentarnej, która wydała zgodę na remont, przyznał w rozmowie z mediami, że nie zdawał sobie sprawy, iż prace będą wiązały się z odłączeniem dzwonu na tak długi czas.
W liście do dyrektora generalnego Izby Gmin Brake zasugerował, że dzwon mógłby być włączany sporadycznie, by mógł przypominać o sobie mieszkańcom Londynu.
Rzecznik Izby Gmin powiedział jednak, że "uruchamianie i zatrzymywanie Big Bena jest skomplikowanym, długim procesem", który może potrwać nawet pół dnia. Jak dodał, "nie byłoby to ani praktyczne ani dobre wykorzystanie publicznych pieniędzy".
Ze względu na naciski posłów podkreślono jednak, że po powrocie parlamentu z wakacji letnich członkowie komisji Izby Gmin ponownie zastanowią się nad tą kwestią.
I choć potwierdzono, że zgodnie z planem Big Ben odezwie się po raz ostatni przed remontem w najbliższy poniedziałek w południu, to jednak deputowani uznali, że "jego dźwięk jest integralną częścią życia parlamentarnego", i obiecali, że zrobią wszystko, "żeby mógł wrócić do swojej roli narodowego zegara jak najszybciej".
Od instalacji w 1859 roku ważący 13,7 tony i wieńczący 96-metrową wieżę Big Ben dzwoni co godzinę (a cztery mniejsze dzwony - co piętnaście minut) i stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli Londynu. Według badań brytyjskiej organizacji turystycznej wieża jest prawdopodobnie najczęściej fotografowanym budynkiem w Wielkiej Brytanii. Ostatni raz dzwon zamilkł w 2007 roku, a wcześniej podczas podobnego remontu pomiędzy 1983 a 1985 rokiem.
W trakcie prac zegar z londyńskiej wieży zostanie rozebrany i poddany szczegółowej renowacji, ale w każdym momencie remontu co najmniej jedna z czterech tarcz będzie funkcjonować, wskazując czas mieszkańcom Londynu i milionom turystów odwiedzających brytyjską stolicę.
Całość prac przy wieży im. Elżbiety II powinna potrwać do czterech lat.
Z Londynu Jakub Krupa (PAP)
jakr/ fit/ mc/