Członkowie Kręgu z Krzyżowej uważali, że zbrodniarzy niemieckich trzeba ukarać oraz wynagrodzić jakoś Polakom i innym narodom cierpienia, jakich doznali ze strony III Rzeszy – mówi dr Robert Żurek, członek Zarządu Fundacji "Krzyżowa". – James Von Moltke jako lider grupy uważał, że nie da się zbudować pokoju i odtworzyć dobrego sąsiedztwa bez ofiary ze strony Niemców.
PAP: Wieś Krzyżowa to nie tylko miejsce Mszy Pojednania z 12 listopada 1989 r. W czasie II wojny światowej działał tam Krąg z Krzyżowej. Czym była ta organizacja?
Dr Robert Żurek: Krąg z Krzyżowej był jedną z tajnych organizacji antyhitlerowskich w Niemczech. W odróżnieniu od większości innych grup oporu niemieckiego przeciw Hitlerowi był bardzo proeuropejski, propolski.
Inną cechą szczególną Kręgu z Krzyżowej było jego wewnętrzne zróżnicowanie. Liderzy Kręgu pomyśleli, że w obliczu tak wielkiego zła, jakim jest faszyzm i narodowy socjalizm, jego przeciwnicy muszą się zjednoczyć i spróbować wspólnie wygenerować coś nowego. Nie mogą się zamykać do poszczególnych grup społecznych czy ideologicznych, tylko muszą działać wspólnie. Stworzyli krąg osób bardzo różnych – byli tam katolicy, ewangelicy, bogaci właściciele ziemscy, przedstawiciele socjaldemokracji i ruchu robotniczego.
PAP: Kim byli członkowie Kręgu z Krzyżowej?
Dr Robert Żurek: Trudno tę grupę scharakteryzować ze względu na to, że była tak bardzo różnorodna. Byli to urzędnicy, wojskowi, duchowni. Byli też politycy, którzy w czasach demokracji odgrywali ważne role w różnych partiach politycznych, a po dojściu Hitlera do władzy oczywiście nie mogli już ich pełnić. Ci wszyscy ludzie zebrali się na zaproszenie Helmutha Jamesa von Moltke, czyli właściciela majątku w Krzyżowej, który sam był nietypową postacią.
Moltke był arystokratą, ale mówiono o nim „czerwony hrabia”. Już w czasach wcześniejszych organizował różne działania edukacyjne, humanitarne, po to, żeby wspierać ludzi ubogich. Był też bardzo otwarty na świat. Chociaż sam został wychowany w antykatolickim klimacie, kiedy tworzył Krąg z Krzyżowej, uznał, że bez katolików jego zamysł się nie uda, więc doprosił ich do współpracy. Wpadł na pomysł, żeby byli to jezuici, który w dla protestantów niemieckich przez całe stulecia byli synonimem papieskiego zacietrzewienia, fałszu. A on właśnie na nich się zdecydował.
Krąg z Krzyżowej to grupa, którą tak naprawdę trudno scharakteryzować, ująć, bo się wymyka naszym tradycyjnym szufladkom, ale właśnie dlatego jest taka ciekawa i inspirująca.
PAP: Jakimi ideami kierowali się członkowie Kręgu z Krzyżowej? Jaka była ich wizja Niemiec i Europy?
Dr Robert Żurek: Trzeba zacząć od tego, że podstawowym motywem ich działania był sprzeciw wobec totalitaryzmu hitlerowskiego w Niemczech. Twierdzili, że człowiek nie może obojętnie przyglądać się złu, a oni, jako obywatele, jako ludzie, muszą coś zrobić i zaczęli się zastanawiać, co. Naturalną odpowiedzią było, że muszą stawiać opór. Jednak w realiach państwa niemieckiego myśl o oporze zbrojnym ze strony grupki cywilów była kompletnie nierealistyczna. Dyskutowali również długo i intensywnie o celowości zamachu na Hitlera, ale stwierdzili, że to też nie ich zadanie.
Osobiście cenię postawę, którą członkowie Kręgu się wykazali. Zadali pytanie „co ja mogę zrobić w danej sytuacji?” i udzielili na nie realistycznej odpowiedzi. Stwierdzili, że „my jesteśmy intelektualistami, naszym kapitałem są mózgi, więc ruszmy tymi mózgami. Bezpośrednich zadań przeciw reżimowi nie jesteśmy w stanie podjąć, ale zastanówmy się, dlaczego mogło w Niemczech dojść do tej sytuacji, w której demokracja poniosła klęskę? Jakie są przyczyny tego, że taka barbarzyńska ideologia jak nazizm zdobyła serca ludzi? Co zrobiliśmy źle? Wierzymy, że ten reżim albo sam upadnie, bo zło nie może się długo utrzymać przy władzy, albo dokonają tego alianci. Ale co będzie potem? Potem musi nastąpić moralna i polityczna odnowa Niemiec, żeby już nigdy takie zło nie mogło z Niemiec wyjść”.
Zamiarom uzdrowienia duszy narodu towarzyszyły plany głębokich reform politycznych. Z niemiecką systematycznością omawiali bardzo dogłębnie, jak należy zmienić np. szkolnictwo wyższe, cały system partyjny, który zawiódł w Republice Weimarskiej, politykę zagraniczną. Bardzo dużą rolę przywiązywali do miejsca Niemiec w Europie. Twierdzili, że Niemcy nie mogą pozostać państwem narodowym, że muszą być zakotwiczone w federacji europejskiej. Myśleli o tym, jak taką federację można stworzyć, żeby na przyszłość w Europie uniknąć wojen i konkurencji nacjonalizmów.
Bardzo ważnym elementem wszystkich ich planów było oparcie na wartościach chrześcijańskich. Krąg stanowili bardzo różni ludzie, w tym także wrogo nastawieni do obu Kościołów, ale wszyscy się zgodzili, że przyczyną katastrofy było odejście od wartości i że jeśli Niemcy chcą dokonać odnowy moralnej i zbudować nową jakość życia narodowego i państwowego, to trzeba ją oprzeć na wartościach chrześcijańskich.
PAP: Jak liczna była to grupa?
Dr Robert Żurek: Trzon kręgu stanowiło kilkanaście osób. Zebrały się one na trzech plenarnych spotkaniach w Krzyżowej, w których uczestniczyła większość członków Kręgu. Na co dzień dzielili się na grupy robocze, eksperckie, kilkuosobowe zespoły, które spotykały się w różnych miejscach, najczęściej w Berlinie, i przygotowywały rozmaite koncepcje dotyczące konkretnych tematów. W takie działania było zaangażowanych kilkadziesiąt osób. Szukali również kontaktu, zarówno w Niemczech, jak i poza nimi, z członkami innych grup ruchu oporu.
Nie jest do końca pewne, ale wydaje się, że lider tego kręgu, czyli Helmuth James von Moltke, spotkał się również z kardynałem Adamem Sapiehą w Krakowie. Ta sieć kontaktów była już bardzo liczna i obejmowała kilkaset osób.
PAP: Jakie było podejście do spraw Polski wśród członków Kręgu z Krzyżowej?
Dr Robert Żurek: To podejście odróżniało tę grupę od wielu innych niemieckich grup oporu. Np. grupa, która uformowała się wokół konserwatysty Carla Goerdelera, sprzeciwiała się Hitlerowi, ale żądała powrotu do granic z 1914 roku, czyli takich granic, które Wielkopolskę i Pomorze oddawały stronie niemieckiej. Najbardziej znanym przedstawicielem niemieckiego ruchu oporu jest pułkownik Claus von Stauffenberg, który dokonał zamachu na Hitlera w 1944 r. O nim też trudno mówić, że był pozytywnie nastawiony do Polski.
Natomiast Krąg z Krzyżowej był inny. Znamy wypowiedzi członków Kręgu, jeszcze sprzed wojny, w których podkreślają wagę współpracy polsko-niemieckiej i apelują o porozumienie obu państw. W czasie wojny uważali, że odtworzenie państwa polskiego jest niezbędne. Uważali również, że zbrodniarzy niemieckich trzeba ukarać oraz wynagrodzić jakoś Polakom i innym narodom cierpienia, jakich doznali ze strony III Rzeszy. Co ciekawe, von Moltke jako lider grupy godził się z myślą o utracie znacznych terytoriów niemieckich na rzecz Polski, w tym Krzyżowej. Choć na co dzień mieszkał w Berlinie, bardzo kochał Krzyżową, to był jego azyl, majątek jego rodziny od kilku pokoleń, ale zdawał sobie sprawę, że prawdopodobnie przyjdzie mu ją utracić. Uważał, że nie da się zbudować pokoju i odtworzyć dobrego sąsiedztwa bez ofiary ze strony Niemców.
PAP: Na jakie lata przypada największa aktywność Kręgu z Krzyżowej?
Dr Robert Żurek: Apogeum działalności grupy przypada na lata 1942–43. Na przełomie roku 1943 i 1944 von Moltke został aresztowany. Grupa działała dalej, ale już z mniejszym impetem. Część tej grupy przyłączyła się potem do spiskowców, którzy w lipcu 1944 roku zorganizowali zamach na Hitlera. I to jest w zasadzie koniec – grupa została rozbita i przestała istnieć.
Wydaje się, że pewne idee, jak np. idea Unii Europejskiej, zostały stworzone niezależnie od konspiracyjnych pomysłów Kręgu z Krzyżowej. Wiele z ich pomysłów zniknęło w zapomnieniu, wiedzą o nich co najwyżej historycy. Chociażby z takiego powodu, że pamięć o osobach, które sprzeciwiały się Hitlerowi w Niemczech, przez długie lata była niewielka. Dopiero bardzo późno zaczęto odkrywać, że były takie osoby, które się sprzeciwiały nazizmowi i że warto o nich pamiętać.
PAP: A czy ta pamięć wśród Niemców dziś ewoluuje? Czy mają świadomość, że oprócz Stauffenberga były jeszcze inne grupy oporu wobec Hitlera?
Dr Robert Żurek: Mają taką świadomość, uczą się tego w szkole. Często odwiedzają nas grupy turystów niemieckich albo często, kiedy niemieckie szkoły chcą nawiązać współpracę z polskimi szkołami, zabiegają o spotkanie w Krzyżowej, bo to jest dla nich ważne miejsce, w którym mogą się uczyć pewnych wzorców postaw obywatelskich.
Krąg z Krzyżowej jest dla nich ważny, bo uczy właśnie postawy odpowiedzialności, odwagi cywilnej, sprzeciwu wobec zła. A propagowanie takich postaw jest jednym z elementów niemieckiej edukacji obywatelskiej, która ma zapobiec odrodzeniu się dyktatury i rasizmu. Tak więc wiedza o Kręgu z Krzyżowej może w Niemczech nie jest masowa i bardzo żywa, ale jest.
Trochę inaczej jest z pamięcią o Stauffenbergu. Pamięć o nim jest żywa, dlatego że jego postawa jest najbardziej spektakularnym przejawem oporu. W wyniku zamachu na Hitlera zginęło bardzo wielu ludzi, zresztą nie tylko tych związanych ze spiskiem. Zamach był pretekstem dla hitlerowców, żeby „wykończyć” całą masę przeciwników, nawet tych, którzy nie mieli z nim nic wspólnego. Dlatego zamach i jego skutki, jako najbardziej spektakularne wydarzenie, pozostaje w żywej pamięci. Nie znaczy to jednak, że sama osoba Stauffenberga jest szczególnym wzorem dla Niemców, którzy jako społeczeństwo bardziej przywiązani są do myślenia nie w kategoriach poszczególnych bohaterów, tylko postaw. Postawa Kręgu z Krzyżowej – pewnej odpowiedzialności i obywatelskości – jest bliższa ich kulturze niż heroizm Staufenberga, którego poglądy na demokrację i postawa przed 1944 r. mogą budzić wątpliwości.
PAP: W Krzyżowej 12 listopada 1989 r. odbyła się Msza Pojednania. Właściwie do ostatniej chwili, zastanawiano się nad miejscem pojednania. Strona niemiecka zaproponowała Górę św. Anny, natomiast za Krzyżową opowiadał się Tadeusz Mazowiecki. Dlaczego w 1989 r. jako miejsce-symbol pojednania polsko-niemieckiego wybrano właśnie Krzyżową?
Dr Robert Żurek: Zaczęło się od tego, że strona polska nie zgodziła się na pomysł, aby kanclerz Helmut Kohl spotykał się z mniejszością niemiecką na Górze św. Anny. Trzeba było zatem znaleźć alternatywę, więc zaczęto szukać miejsca, które mogłoby symbolizować otwarcie nowego etapu w relacjach, a które jednocześnie było ważne dla Niemców. Uznano, że Krzyżowa może być takim miejscem, właśnie ze względu na to, że Krąg z Krzyżowej miał poglądy na Polskę i Europę zbliżone nie do Goerdelera czy von Stauffenberga, ale symbolizował Niemcy otwarte na Polskę, na Europę, Niemcy samokrytyczne, demokratyczne, obywatelskie, wolne od manii wielkości.
Pokazanie, że na tym fundamencie chcemy budować swoje pojednanie, było dla strony polskiej bardzo ważne. Tak się złożyło, że wiele osób z otoczenia premiera Mazowieckiego, jak i on sam, były od lat zaangażowane w dialog polsko-niemiecki i mocno związane chociażby z Klubem Inteligencji Katolickiej we Wrocławiu, który krótko wcześniej „odkrył” Krzyżową. To miejsce, mimo że w Polsce było kompletnie zapomniane, w tych środowiskach rezonowało. Doradcy premiera podpowiedzieli, że jest właśnie takie miejsce na Dolnym Śląsku i warto o nim przypomnieć sobie i innym.
PAP: W listopadzie 2014 r., z okazji 25. rocznicy Mszy Pojednania, w Krzyżowej została otwarta plenerowa wystawa „Odwaga i pojednanie”, przygotowana przez Muzeum Historii Polski przy współpracy Fundacji „Krzyżowa”. Czy, z perspektywy kilku lat, uważa Pan, że udało się wnieść coś nowego w postrzeganiu współpracy polsko-niemieckich, również w warstwie edukacyjnej?
Dr Robert Żurek: Przede wszystkim bardzo pozytywnie oceniam obecność tej wystawy w Krzyżowej i pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować Muzeum Historii Polski i polskim władzom państwowym za to, że udostępniły środki na ten cel. Wcześniej problemem Krzyżowej było to, że istniało tu jedynie miejsce pamięci o Kręgu z Krzyżowej, natomiast nie było w przestrzeni Krzyżowej takiego miejsca, które kierowałoby naszą myśl na relacje polsko-niemieckie i pojednanie polsko-niemieckie.
Dla nas jako Fundacji ważne jest podtrzymywanie pamięci o Kręgu z Krzyżowej, dlatego że godzi się, żeby upamiętniać i podtrzymywać pamięć o osobach, które wykazały się heroizmem, niezależnie od narodowości. Ponieważ miejsce związane z ich działalnością znalazło się w granicach państwa polskiego, to ten obowiązek spoczywa na Polakach, a my jako Fundacja chętnie go podejmujemy. Ale jest dla nas ważne, żeby Krzyżowa była tylko nie miejscem pamięci o niemieckiej grupie oporu, ale też miejscem, które łączy Polaków i Niemców wokół wspólnych wartości, zadań i wokół pojednania polsko-niemieckiego.
Proces pojednania między naszymi narodami, który był bardzo trudnym dziełem i nie jest jeszcze zakończony, ale który pokazuje, jak wiele można osiągnąć cierpliwym dialogiem i szukaniem dróg porozumienia, jest czymś, do czego powinniśmy się ciągle odwoływać. To nie przypadek, że przedstawiciele wielu innych narodów pytają nas, jak to zrobiliśmy, jakie wzorce mogliby od nas przejąć. Pojednanie to swego rodzaju towar eksportowy, którym możemy się pochwalić. Staramy się to w Krzyżowej robić – pokazywać osoby, inicjatywy, dzięki którym udało się przełamać wrogość, staramy się uczyć młodych ludzi postaw otwartości, szacunku dla drugiego, dialogu, porozumienia, ale też przywiązania do własnej tożsamości. Dialog i współpraca tylko wtedy są możliwe, kiedy prowadzą go dwie strony, które są świadome tego, kim są i wzajemnie szanują swoją odmienność.
PAP: Jak Pan jako przedstawiciel Fundacji „Krzyżowa” ocenia dzisiejsze relacje polsko-niemieckie?
Dr Robert Żurek: Nie obawiam się tego, że dwa państwa, które mają ze sobą nawet jak najlepsze relacje, wchodzą w jakiś spór, bo jest zupełnie normalne, że interesy nie zawsze są zbieżne. Lepiej jest szczerze i otwarcie wyartykułować, jakie mamy ze sobą problemy, niż udawać, że wszystko jest w porządku, mimo że wiemy, że problemy są.
Relacje polsko-niemieckie, choć generalnie dobrze się układają, nie zawsze są łatwe i co jakiś czas pojawiają się w nich jakieś nowe problemy. Z naszej strony mieliśmy wielki problem z panią Eriką Steinbach i jej narracją historyczną, która niestety nie spotkała się w Niemczech z należytym odporem. Mamy problem z tym, jak strona niemiecka wspiera Polonię w Niemczech – życzylibyśmy sobie, żeby to wsparcie było znacznie większe. Można by wymienić jeszcze szereg innych problemów, które mamy ze stroną niemiecką, a strona niemiecka również mogłaby wymienić problemy, które ma z nami. O tym należy otwarcie rozmawiać, czasami nawet mocno naciskać na drugą stronę, to wszystko jest uprawnione.
Niepokoi mnie natomiast silna retoryka konfliktu, pojawianie się emocji, narastanie atmosfery wrogości. Wolałbym, żeby politycy załatwiali kwestie sporne za zamkniętymi drzwiami, nie obciążając nimi obu społeczeństw. I by czynili to z dużą roztropnością. Nie wolno nam zmarnować tego wszystkiego, co udało się uzyskać dzięki pojednaniu. Trzeba pamiętać, że alternatywą dla dobrych relacji między Polakami i Niemcami jest wrogość. Pytanie, dokąd nas ona zaprowadzi.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)