I Jerozolima, i Warszawa są zainteresowane deeskalacją napięcia, które powstało - powiedział w poniedziałek szef KPRM Michał Dworczyk. Są pewne rozbieżności, ale nie rozwiążemy spraw, które nas różnią, bez dialogu - dodał.
"Wydaje się, że premier Netanjahu, tak jak premier Morawiecki, chciałby, żeby te nieporozumienia zostały jak najszybciej wyjaśnione" - powiedział Dworczyk w poniedziałek w TV Republika. Dodał, że "i Jerozolima, i Warszawa są zainteresowane deeskalacją napięcia, które powstało". Zaznaczył, że "są, oczywiście, pewne rozbieżności, ale bardzo budujące jest to, iż obaj premierzy ustalili, że powołane zespoły ds. dialogu historycznego rozpoczną prace".
Zdaniem Dworczyka, Polska i Izrael "nie rozwiążą tych trudnych spraw, które różnią kraje, bez dialogu". Według niego, Polskę i Izrael łączą dobre relacje, mimo że - jak mówił - "napięcia, które obserwujemy w ostatnich tygodniach są bardzo niepokojące i nie można ich lekceważyć". Szef KPRM podkreślił też, że Polska jest "jednym z lepszych, jeśli nie najlepszym sojusznikiem Izraela w Europie". "Myślę, że Izraelowi nie trzeba o tym przypominać" - dodał.
Zapytany o kontrowersje, jakie wywołało przyjęcie nowelizacji ustawy o IPN powiedział, że "termin może rzeczywiście nie był najszczęśliwszy, ale zawsze można było powiedzieć, że coś można było zrobić lepiej". "Należy oczywiście wyciągać konsekwencje i unikać w przyszłości takich sytuacji, ale w moim przekonaniu nie trzeba już tego roztrząsać" - dodał.
Dworczyk podkreślił też, że teraz trzeba poczekać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego, do którego prezydent Andrzej Duda skierował tę nowelizację. "Na pewno będziemy go respektować i postępować zgodnie z tym, jaki będzie" - zadeklarował.
Prezydent podpisał 6 lutego nowelizację ustawy o IPN. Następnie w trybie kontroli następczej skierował ją do Trybunału Konstytucyjnego. Prezydent chce, by Trybunał zbadał, czy przepisy noweli ustawy o IPN nie ograniczają w sposób nieuprawniony wolności słowa oraz kwestię tzw. określoności przepisów prawa.
Ustawa wprowadza przepis, zgodnie z którym każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę Niemiecką lub inne zbrodnie przeciwko ludzkości, pokojowi i zbrodnie wojenne, będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za "rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni".
Nowelizacja wywołała kontrowersje m.in. w Izraelu, USA i na Ukrainie. Krytycznie odniosły się do niej władze Izraela. Ambasador Anna Azari podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego obozu Auschwitz zaapelowała o zmianę nowelizacji. Podkreśliła, że "Izrael traktuje ją jak możliwość kary za świadectwo ocalałych z Zagłady". Amerykański Departament Stanu zaapelował do Polski o ponowne przeanalizowanie nowelizacji ustawy o IPN z punktu widzenia jej potencjalnego wpływu na zasady wolności słowa i "naszej zdolności do pozostania realnymi partnerami".
Na początku lutego, zgodnie z ustaleniami, które zapadły podczas ówczesnej rozmowy szefa polskiego rządu z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu, został powołany zespół ds. dialogu prawno-historycznego z Izraelem. Na czele zespołu stanął wiceszef MSZ Bartosz Cichocki. Identyczny zespół powstał w Izraelu.
W minioną sobotę, na Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium, podczas jednego z paneli dziennikarz Ronen Bergman, zwracając się do premiera Mateusza Morawieckiego ws. nowelizacji ustawy o IPN, przedstawił historię swojej urodzonej w Polsce matki, która przeżyła Holokaust, ale wielu członków jej rodziny zginęło, ponieważ zostali zadenuncjowani na Gestapo przez Polaków. Następnie oświadczył: "Gdybym opowiedział jej historię w Polsce, byłbym uznany za przestępcę? Co wy próbujecie zrobić? Dolewacie oliwy do ognia".
Odpowiadając na pytanie Bergmana, Morawiecki powiedział m.in.: "Jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane, jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy sprawcy (ang. perpetrators). Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy, czy ukraińscy - nie tylko niemieccy".
W Izraelu odebrano wypowiedź Morawieckiego jako stwierdzenie, że wśród sprawców Holokaustu byli także Żydzi i co wywołało ostrą reakcję. Premier Izraela uznał wypowiedź za "oburzającą", a lider izraelskiej Partii Pracy Awi Gabbaj powiedział, że brzmiała jak negowanie Holokaustu. Przewodniczący Światowego Kongresu Żydów Ronald S. Lauder w opublikowanym w nocy z soboty na niedzielę oświadczeniu potępił wypowiedź Morawieckiego, jako "absurdalną i niesumienną".
W niedzielę doszło do rozmowy telefonicznej premiera Morawieckiego z szefem izraelskiego rządu na ten temat. Po tej rozmowie w komunikacie Centrum Informacyjne Rządu podano, że premierzy rozmawiali o losach ludzi - Żydów i Polaków pod okupacją niemiecką. "Wyjaśnili także swoje stanowiska w odniesieniu do nowelizacji ustawy o IPN oraz szerszego zagadnienia, jakim jest konieczność wzmocnienia polsko-izraelskiego dialogu o pamięci historycznej" - napisano.
Dodano, że obie strony zgodziły się na powołanie wspólnych zespołów, w ramach których eksperci z obu krajów będą prowadzić - niczym nieskrępowane - badania historyczne, szczególnie dotyczące wydarzeń trudnych, o których rozmowa wymaga szczerości oraz odpowiedzialności, ale również wzajemnego szacunku i zrozumienia.
W komunikacie CIR zaznaczono, że strona polska liczy na kontynuację porozumienia z Izraelem, które zaowocuje wspólnym i godnym upamiętnieniem ofiar II wojny światowej; wśród narodów eksterminowanych były też osoby, które kolaborowały z okupantami. (PAP)
autor: Dorota Stelmaszczyk
dst/ mok/