Opera "I Capuleti e i Montecchi" Vincenzo Belliniego to najnowsza produkcja Opery Wrocławskiej. Premiera spektaklu w reżyserii Krystiana Lady odbędzie się w piątek.
Opera włoskiego kompozytora Vincenzo Belliniego o zwaśnionych rodach Capuletich i Monteccich powstała w 1830 r. Autorem libretta jest przyjaciel kompozytora Felice Romani. Dzieło, choć nawiązuje fabularnie do „Romea i Julii” Szekspira, nie jest jego adaptacją.
Jak podkreślił w środę na konferencji prasowej reżyser spektaklu Krystian Lada, nacisk położony jest tu nie na pojedynczych bohaterów, a na historię zwaśnionych rodów. To opowieść o świecie podziałów i konfliktów, które prowadzą do śmierci młodych kochanków z Werony.
Historia przedstawiona w libretcie opery rozegrała się w czasie sporu pomiędzy papieżem, a cesarzem, czyli Państwem Kościelnym popieranym przez Capuletich i Świętym Cesarstwem Rzymskim popieranym przez Monteccich. „Konflikt miał miejsce w XIII w. na obszarze obecnych Włoch. Capuleti popierający papieża dążą do niezależności Werony na prawach państwa-miasta, a Montecchi popierający cesarza pragną być częścią większej jedności” - mówił Lada. Dodał też, że kontekst historyczny powstania dzieła był dla niego bardzo ważny.
Zdaniem reżysera, w operze można znaleźć analogie z dzisiejszą sytuacją społeczną i polityczną w Europie. „Historia zatacza koło, kiedy popatrzymy na Europę XXI w., widać rozdarcie pomiędzy proeuropejskimi i nacjonalistycznymi ambicjami politycznymi, społeczeństwo Europy jest podzielone w podobny sposób, jak to miało miejsce w przypadku konfliktu Capuletich i Monteccich” - mówił Lada.
Jak podkreślił reżyser, w operze Belliniego nie znajdziemy prostych i jednowymiarowych odpowiedzi. „Siłą teatru jest metafora, i ta opera powinna nas inspirować do tego, aby zadawać sobie indywidualnie pytania na temat świata, w którym żyjemy” - powiedział.
Podczas wrocławskich spektakli w rolę Julii wcielą się Galina Benevich, Maria Rozynek-Banaszak i Hanna Sosnowska, a partie Romea zaśpiewają Katarzyna Haras-Kruczek i Aleksandra Opała.
Reżyser tłumaczył, że obsadzając solistki w roli Romea chciał nawiązać do przełomowego momentu w historii opery, kiedy to kobiety przez krótki czas śpiewały role heroicznych mężczyzn. „Pierwsza połowa XIX w. to moment, kiedy kompozytorzy sięgali do niskich głosów kobiecych, żeby zastąpić kastratów; było to jeszcze przed wschodem tenora w roli romantycznego kochanka” - powiedział Lada.
Jak przypomniał dyrektor Opery Wrocławskiej i kierownik muzyczny spektaklu Marcin Nałęcz-Niesiołowski, opera "I Capuleti e i Montecchi" jest kolejnym - po baletowej wersji „Romea i Julii” Prokofiewa - spojrzeniem na Weronę w repertuarze wrocławskiej opery. „To także pozycja, która w ostatnich kilkudziesięciu latach pojawiła się w Polsce tylko raz, w Operze Krakowskiej. Pokażemy więc dzieło, które jest praktycznie nieznane. W tej operze główne postacie mają niekończące się piękne melodie do zaśpiewania, a całość dopełnia chór poprzez bardzo ekspresyjne zakończenia każdej ze scen” - mówił Nałęcz-Niesiołowski.
Według niego, dzieło Belliniego jest kwintesencją muzyki bel canto i opery włoskiej. „Dzieło pokazuje kompozytora w całej pełni jego kunsztu” - powiedział dyrektor opery.
Opera "I Capuleti e i Montecchi" będzie miała premierę 23 marca, kolejne spektakle zaplanowano na 24 i 25 marca.(PAP)
autor: Agata Tomczyńska
ato/ rosa/