Rozpoczęliśmy budowę środowiska naukowego, które pokaże skomplikowanie rzeczywistości w czasie II wojny światowej - powiedział w środę prezes Instytutu Pamięci Narodowej Jarosław Szarek. Jak zapewnił, nie będzie monopolu na opowieść o relacjach polsko-żydowskich.
W ubiegłą środę premier Mateusz Morawiecki w Warszawie oraz premier Izraela Benjamin Netanjahu w Tel-Awiwie podpisali wspólną polsko-izraelską deklarację, w której podkreślono m.in. brak zgody na przypisywanie Polsce lub całemu narodowi polskiemu winy za okrucieństwa nazistów i ich kolaborantów, potępienie przez oba rządy wszelkich form antysemityzmu i odrzucenie antypolonizmu oraz innych negatywnych stereotypów narodowych. Tego samego dnia parlament uchwalił, a prezydent podpisał nowelę ustawy o IPN, uchylającą przepisy karne za przypisywanie Polakom odpowiedzialności za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej.
Szarek, który był gościem TV Republika, ocenił, że w wyniku trwającej od stycznia międzynarodowej batalii wokół nowelizacji tych przepisów IPN "poniósł straty, ale nadal robi to, co do niego należy". "Na pewno wiele osób zerwało z nami współpracę (...), ale też nigdy wcześniej nie mieliśmy złudzeń, jak wygląda spojrzenie na Polskę, jak wyglądają te relacje i mimo że badanie stosunków polsko-żydowskich nie jest głównym nurtem, którym się zajmuje IPN, to my rozpoczęliśmy jeszcze przed wybuchem tej dyskusji, jaką wywołała zmiana ustawy o IPN, budowę środowiska naukowego i efekty tego będą" - powiedział.
Jak dodał, "nie będzie monopolu na opowieść o relacjach polsko-żydowskich". "My pokażemy skomplikowanie, kontekst rzeczywistości w czasie II wojny światowej. Pokażemy to Polakom, ale pokażemy to też na tyle, na ile możemy, na Zachodzie. Tam wiedza o realiach II wojny światowej jest, można powiedzieć, żadna. Tam wojna zaczęła się w 1941 r. tak naprawdę - to jest z perspektywy amerykańskiej" - stwierdził prezes IPN.
Pytany, czy można mówić o konkretnych przedsięwzięciach, które podważają ustalenia takich badaczy, jak np. prof. Jan Grabowski z Ottawy, Szarek odparł, że "to już dawno się stało". "Pani dr Krystyna Samsonowska i pan prof. Bogdan Musiał (...) pokazali, że zupełnie te badania nie odzwierciedlają faktów. Zresztą teraz młody historyk udowodnił i pokazał, że pan Grabowski korzystał tylko z jednego archiwum na siedem, które opisują tę wojenną rzeczywistość w Dąbrowie Tarnowskiej" - powiedział.
Prezes IPN zwrócił także uwagę na to, że "walczymy o naszą opowieść o historii na Zachodzie", tymczasem warto "zacząć od małej rzeczy tutaj w Polsce". Jako przykład przytoczył zniszczony budynek po dawnym obozie koncentracyjnym w Działdowie. "To jest niemalże w centrum miasta i od wielu lat te budynki, dachy się pozapadały. Lokalne stowarzyszenie działa na rzecz uratowania tego miejsca. To się zamienia w ruiny. Wiem, że dla władz miasta to jest ciężar, ale to jest zadanie samorządu, państwa i IPN. My jesteśmy aktywni, pomagamy, nagłaśniamy tę sprawę, ale to jest wysiłek wielu instytucji" - podkreślił.
Uchwalona w ubiegłym tygodniu nowelizacja ustawy o IPN uchyla przepisy wprowadzone styczniową nowelą: art. 55a, który grozi karami grzywny i więzienia za przypisywanie polskiemu narodowi i państwu odpowiedzialności m.in. za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej i art. 55b, który głosi, że przepisy karne mają się stosować do obywatela polskiego oraz cudzoziemca - "niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu".
W uzasadnieniu tych zmian, przygotowanych przez rząd, podkreślono, że "bardziej efektywnym sposobem ochrony dobrego imienia Rzeczypospolitej Polskiej i Narodu Polskiego, biorąc pod uwagę cel ustawy, będzie wykorzystanie narzędzi cywilnoprawnych".
Przepisy uchwalonej w styczniu noweli ustawy o IPN, którą przygotowało Ministerstwo Sprawiedliwości w intencji walki ze sformułowaniami typu "polskie obozy śmierci", wywołały krytykę m.in. ze strony Izraela i USA. (PAP)
autor: Daria Porycka
dap/ son/