Afrykanie wierzą, że albinosi są nieśmiertelni, że zranienie ich nie zagraża życiu - powiedział PAP Tito D. Ntanga, załozyciel Albino Revolution Cultural Troupe - zespołu, który przez sztukę walczy z prześladowaniem albinosów w Afryce. Grupa wystąpiła podczas wrocławskiego Brave Festival.
PAP: Jaka jest sytuacja albinosów w Tanzanii?
Tito D. Ntanga: Życie w skórze Albinosa jest w Tanzanii szczególnie trudne. Jest ogromna bariera między ludźmi nazywanymi normalnymi a albinosami. Społeczeństwo nie rozumie, kim są albinosi. Większość uważa, że nie jesteśmy ludźmi, a magicznymi stworzeniami o nadprzyrodzonych mocach, np. znikania i pojawiania się. Obcinają nam części ciała i robią z nich amulety, które mają przynieść im szczęście i bogactwo, ponieważ wierzą, że jesteśmy nieśmiertelni i okaleczenie nas nie zagraża naszemu życiu. Kolejnym problemem jest mały dostęp do wiedzy. Częściowo wynika on z niechęci czarnoskórych Afrykanów, a częściowo z tego, że albinosi potrzebują specjalnej edukacji, ponieważ z powodu choroby bardzo słabo widzą. Uzyskanie wykształcenia jest czymś, co otwiera dostęp do lepszego życia w Tanzanii. Ważne jest również kształcenie się w zakresie sztuki. Bycie artystą pozwala na utrzymanie siebie i rodziny w Tanzanii oraz podróżowanie po świecie. Kolejnym problemem jest to, że albinosi rzadko mogą zawrzeć związki małżeńskie mimo chęci. Te wyzwania, przed którymi stoimy, dotyczą całej Afryki.
PAP: Czy rząd twojego kraju pomaga albinosom?
Tito D. Ntanga: Sytuacja ludzi chorych na albinizm w Tanzanii zmienia się, ponieważ rząd zwrócił uwagę na dyskryminację. Zorganizowano np. specjalny program edukacyjny dla dzieci z albinizmem oraz innych chorych afrykańskich dzieci. Prowadzone są rejestry, które odnotowują, gdzie żyjemy i co robimy. W ten sposób próbuje się nas chronić. Albinosi w miastach są bezpieczniejsi. Na wsiach nadal zdarzają się ataki na nas. Domy w wioskach są bardzo prymitywne, wykonane są z nietrwałych materiałów, więc bardzo łatwo można się do nich włamać. Z tego powodu wiele osób przeprowadza się do miast.
PAP: Z jakimi trudnościami zmagaliście się na początku działalności Albino Revolution Cultural Group?
Tito D. Ntanga: Na początku nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać. Wchodziliśmy w dobrze ugruntowaną tradycję. Afrykańskie środowisko artystyczne jest hermetyczne i również nietolerancyjne dla albinosów. Mieliśmy wiele kłopotów. Tanzańczycy w nas nie wierzyli. Postrzegali nas przez pryzmat choroby, mówili, że nie jesteśmy w stanie wykonywać żadnej pracy swoimi rękoma. Myśleli, że podczas występów połamiemy sobie nogi. Nie byliśmy tak oklaskiwani jak np. w Europie.
PAP: Jak grupy takie, jak Albino Revolution Cultural Troupe, mogą wpłynąć na świadomość społeczeństwa?
Tito D. Ntanga: Misją Albino Revolution Cultural Troupe jest edukacja poprzez sztukę. Organizujemy programy nauczania. Wierzymy, że sztuka jest bronią. Dzięki mojej twórczości mogę dotrzeć do większej liczby ludzi, jak np. teraz - wczoraj się nie znaliśmy, a teraz siedzimy i dyskutujemy o problemach albinosów. Z resztą pierwszy raz nasz program realizowaliśmy na dużej lokalnej konferencji u nas, w Tanzanii. Występujemy również w szkołach i na uczelniach. Uczniowie, którzy nie byli zaznajomieni z albinizmem, teraz bardzo chcą nas oglądać. Wcześniej nie rozumieli, że my umieramy, kiedy nas okaleczają, teraz rozumieją, że jesteśmy ludźmi. Ważne, żebym to ja jako ktoś, kto z autopsji wie, czym jest albinizm, edukował ludzi, mówił, co myśli, pokazywał, co mogę robić i co robię. Nie możesz zrobić tego na przykład ty, ponieważ nie jesteś albinosem. Tylko ja mogę to wyjaśnić, ponieważ przeżywam to sam. Dlatego potrzebujemy funduszy na nasz program edukacji społeczeństwa, na transport, jedzenie, zakwaterowanie podczas tras koncertowych. Poprzez nasz program sytuacja albinosów zmienia się, dzieje się to jednak bardzo wolno, ponieważ brakuje nam wsparcia.
Albino Revolution Cultural Troupe składa się obecnie z 10 członków, z których ośmiu choruje na bielactwo. Ich muzyczno-taneczny występ na Brave Festival był pierwszym w Europie w historii grupy.(PAP)
autor: Olga Łozińska
rozmawiała: Olga Łozińska
oloz/ wj/