Zawsze w okolicy Święta Niepodległości ze szczególnym rozrzewnieniem patrzę na fotografię ze zbiorów mojej babci, Apolonii Ludwińskiej. Na zdjęciu jest uwiecznione rodzeństwo Wesołowskich: Apolonia, Maria, Józef, Eugeniusz. Dziewczynka w centrum, to moja babcia, Apolonia. Imienia trzeciej dziewczynki nie znam. To dzieci Jana Wesołowskiego i Karoliny z domu Jakubowskiej, rodzina ziemiańska, mieszkająca w Opolu Lubelskim, gdzie patriotyzm w wychowaniu dzieci znajdował się na ważnym miejscu.
Zdjęcie zostało zrobione w 1917 roku, w Opolu Lubelskim. Fotografia, ze względu na pozę dzieci i podpis, umieszczony na górze, ma charakter wybitnie patriotyczny. Niewinne dzieci, wznosząc ręce i oczy ku niebu, modlą się o wolność dla Polski. Jest rok 1917. Napis: ”Boże! Zbaw Polskę! Rok 1917” wywołuje szczególne uczucia. Chcę wierzyć, że naprawdę, widoczne na zdjęciu rodzeństwo moich przodków wymodliło wolność dla Polski…
Historia dopisała w tej rodzinie i dramatyczna kartę: klęczący na dole, mały Józio, zginął w Katyniu. Jego symboliczny grób znajduje się w Lublinie, na cmentarzu przy ul. Lipowej, gdzie jest pochowana również Apolonia.
Babcia Apolonia wyszła za mąż za Stanisława Ludwińskiego. Dziadek, Stanisław Ludwiński, był typem cichego i skromnego człowieka, urzędnika. Na jednej z fotografii, pochodzącej z 1920 roku, widać go tuż po ukończeniu edukacji, jeszcze w mundurku szkolnym, jak się wydaje. Więcej światła na historię rzuca inna fotografia, od jego kolegów. Na odwrocie fotografii, na której prezentuje się dwóch przyjaciół dziadka, można przeczytać: „Na pamiątkę P. h. Ludwińskim w dowód naszej przyjaźni z powodu powołania mnie w szeregi armii polskiej ofiarowuję swoją podobiznę. Opole 24 VII 1920”. Podpis nieczytelny. Jak się okazuje, taką pamiątkowa fotografię przed pójściem do wojska zrobił także dziadek Ludwiński. Czy to właśnie ta? O tym, ze w 1920 r. również został powołany do wojska, można przeczytać w życiorysie, składanym do pracy (kopia zachowała się w rodzinnym archiwum. „Od dnia 20 lipca 1920 do dnia 17 IV 1921 odbywałem służbę wojskową oraz ponownie powołany do służby wojskowej od dnia 20 IV 1922 do dnia 24 XI 1923 r.” Wydaje się więc, że przyjaciele zostali powołani do polskiego wojska w tym samym czasie, oczywiście byli wielce dumni z tego powodu.
Stanisław Ludwiński był więziony przez Niemców podczas okupacji na Zamku Lubelskim. Zamek w Lublinie, podobnie jak Pawiak w Warszawie i więzienie Montelupich w Krakowie, miał charakter tymczasowego odosobnienia i śledczego więzienia gestapo. Podczas jednego z przesłuchań, miał być uderzony wojskowym butem w ucho, skutkiem tego, do końca życia był głuchy na jedno ucho. Gdy dziadek został uwięziony, babcia osiwiała całkowicie w jedną noc…
Ludwińscy wychowali czwórkę dzieci: Teresę, Kazimierza, Antoniego i Jadwigę. Sympatyczne b wydawało mi się, ze babcia zdrobniała imiona swych dzieci: Teresa byłą Tenią, Kazik był Ziuńkiem, Antoni Tośkiem a Jadwiga, moja mama Jagódką.
Wróćmy jednak do babci Apolonii. Znana była z tego, ze bardzo wystawnie podejmowała gości w dniu swych imienin. Przypadały one 9 lutego, zawsze było to w karnawale. Na przyjęcie szykowała obiad, ale obowiązkowym punktem menu były pączki. Pączki babci! Niech schowa się Blikle i wszyscy inni wytwórcy pączków. Tamte były puszyste, „wstawały” po ściśnięciu, a świeżość zachowywały ponad tydzień. Wszystko przez to, ze babcia na te słynne pączki kupowała najlepsze produkty od gospodyń; Mąkę, jajka, masło, smalec… Jak sama opowiadała, tradycji stało się zadość także podczas okupacji, którą rodzina Ludwińskich spędziła w Lublinie. Babcia miała zawsze piękne, długie, gęste włosy. Jeżdżąc na wieś, po wiktuały na pączki, masło chowała… w upiętych włosach, w koku! Udało się, a pączki były znów najważniejszym punktem imieninowego obiadu.
W galerii rodzinnych fotografii są też te najstarsze, przedstawiające moich pradziadków: Jana i Karolinę Wesołowskich. Zrobione w studio fotograficznym, prezentuje małżeństwo usadowione na specjalnym tle. Co ciekawe, oboje trzymają w ręku książki. Prababcia wydaje się być osobą stylową; wystarczy spojrzeć na jej nakrycie głowy, długa suknię. Fotografia pochodzi z 1912 roku.
Prawdopodobnie pradziadka pokazuje inne zdjęcie, zrobione w 1818 roku w dniu 3 maja. Szyld głosi: „Oddział Handlowy w Lubelskiem Towarzystwie Rolniczem. Filja. Są też daty: 1791-1918. Flagi i orzeł z podpisem „Witaj Majowa Jutrzenko” sugeruje, że zdjęcie zrobiono właśnie z okazji tego święta.
Fotografie, które tu pokazuję, uratowałam przed spaleniem. Po śmierci babci, naszykowane do spalenia, pozbierałam, niektóre sklejając, gdyż były podarte. Cieszę się, ze uratowałam ten skrawek historii.
Dorota Kieras