Zabytkowy dzwon z cyrylicą z Muzeum w Darłowie (Zachodniopomorskie), datowany pierwotnie na XVIII-XIX w., jest dużo starszy i pochodzi z pierwszej połowy XVI w. "To niesamowite znalezisko" - mówi prof. Adrian Jusupović z Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, który ustalił nowe datowanie.
Zabytkowy dzwon ze spiżu, o wysokości 53 cm, wystawiony w Zamku Książąt Pomorskich, siedzibie Muzeum w Darłowie, historyk zobaczył w drugiej połowie lipca podczas spędzanego z rodziną urlopu.
"Kiedy wychodziłem z kaplicy zamkowej, zaintrygował mnie dzwon z cyrylicą, który znajdował się w samym jej rogu. Na pierwszy rzut oka cyrylica wyglądała na XV-XVI-wieczną, ale dzwon, według opisu, był datowany na XVIII-XIX wiek. Traf chciał, że był na miejscu opiekun wystawy, pan Karol Matusiak, którego o to zapytałem. Dowiedziałem się, że dotychczas nikt nie był w stanie odczytać napisu cyrylicznego" – powiedział w rozmowie z PAP dr hab. Adrian Jusupović, prof. IH PAN.
Dodał, że przyglądając się dzwonowi, zauważył datę – rok 7039 od stworzenia świata, a więc zapis stosowany w cerkwi prawosławnej i w kulturze ruskiej. W kalendarzu gregoriańskim to okres od 1 września 1530 r. do 31 sierpnia 1531 r. Badacz, otrzymawszy od muzeum zdjęcia inskrypcji, przetłumaczył je, a po dwóch dniach odwiedził instytucję, aby raz jeszcze przyjrzeć się zabytkowi i napisom.
Inskrypcja na dzwonie głosi "Roku 7039 (1531 r.) odlany dzwon ten dla klasztoru Dającej Życie Trójcy, Mikołaja Cudotwórcy, Opieki Świętej Bogurodzicy i Kapłana Michała przy pobożnym wielkim księciu całej Rusi Wasylu Iwanowiczu, przy arcybiskupie Nowogrodu Wielkiego i Pskowa władyce Makarym i przy Ihumenie Hiobie".
"Data zgadza się z biografiami osób wymienionymi na dzwonie: jest Wasyl III Iwanowicz, syn Iwana III Srogiego i bizantyńskiej księżniczki Zofii Paleolog, który ok. 1531 r. rzeczywiście żył, jest – obecnie święty – Makary, ówczesny arcybiskup Nowogrodu i Pskowa, późniejszy metropolita moskiewski. Jest także ihumen (przełożony monastyru – PAP) Hiob, wzmiankowany w spisie ihumenów klasztoru kłopskiego, w pobliżu Nowogrodu Wielkiego. Sam dzwon wisiał właśnie w monastyrze Michała Kłopskiego, Świętej (Życiodajnej) Trójcy" – wyjaśnił historyk.
Informację na temat dzwonu, wraz z inskrypcją, badacz odnalazł w publikacji z 1860 r., dotyczącej klasztorów nowogrodzkich, w której znajduje się także opis monastyru kłopskiego. Według niej odlane zostały dwa takie dzwony – ważące ok. 147 kg i ok. 245 kg (dzwon z Darłowa nie został jeszcze zważony) – z takimi samymi inskrypcjami.
Dotychczasowe trudności z odczytaniem inskrypcji – jak zauważył historyk – wiążą się z niedostatkiem po 1989 roku badaczy zajmujących się Rusią i wschodem. "Napis jest w języku staroruskim, który posiada znaki specjalne, a litery, które tworzą datę, złożone są z cyfr cyrylickich. W Polsce jest obecnie bardzo niewielu badaczy, którzy potrafią dokonać odczytu" – wyjaśnił prof. Jusupović.
Tajemnicą pozostaje, jak dzwon znalazł się w Darłowie. Możliwe, że ma to związek ze spaleniem i rabunkiem kłopskiego monastyru, którego Szwedzi dokonali w 1611 r. "To intrygujące, ponieważ wiemy, że jest to obecnie najstarszy zachowany dzwon z Nowogrodu. Wiele dzwonów – poza tym, że zostały wywiezione przez Szwedów – w czasie akcji bolszewickiej, tzw. kampanii antydzwonowej w latach 20. XX w., zostało zabranych na złom i przetopionych" – wskazał prof. Jusupović.
Klasztor został odbudowany w latach 1631-1642, a oba dzwony wymienione zostały jako część majątku klasztoru w publikacji z 1860 r., ale - jak wskazał badacz - bez kwerend archiwalnych nie ma możliwości zweryfikowania, czy rzeczywiście nadal znajdowały się na terenie monastyru, czy też informacje o nich zostały przepisane bez sprawdzenia ze stanem faktycznym.
Informacji o wcześniejszych losach dzwonu nie posiadają także muzealnicy. Jak przekazał PAP Karol Matusiak z darłowskiego muzeum, księgi inwentarzowe wraz z częścią zbiorów z przedwojennego Kreisheimatmuseum, założonego na początku XX w. przez Karla Rosenowa, zaginęły po II wojnie światowej, gdy instytucja została splądrowana. "Aktualne księgi inwentarzowe założone w latach 70. zawierają jedynie lapidarne adnotacje, że dany zabytek +pochodzi z Heimatmuseum+ (?) i obecnie znajduje się w zbiorach muzealnych" – wskazał Matusiak.
Prof. Jusupović rozpoczął badania zabytku, muzealnicy planują m.in. zważyć dzwon i na prośbę historyka zajrzeć do jego wnętrza, by sprawdzić, czy nie zachowały się tam znaki ludwisarskie. Aby dotrzeć do bogatszych materiałów na temat zabytku, konieczne będą jednak kwerendy w archiwach rosyjskich, a także prawdopodobnie w szwedzkich i niemieckich.
"To niesamowite znalezisko. Powszechnie uważano dotąd, że dzwon, który znajduje się w Darłowie, przepadł, został zniszczony. +Odnalazł się+ w dosyć niezwykły sposób. Był przecież dostępny, widziały go setki, tysiące osób – a nikt nie powiązał go wcześniej z klasztorem" – powiedział prof. Jusupović.
Dodał, że zainteresowani odkryciem są m.in. badacze rosyjscy i ukraińscy. "Trwają spory, czy w pierwszej połowie XVI w. istniała cerkiew Opieki Bogurodzicy. Skoro jednak to wezwanie zostało zapisane na dzwonie, to znaczy, że cerkiew rzeczywiście istniała już w 1531 r." – podkreślił naukowiec.
Zarówno historyk, jak i muzealnicy zwracają się też z prośbą do osób, które znają losy zabytku w czasie II wojny światowej.(PAP)
autorka: Elżbieta Bielecka
emb/ zan/