Na terenie wykopalisk w Pompejach na południu Włoch ukradziono fragment starożytnego fresku. To kolejny cios dla tego bezcennego zabytku archeologii, o którym głośno jest na świecie z powodu fatalnego stanu i planów wielkiej konserwacji.
Nikt nie wie, co stało się z freskiem przedstawiającym boginię Artemidę siedzącą przed swym bratem Apollo. Znajdował się on na ścianie Domu Neptuna, który jest na liście przeznaczonych do wielkiego remontu ruin budynków starożytnego miasta zniszczonego prawie 2 tysiące lat temu przez wulkan Wezuwiusz. Obecnie rozpadają się one w szybkim tempie z powodu zaniedbań w konserwacji i braku ochrony przed skutkami złej pogody. W ostatnich latach właśnie z tego powodu zawaliło się tam wiele antycznych murów.
Po wykrytej przez strażnika kradzieży fresku prowadzone jest międzynarodowe dochodzenie, we współpracy z policją innych krajów, a także wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, wszczęte na wniosek włoskiego Ministerstwa Kultury.
Według śledczych pewne jest jedynie to, że fragment fresku o średnicy 20 centymetrów, znajdującego się na terenie zamkniętym dla zwiedzających, został wycięty ze ściany przez eksperta.
Wiadomość o kradzieży w Pompejach z konsternacją przyjęła Komisja Europejska, która postanowiła wyasygnować ponad 100 milionów euro na ratowanie słynnych wykopalisk.
Unijna komisarz do spraw edukacji i kultury Andrulla Wasiliu powiedziała we wtorek agencji Ansa: „Jestem bardzo zasmucona. Odpowiedzialni za ten bezmyślny wandalizm powinni się wstydzić”.
„Ograbili oni wszystkich obywateli, zarówno włoskich, jak i europejskich, z bezcennego dziedzictwa, które należy do przyszłych pokoleń” - dodała komisarz UE.
Przypomina się, że już w 2012 roku w związku z koniecznością prowadzenia stałego nadzoru tego największego na świecie terenu muzealnego pod gołym niebem zapowiadano, że zainstalowanych tam zostanie 400 kamer. Projekt ten nie został dotychczas zrealizowany.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ mc/