Zamach bombowy na kawiarnię Rolando w centrum Madrytu, przeprowadzony pół wieku temu przez baskijskich terrorystów z ETA, był przełomowy w historii tej organizacji, która weszła wówczas na wyższy poziom przemocy – powiedział PAP Gaizka Fernandez, kierownik działu badań w hiszpańskim Centrum Pamięci Ofiar Terroryzmu.
Do zamachu na madrycką kawiarnię Rolando doszło 13 września 1974 roku. Wskutek wybuchu na miejscu zginęło 11 osób, a dwie kolejne zmarły z powodu odniesionych obrażeń. Ponadto wybuch ranił około 70 osób.
„Był to pierwszy masowy atak w długiej historii ETA” – można przeczytać w katalogu wystawy Centrum Pamięci Ofiar Terroryzmu w miejscowości Vitoria-Gasteiz. Zamiast przyznać się do zbrodni, ETA zrzuciła winę na skrajną prawicę i reżim frankistowski, biorąc odpowiedzialność za atak dopiero w 2018 roku – piszą Gaizka Fernandez i Ana Escauriaza, autorzy katalogu.
ETA (bask. Euskadi Ta Askatasuna – Baskonia i Wolność) to separatystyczna organizacja terrorystyczna, której celem była niepodległość położonego w północnej Hiszpanii Kraju Basków. Pierwszy atak terroryści przeprowadzili już w październiku 1959 roku, kilka miesięcy po powstaniu organizacji.
To jednak zamach bombowy na kawiarnię Rolando był punktem zwrotnym w historii ETA – podkreśla Fernandez w rozmowie z PAP. „Po raz pierwszy zdecydowano się na przeprowadzenie masowego ataku w stylu włoskich neofaszystów, Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) i niektórych grup palestyńskich” – dodaje historyk.
Fernandez zauważa, że 95 proc. z ponad 850 morderstw dokonanych przez baskijskich terrorystów z ETA miało miejsce po 1976 roku, czyli już po śmierci generała Francisco Franco, w latach 1939-1975 dyktatora Hiszpanii. Reżim Franco dławił przejawy baskijskiego nacjonalizmu.
Sprawcy ataku, Bernard Oyarzabal Bidegorri i Maria Lourdes Cristobal Elhorga, nigdy nie zostali złapani. Po wybuchu przez dwa tygodnie ukrywali się pod Madrytem, po czym udało im się zbiec do Francji, gdzie przez pół wieku wiedli spokojne i dostatnie życie.
Fernandez zauważa, że 95 proc. z ponad 850 morderstw dokonanych przez baskijskich terrorystów z ETA miało miejsce po 1976 roku, czyli już po śmierci generała Francisco Franco, w latach 1939-1975 dyktatora Hiszpanii. Reżim Franco dławił przejawy baskijskiego nacjonalizmu.
„Kiedy w Hiszpanii rozpoczęła się transformacja demokratyczna, ETA zastosowała najwyższy poziom przemocy, ponieważ jej celem nie była demokracja, ale niepodległość Baskonii” – uważa Fernandez.
W połowie sierpnia dziennik „El Pais” napisał, że w Hiszpanii trwa proces wypuszczania z więzień członków ETA. Po odbyciu większości wyroku są oni zwalniani pod warunkiem przestrzegania szeregu ograniczeń, m.in. dotyczących przemieszczania się i wystąpień publicznych.
Według danych Stowarzyszenia Ofiar Terroryzmu (AVT), od 2019 roku hiszpańskie sądy zgodziły się na warunkowe zwolnienie 38 członków ETA; tylko w tym roku miało miejsce siedem takich przypadków.
„Terroryści, którzy odsiadują swoje wyroki, wychodzą z więzienia, jak przestępcy w innych krajach na świecie” – zauważa Fernandez. „Dziwne w Kraju Basków jest to, że mamy mniejszość obywateli, którzy oddają hołd mordercom, jakby byli bohaterami, wyrządzając ogromną krzywdę ofiarom terroryzmu” – dodaje.
„Choć sama ETA już nie istnieje, to wciąż istnieje środowisko ETA, które ma polityczną reprezentację i wpływy. Usprawiedliwia ono terrorystyczną przemoc i wierzy, że cel usprawiedliwia krwawe środki” – podkreśla Fernandez.
Historyk nie uważa jednak, że w Kraju Basków może dojść w najbliższej przyszłości do powrotu przemocy. „ETA złożyła broń, ponieważ została całkowicie pokonana przez rządy prawa. Nawet najwięksi fanatycy rozumieją, że nowa grupa terrorystyczna nie miałaby szans” – podkreśla.
Fernandez przestrzega jednak, że brak zapobiegania radykalizacji może w dłuższej perspektywie doprowadzić do powrotu do aktów przemocy.
Z Madrytu Marcin Furdyna (PAP)
mrf/ ap/