W opublikowanym w środę wywiadzie dla dziennika „taz” były działacz antysystemowej opozycji politycznej w NRD i były deputowany Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) do Bundestagu Markus Meckel sprzeciwił się planom wzniesienia w Berlinie osobnego pomnika polskich ofiar hitleryzmu.
"Oczywiście ważne jest, by przypominać o tych ofiarach. Ale dlaczego tylko o tych? Byłoby według mnie błędem, gdybyśmy zaczęli teraz oddzielnie czcić ofiary wojny według ich narodowości. Także ofiary ukraińskie, rosyjskie i, jak już mówiłem, na Białorusi liczą się w milionach. Pojawiłoby się także w pewnym momencie pytanie, czy budujemy pomniki tylko wtedy, gdy chodzi o miliony. Jak uzasadniałoby się, że jednemu narodowi poświęca się pomnik, a innemu nie? A co z setkami tysięcy ofiar greckich? Nie można tu wytyczyć żadnej sensownej granicy bez wywoływania wrażenia cynizmu. Intencja pomysłu jest dobra, ale on sam nie jest dobry" - powiedział Meckel.
Na pytanie, czy za zbudowaniem takiego pomnika nie przemawia okoliczność, że w Niemczech prawie się nie wie o 3 mln nieżydowskich polskich ofiar i o zagładzie Warszawy w 1944 roku, polityk odparł: "Nie. Pomnik przypomina o czymś, co jest znane. Cierpienia Polaków pod niemiecką okupacją nie są raczej znane, podobnie jak cierpienia narodów sąsiadujących z nimi od wschodu. Dlatego lepszym wyborem jest centrum dokumentacyjne, informujące o niemieckiej okupacji Europy. Pozwoli ono zaznajomić się ze specyfiką prowadzonej na wschodzie wojny na wyniszczenie i pokazać, czym różniła się ona od okupacji na zachodzie".
Meckel zaznaczył, że uwzględni się także różnice między reżimami okupacyjnymi w Polsce, na Ukrainie i na przykład na Bałkanach. "Ważna byłaby współpraca z naukowcami z tych krajów, ale byłby to projekt niemiecki. Iluzją jest budowanie dzisiaj wspólnego centrum z Rosją czy Polską. Przykładem jest tu postępowanie, jakie wybrał pierwszy dyrektor muzeum II wojny światowej w Gdańsku Paweł Machcewicz - utworzył muzeum we współpracy z międzynarodowymi naukowcami".
Dziennikarz „die tageszeitung” zareagował na to od razu uwagą "tak międzynarodowymi, że PiS niezwłocznie zwolnił go ze stanowiska". Od siebie Meckel dodał: "To pokazuje, jak problematycznym byłoby tworzenie miejsca pamięci wspólnie z polskim rządem".
Jak jednocześnie przypomniał, istnieje już nawet jeden polski pomnik ofiar wojny, "ale niestety zły". Jest to odsłonięty w 1972 roku w parku Fredrichshain w ówczesnym wschodnim Berlinie Pomnik Żołnierza Polskiego i Niemieckiego Antyfaszysty. Według Meckela, stanowi on "relikt z czasów NRD, który w zakłamany sposób symbolizuje przyjaźń niemiecko-polską. Ma on jednak już teraz (faktycznie od chwili odsłonięcia - przyp. PAP) właściwe i godne zachowania motto +Za naszą i waszą wolność+. Trzeba go ukształtować całkowicie na nowo i uzupełnić wystawą na wolnym powietrzu".
Zdaniem Meckela, odnowiony pomnik powinien informować zarówno o wysiłku zbrojnym i martyrologii narodu polskiego podczas II wojny światowej, jak też o polskim wkładzie w prowadzoną przez Niemców w ciągu dwóch stuleci ich własną walkę o wolność i demokrację - od spotkania studentów w Hambach w 1832 roku po ruch "Solidarności". Nie wyjaśnił jednak, kto miałby zrealizować związane z tym prace. (PAP)
dmi/ mal/