18 czerwca 1949 r. przed sądem wojskowym w Warszawie stanął Adam Doboszyński, publicysta, działacz ruchu narodowego. Prokurator Stanisław Zarakowski stwierdził, że „Proces Adama Doboszyńskiego stawia pod pręgierz wyznawców obcych ideologii, którzy wyrzekli się własnej ojczyzny, którzy od dawna przestali być Polakami, idąc na służbę obcych wywiadów (…) odsłania dzieje współczesnej Targowicy”.
Adam Doboszyński urodził się w 1904 r. w Krakowie. Skończył studia na Politechnice Gdańskiej. Prowadził firmę budowlaną i gospodarował we własnym majątku rolnym. W 1931 r. wstąpił do Obozu Wielkiej Polski, w 1934 r. do Stronnictwa Narodowego. Był jego lokalnym działaczem w województwie krakowskim. Prowadził działalność publicystyczną.
W 1936 r. zorganizował tzw. najazd na Myślenice, w czasie którego podpalono synagogę i niszczono sklepy żydowskie.
Brał udział w kampanii wrześniowej. W latach 1940-1946 przebywał na emigracji, głównie w Wielkiej Brytanii, także zajmując się pracą publicystyczną.
Doboszyński przedostał się nielegalnie w końcu grudnia 1946 r. do kraju, i nawiązał kontakty z ludźmi z kręgów narodowo-katolickich. 3 lipca 1947 r. został aresztowany przez władze bezpieczeństwa.
Po trwającym niemal dwa lata śledztwie oskarżony został o to, że w latach 1933-1945 był agentem niemieckiego wywiadu, „inspirował społeczeństwu polskiemu faszystowską doktrynę polityczną i filoniemicką orientację, organizując ponadto pogromy antysemickie”. Drugi punkt oskarżenia mówił o działaniu w latach 1944-1947 w interesie i na rzecz m.in. amerykańskiego wywiadu i organizowaniu Stronnictwa Katolicko-Narodowego, mającego służyć jako „ośrodek dywersji politycznej i wywiadu.”
W wydanym wkrótce po wyroku stenogramie z rozprawy, w ostatnim słowie Doboszyński stwierdził, że nigdy nie był na służbie niemieckiej, ani żadnej innej. Jest to streszczenie jego wypowiedzi, która brzmiała: „W tej chwili, w obliczu śmierci, której żąda dla mnie pan prokurator, jako wierzący katolik podtrzymuję całą mocą tę przysięgę na rany i mękę Chrystusa – i dodam w tej chwili – na zbawienie duszy mojej, że nie byłem nigdy w służbie niemieckiej, amerykańskiej ani żadnej innej”.
Akt oskarżenia opierał się w przytłaczającej mierze na zeznaniach Doboszyńskiego, złożonych w śledztwie, pod wpływem tortur. Jak pisze Bernadetta Nitschke w książce „Adam Doboszyński. Publicysta i polityk”, na procesie Doboszyński powiedział: „4 doby byłem bity i męczony bez przerwy, tj. raczej prawie bez przerwy. Po tych 4 dobach (…) postanowiłem przyznać się do czynów niepopełnionych (…) Musiałem brnąć dalej i komponować, bo byłem zagrożony w każdej chwili, że ponownie zaczną się represje”.
Doboszyński podczas rozprawy sądowej odwołał zeznania, w których przyznawał się do współpracy z obcymi wywiadami
Jednym ze świadków wezwanych przez sąd był ppłk Adam Humer, wicedyrektor departamentu śledczego MBP, który przesłuchiwał Doboszyńskiego. Powiedział, że władze bezpieczeństwa miały materiały dotyczące jego współpracy z wywiadem niemieckimi – co nie było prawdą – i dlatego Doboszyński zaczął dobrowolnie zeznawać o tej współpracy. Humer insynuował, że Doboszyński proponował zamiast wytaczania mu procesu współpracę z resortem bezpieczeństwa polegającą na agenturalnej działalności wśród środowisk emigracyjnych.
Było najprawdopodobniej wręcz odwrotnie. Bernadetta Nitschke pisze bowiem o próbach skłonienia Doboszyńskiego do współpracy. „Doboszyński zdawał sobie sprawę, że wyrażając zgodę na współpracę mógł uniknąć jeżeli nie procesu, to tak surowego wyroku. Jednakże odmówił. Niemożliwe jest ustalenie, czym się kierował decydując się na taką odpowiedź. Po dokładnej analizie jego działalności, można dojść do wniosku, że chciał w ten sposób zachować godność.”
Inspiracji wywiadu niemieckiego przypisywali oskarżyciele niemal całą działalność publicystyczną i polityczną Doboszyńskiego, m.in. książkę „Gospodarka narodowa” - inspirowaną katolicką nauką społeczną, tzw. wyprawę myślenicką w 1936r. - atak na posterunek policji w Myślenicach i palenie towarów z żydowskich sklepów oraz zwalczanie przez Doboszyńskiego w publicystyce generała Sikorskiego i jego polityki wobec Związku Sowieckiego, wydawanie podczas wojny na emigracji pism zwalczających politykę przyjaźni i współpracy Polski z ZSSR.
Oskarżano Doboszyńskiego o wysyłanie raportów szpiegowskich rezydentowi wywiadu niemieckiego w Lizbonie i o plany przedostania się do okupowanej przez Niemców Polski , w związku z rzekomym zamiarem wzięcia udział w tworzeniu rządu mającego współpracować z Niemcami przeciw ZSSR.
Prokurator Zarakowski mówił: „Wyczuwamy nić przyczynową pomiędzy tajemniczą śmiercią gen. Sikorskiego a niemiecką robotą Doboszyńskiego”.
Zarakowski wnosił: „Dla obcego agenta Doboszyńskiego żądam kary śmierci”.
Obrońca Doboszyńskiego adwokat Mieczysław Maślanko starał się wykazać nielogiczność zarzutów o współpracę agenturalną z Niemcami i stwierdzał: „Doboszyński był wolnym strzelcem. Był chałupnikiem awanturnictwa politycznego – nie więcej, a nie agentem potężnego wywiadu niemieckiego”.
Przypominał sądowi o zasadzie domniemania niewinności, dodając, że zwalczała ją teoria faszystowska. Wykazywał niesłuszność kwalifikacji prawnej czynów Doboszyńskiego. Zdaniem obrońcy prokurator niczym nie uzasadnił najwyższego wymiaru kary. Nawiązując do wystąpienia Zarakowskiego, w której mówił, że proces Doboszyńskiego jest procesem środowisk współczesnej Targowicy, Maślanko powiedział „W procesie takim jak ten najważniejszą rzeczą jest strona moralna i głowa tego człowieka nie jest potrzebna, żeby tępić i ścigać innych”.
W wydanym wkrótce po wyroku stenogramie z rozprawy, w ostatnim słowie Doboszyński stwierdził, że nigdy nie był na służbie niemieckiej, ani żadnej innej. Jest to streszczenie jego wypowiedzi, która brzmiała: „W tej chwili, w obliczu śmierci, której żąda dla mnie pan prokurator, jako wierzący katolik podtrzymuję całą mocą tę przysięgę na rany i mękę Chrystusa – i dodam w tej chwili – na zbawienie duszy mojej, że nie byłem nigdy w służbie niemieckiej, amerykańskiej ani żadnej innej.”
11 lipca 1949 roku sąd wojskowy skazał Adama Doboszyńskiego na karę śmierci. Wyrok został wykonany 29 sierpnia 1949 roku. Ciało zostało pochowane w nieznanym miejscu.
W 1989 r. Sąd Najwyższy uniewinnił Adama Doboszyńskiego od zarzucanych mu czterdzieści lat wcześniej czynów. Stwierdził, że proces był skierowany nie tylko przeciw Doboszyńskiemu, ale także przeciw obozowi narodowemu, przedwojennej elicie rządzącej i miał stanowić sąd nad dwudziestoleciem międzywojennym.
tst (PAP)