80 lat temu, 22 maja 1939 r., Niemcy i Włochy podpisały tzw. Pakt stalowy. Kiedy z czasem dołączyły do niego Japonia, Węgry, Rumunia, Słowacja i Bułgaria, stał się on – obok paktu antykominternowskiego – podstawowym dokumentem wiążącym państwa koalicji hitlerowskiej w czasie II wojny światowej.
Jeszcze w kwietniu 1935 r. Włochy, choć faszystowskie, trzymały się blisko Zachodu. Kiedy 9 marca Hitler oficjalnie ogłosił, że Niemcy zamierzają tworzyć swoje lotnictwo wojskowe, tydzień później zaś zapowiedział „odzyskanie swobody zbrojeń” i wprowadzenie powszechnego obowiązku służby wojskowej, to właśnie Włochy wraz z Francją i Anglią ogłosiły w miasteczku Stresa powstanie sojuszu mającego spełniać rolę antyniemieckiego straszaka. Rokowania w tej sprawie podejmowano już od stycznia. Francja kokietowała faszystowskie Włochy, udzielając im wielu terytorialnych koncesji w Afryce, a także deklarując „przymknięcie oka” na ich zaborcze plany względem Abisynii, co nieformalnie zatwierdził wkrótce Londyn.
Nowy układ sił
Chyba jednak żadne z tych państw nie potraktowało tego faktu poważnie, a już najmniej Niemcy, które spokojnie zbroiły się nadal. Ale też pozostałych sygnatariuszy więcej dzieliło, niż łączyło – mieli własne pomysły na politykę zagraniczną. Francja rozpoczęła flirt z sowiecką Rosją, Londyn zbliżył się do Berlina, podpisując z nimi nawet tzw. układ flotowy regulujący dopuszczalne ilości jednostek niemieckiej floty wojennej. Włochy zaś istotnie 3 października 1935 r. zaatakowały i później podbiły Abisynię, po czym coraz wyraźniej ulegały zaproszeniom bliskiego ideowo Berlina do stworzenia wspólnej koalicji. Co było tym łatwiejsze, że agresja na Abisynię spotkała się ze – słabymi, bo cynicznymi – protestami Anglii i Francji.
Nowy układ sił politycznych w Europie ukazał się z całą jasnością w trakcie hiszpańskiej wojny domowej, która wybuchła w lipcu 1936 r., a w której Niemcy i Włosi otwarcie wspierali gen. Francisco Franco walczącego przeciwko rządowi republiki – walczyło tam ok. 300 tys. włoskich i 200 tys. niemieckich żołnierzy, w tym lotników ze świeżo tworzonej niemieckiej floty powietrznej, której wojna ta była pierwszym polem bitwy. Była też poligonem dla sojuszu włosko-niemieckiego, który bardzo scementował współpracę obu tych dyktatur. Pierwszy formalny układ między nimi został zawarty 25 października 1936 r. i dotyczył wspólnej polityki na Bałkanach i w basenie naddunajskim. Następny był pakt antykominternowski, podpisany przez Niemcy z Japonią 25 listopada, do którego Włochy przystąpiły po roku.
Był to sojusz państw agresywnych. Niemieckie wojska 12 marca 1938 r. wkroczyły do Austrii, a 29 września układ w Monachium (Niemcy, Francja, Anglia i Włochy) zgodził się na zajęcie przez Wehrmacht czeskich Sudetów. To ostatnie otworzyło drogę do rozbicia Czechosłowacji na niepodległą, ale zależną od Niemiec Słowację i włączony w granice Rzeszy Protektorat Czech i Moraw. W tym czasie Japonia już od roku prowadziła wojnę z Chinami, a zachęcony niemieckimi sukcesami Benito Mussolini w kwietniu 1939 r. zajął Albanię.
Na wszystkie te wydarzenia Anglia i Francja prawie nie reagowały. Dopiero 31 marca 1939 r. Londyn dał gwarancje wsparcia na wypadek wybuchu wojny najpierw Polsce, później sześciu innym państwom. Już wkrótce miało się okazać, że były one bez pokrycia, w tamtym jednak momencie dostarczyły Hitlerowi pretekstu do zerwania polsko-niemieckiej deklaracji z 1934 r. oraz o rok młodszego układu flotowego z Anglią. 22 maja 1939 r. Hitler podpisał z Włochami tzw. Pakt stalowy.
Strażnicy kultury europejskiej
Był to układ zawarty na dziesięć lat i pierwotnie realizował osobiste ambicje obu stron. Hitler był bardziej pragmatyczny – zależało mu na wsparciu Włoch przy potencjalnej wojnie z Anglią, a zwłaszcza Francją. Dziś wydaje się to osobliwe, ale wówczas nie brakowało w Europie głosów bardziej obawiających się starcia z Włochami niż Niemcami. Ze strony Hitlera był w tym zresztą blef – w jego imieniu Joachim von Ribbentrop obiecał włoskiemu ministrowi Galleazo Ciano, że jakiekolwiek działania wojenne nie rozpoczną się wcześniej niż za trzy lata – nie potrzebował Rzymu do walki z Polską. Dla Włoch było to ważne, bo były wtedy w słabej formie finansowej, a dodatkowo 300 tys. ich żołnierzy walczyło w Hiszpanii, 200 tys. pilnowało zaś okupacyjnego porządku w Abisynii. Italia nie była gotowa do wojny i istotnie po niemieckiej agresji na Polskę oficjalnie ogłosiła, że znajduje się w stanie „nieuczestniczenia w wojnie”. Zaczęła w niej uczestniczyć dopiero w kwietniu 1940 r.
Sam Pakt stalowy zakładał udzielenie sobie przez Niemcy i Włochy pomocy militarnej w wypadku, gdyby któraś ze stron znalazła się w stanie wojny z którymkolwiek z innych państw. Był to niewielki, siedmiopunktowy dokument. Jak m.in. zapisano: „Naród niemiecki i naród włoski, ściśle z sobą złączone głęboką bliskością swoich światopoglądów i całkowitą wspólnością swoich interesów, są zdecydowane występować także w przyszłości jeden obok drugiego i działać połączonymi siłami na rzecz bezpieczeństwa na obszarze swojej przestrzeni życiowej i dla utrwalenia pokoju. Na tej drodze wytyczonej przez historię Niemcy i Włochy zamierzają, wśród świata niespokojnego i będącego w stanie rozkładu, pełnić obowiązek zabezpieczenia kultury europejskiej”.
Dokument realizował osobiste ambicje sprzymierzonych przywódców. Dla Hitlera była ważna sama koalicja i udział włoskich wojsk w wojnie z państwami Zachodu. Mussoliniemu tymczasem zależało na tym, by uzyskać głos w decyzjach Hitlera odnośnie do jego polityki europejskiej i kierunków ekspansji. W pakcie widać to wyraźnie. W niemal każdym punkcie jest mowa o „pozostawaniu w stałym kontakcie”, „niezwłocznych konsultacjach” i „utworzeniu stałych komisji, które pozostawać będą pod kierownictwem ministrów spraw zagranicznych obu stron”. To zaspokoiło ambicje Mussoliniego. Dla Hitlera ważniejszy był jednak artykuł 3., głoszący: „Gdyby wbrew życzeniom i nadziejom Stron Układających się doszło do wciągnięcia jednej z nich w komplikacje wojenne z innym państwem lub z innymi państwami, druga Układająca się Strona w charakterze sojusznika stanie obok tamtej ze swymi wszystkimi siłami zbrojnymi na lądzie, na morzu i w powietrzu”.
Niemiecki przywódca nie zamierzał zresztą niczego konsultować. Ani kiedy „likwidował” Czechosłowację, ani kiedy 1 września wojska Wehrmachtu wkraczały do Polski. Rzym był tymi ruchami zaskoczony, podobnie jak samym układem Ribbentrop-Mołotow; minister Ciano namawiał wówczas Mussoliniego do wypowiedzenia paktu. Schorowany fizycznie i psychicznie – jak przekonuje Józef Andrzej Gierowski – włoski dyktator trwał jednak uparcie przy swoim. Wkrótce dołączyli do niego inni.
Na podstawie:
H. Batowski, „Europa zmierza ku przepaści”, Poznań 1989
J. A. Gierowski, „Historia Włoch”, Wrocław-Warszawa-Kraków 2003
N. Davies, „Europa walczy”, Kraków 2008
jiw / skp /