11 listopada powinien być dniem wspólnego święta dla wszystkich cieszących się Polską - przekonuje Halina Bortnowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i apeluje, żeby już teraz podjąć mediacje, aby zapobiec zamieszkom w Dniu Niepodległości.
Jak powiedziała w środę PAP Bortnowska, nie chciałaby, żeby 11 listopada, tak jak w zeszłym roku, stał się dniem konfrontacji pomiędzy ugrupowaniami, które mają odmienne światopoglądy. W jej opinii incydenty o charakterze antysemickim i rasistowskim, które miały miejsce w ostatnich tygodniach na Podlasiu, są powodem do niepokoju. "Sądzę, że ta sprawa narasta i ktoś powinien to napięcie rozładować. Odległość w dzisiejszych czasach jest rzeczą względną i to, co zaczęło się w jednym rejonie Polski, szybko może rozprzestrzenić się na inne jej części" - podkreśliła Bortnowska.
Halina Bortnowska: Żyje w nas wiele różnych patriotyzmów polskich. Każdy ma prawo do swego. Demonstrujmy je nie przeciw sobie. Najlepiej byłoby spleść różne, nawet sprzeczne wątki, a złożony z nich wieniec podarować nieznanym żołnierzom, twórcom i architektom niepodległości.
Jej zdaniem 11 listopada powinniśmy się cieszyć "w sposób niezamącony niezgodą, wolny od akcentowania tego, co w inne dni wolno, a może nawet warto podkreślać".
"Żyje w nas wiele różnych patriotyzmów polskich. Każdy ma prawo do swego. Demonstrujmy je nie przeciw sobie. Najlepiej byłoby spleść różne, nawet sprzeczne wątki, a złożony z nich wieniec podarować nieznanym żołnierzom, twórcom i architektom niepodległości" - napisała na swoim blogu.
"Ze smutkiem przyjmuję pogłoski, że znów ktoś chce maszerować środkiem Warszawy, głosząc, szepcząc czy krzycząc, że nie wszyscy jesteśmy równi jako obywatele i mieszkańcy Rzeczpospolitej. I znów inni, z którymi czuję się solidarna, zechcą spróbować tego marszu nie przepuścić, okazać, że jest nam obcy i obraża nasze uczucia" - ostrzegła Bortnowska.
Jej zdaniem już teraz warto rozpocząć mediacje. "Porozumienie osiągnięte drogą mediacji nikogo nie upokarza" - podkreśliła. Dodała, że jedna i druga strona powinny zostać zaproszone do rozmowy, podczas której spróbują dojść do porozumienia, jak z tej sytuacji wyjść z twarzą, unikając konfrontacji.
Według Bortnowskiej należy podjąć rzeczową dyskusję na temat tego, co jest, a co nie jest naruszeniem wolności i cenzurą. Podkreśliła, że jest zwolenniczką wolności zgromadzeń i sama z tej wolności korzysta, np. protestując przeciwko łamaniu praw człowieka na Białorusi. "Ale ustalenie tras pochodów organizowanych przez organizacje, które są sobie wrogie, tak żeby się nie spotkały, żeby ich konfrontacja nie była prawdopodobna, byłoby słuszne i rozsądne" - powiedziała.
Zasugerowała, że nawet zakazanie zgromadzenia, jeśli jest obawa, że mogłoby dojść do naruszenia jego pokojowego charakteru, byłoby rozwiązaniem, które warto przemyśleć. "Lepsze to, niż potem poczuć odpowiedzialność, być może nawet za czyjeś życie, bo kamienie nie wybierają - jak się nimi rzuca, to może być groźnie" - podkreśliła Bortnowska.
Jak poinformowała, na razie nie ma dużego odzewu na jej apel. "Czekam, aby ktoś silniejszy ode mnie, ktoś bliższy ośrodków władzy, zwróci uwagę na tę sprawę" - powiedziała.
Jej zdaniem "oparciem i autorytetem dla mediacji powinien być prezydent Rzeczypospolitej Polskiej wraz z obywatelami w różnym czasie odznaczonymi Orderem 11 Listopada - Polonia Restituta". "To sprawa dla prezydenta, który w zeszłym roku bardzo się troszczył o to, by obchody Dnia Niepodległości dobrze wypadły" - dodała.
Doradca prezydenta Henryk Wujec, odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, powiedział w rozmowie z PAP, że idea Bortnowskiej mu się podoba. "To wspólne święto i wspólnie powinno być obchodzone" - podkreślił.
Wyraził jednak wątpliwość, czy mediacjami powinien zajęć się prezydent. "Być może lepszy byłby ktoś niezwiązany z polityką" - uznał Wujec.
Zaznaczył, że prezydentowi bardzo zależy na tym, by obchody Dnia Niepodległości były wspólne i niezmącone żadnymi incydentami.
Przypomniał, że nie można zakazać manifestacji, ponieważ naruszałoby to wolność zgromadzeń, ale zgodził się z Bortnowską, że można ustalić trasy przemarszu tak, aby nie doszło do konfrontacji wrogo nastawionych do siebie organizacji.
Z okazji święta 11 listopada w ubiegłym roku doszło w Warszawie do starć pomiędzy uczestnikami manifestacji narodowców i kontrmanifestacji ich przeciwników. „Marsz Niepodległości” zorganizowany przez Obóz Narodowo-Radykalny i Młodzież Wszechpolską przeszedł przez stolicę mimo kontrmanifestacji środowisk antyfaszystowskich skupionych w Porozumieniu 11 Listopada. Narodowcy zostali jednak zmuszeni do zmiany trasy przemarszu. Interweniowała policja, w efekcie zatrzymane zostały 33 osoby, ranny został jeden funkcjonariusz.
We wrześniu tego roku na Podlasiu doszło do serii incydentów o charakterze rasistowskim i nacjonalistycznym. W Orli nieznani sprawcy umieścili na synagodze faszystowskie napisy, w gminie Puńsk zamieszkiwanej przez mniejszość litewską zamazano białą i czerwoną farbą litewskie nazwy na dwujęzycznych polsko-litewskich tablicach z nazwami miejscowości, zniszczono też pomnik w puńskim skansenie. Była też próba podpalenia Centrum Kultury Muzułmańskiej w Białymstoku. W Jedwabnem zbezczeszczono pomnik upamiętniający mord Żydów dokonany 70 lat temu przez grupę ich polskich sąsiadów z inspiracji Niemców. (PAP)
akw/ itm/ ura/