Polska może być pośrednikiem między dwiema wizjami globalnego ładu. Historia przestrzega jednocześnie przed możliwością stania się ofiarą ścierania różnych wizji globalnego ładu – powiedział dr Michał Kuź we wprowadzeniu do dyskusji „Nowa Ameryka. Pożegnanie z wiekiem XX?”, która odbyła się wczoraj, 12 czerwca, w Ośrodku Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego.
W kolejnym spotkaniu z cyklu „Pamięć i polityka” goście Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego w Warszawie dyskutowali na temat relacji transatlantyckich łączących USA i Europę. Punktem wyjścia było pytanie, czy zauważalna w ostatnich latach ewolucja tożsamości politycznej Amerykanów i Europejczyków sprawi, że drogi narodów leżących po obu stronach Atlantyku się rozejdą.
Podobnie jak w wypadku poprzednich spotkań „Pamięć i polityka” zdaniem organizatorów kluczem do zrozumienia problemów geopolitycznych jest historia. W ich opinii zwłaszcza Polaka naznaczona w XX w. rywalizacją wielkich mocarstw musi w szczególny sposób analizować przyszłość relacji międzynarodowych.
„Pamięć o wieku XX określa to, kim jesteśmy, definiuje nasze obawy i nadzieje, wpływa na podejmowane decyzje, jest wreszcie źródłem analogii, dzięki którym teraźniejszość postrzegamy przez pryzmat tego, co minione. Bez dyskusji o historii XX w. nie sposób zrozumieć kluczowych dylematów politycznych współczesności – kryzysu finansowego, masowych migracji, sytuacji na Wschodzie, zmian w Unii Europejskiej czy stanu relacji transatlantyckich” – podkreślają organizatorzy cyklu.
Kontekst historyczny poruszył w wystąpieniu wprowadzającym dr Michał Kuź z Uczelni Łazarskiego w Warszawie. Politolog do opisu obecnego stanu stosunków transatlantyckich użył popularnej w ostatnich latach metafory „historii, która ruszyła z miejsca”. Zdaniem amerykanisty „Ameryka obudziła się z posthistorycznej drzemki”. Jego zdaniem symbolem przyspieszenia głębokich zmian politycznych i mentalnościowych jest nie tylko zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich sprzed dwóch lat, lecz również m.in. takie zjawiska jak szerokie poparcie dla antysystemowego Bernie’ego Sandersa.
– Nowa jakość w amerykańskiej polityce przeżyje samego Trumpa. Charakteryzuje się ona sceptycyzmem wobec multilateralizmu, regulowaniem wolnego handlu i skupieniem na kwestiach socjalnych kosztem kwestii tożsamościowych – podkreślił dr Kuź.
W jego opinii ten zespół zagadnień sprawia, że pojawiają się liczne napięcia w stosunkach amerykańsko-europejskich. Są one niebezpieczne dla polskich interesów, ale też stwarzają ogromne szanse.
– Premier Morawiecki mówił, że możemy być pomostem między Europą a Ameryką. De facto Polska może więc być pośrednikiem między dwiema wizjami globalnego ładu. Historia przestrzega jednocześnie przed możliwością stania się ofiarą ścierania różnych wizji globalnego ładu; na razie jest to perspektywa odległa – zauważył dr Kuź.
Dr Kuź stwierdził też, że dziś USA, tak jak w epoce Ronalda Reagana, traktują Europę jako swojego dłużnika, a siebie jako niekwestionowanego lidera Zachodu.
– To patrzenie przez pryzmat myśli Margaret Thatcher, według której problemy pojawiają się w Europie, a ich rozwiązaniem zajmują się Stany Zjednoczone i Wielka Brytania – powiedział gość Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami.
Jednocześnie zauważalna jest coraz silniejsza emancypacja państw europejskich i wzrost nastrojów amerykańskich w większości krajów Europy, szczególnie w Niemczech, które pragną być jednoznacznym hegemonem UE. Na pogorszenie stosunków z Europą wpływa również założenie prezydenta Donalda Trumpa, że USA „mają wolną rękę” na Bliskim Wschodzie, oraz przyjęcie, iż przyszłym głównym przeciwnikiem Stanów będzie wspólny blok chińsko-rosyjski.
Zdaniem prof. Pauliny Matery z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych Uniwersytetu Łódzkiego z punktu widzenia historii XX w. należy zauważyć, że obecny stan niepewności w stosunkach Europy Zachodniej nie jest zjawiskiem wyjątkowym. W jej opinii jedynym całkowicie wykluczonym scenariuszem jest powrót USA do międzywojennej postawy izolacjonistycznej.
Prof. Matera zauważyła, że m.in. w latach siedemdziesiątych stosunki transatlantyckie były nie najlepsze z powodu polityki prezydenta Richarda Nixona dążącego do ochrony amerykańskiego rynku m.in. poprzez cła protekcyjne oraz mniejsze zaangażowanie w ochronę militarną Europy. Również w 2003 r., gdy rozpoczynała się wojna w Iraku, spór ten objął nie tylko rządy, lecz i społeczeństwa. W opinii badaczki „współzależności są tak silne, że Stany Zjednoczone nie mogą myśleć o ich zerwaniu, choć różnice są dość niebezpieczne”. Zdaniem profesor podobnie jak w latach siedemdziesiątych nastąpi w końcu poprawa relacji. Wówczas jej świadectwem było powołanie grupy G-7.
– Myślę, że możemy mówić o kryzysie, ale historia uczy, że później należy usiąść do stołu i porozmawiać – podsumowała prof. Matera.
Według historyka i publicysty Piotra Zaremby różnice w stosunkach atlantyckich w porównaniu z okresem zimnej wojny wynikają również z braku przeciwnika krajów demokratycznych, którymi do lat dziewięćdziesiątych były państwa bloku sowieckiego.
– Dziś nie ma mowy o oparciu stosunków transatlantyckich o zasadę bipolarności, tak jak w okresie zimnej wojny. Nawet pojawienie się przeciwstawnych bloków nie będzie tym samym, ponieważ spór z Chinami i Rosją nie będzie w tym samym stopniu sporem ideologicznym – podkreślił Piotr Zaremba.
W tym kontekście autor wielotomowej historii politycznej USA zauważył, że bez wątpienia jednak polityka Stanów zaprzecza rzekomej prorosyjskości Trumpa, ponieważ to w trakcie jego rządów doszło w Syrii do bezpośredniego starcia sił amerykańskich i rosyjskich. W opinii Piotra Zaremby podstawowa zmiana w polityce amerykańskiej polega na przekonaniu nowej administracji, że globalizacja nie zawsze jest korzystna dla interesów USA.
– W tym sensie polityka amerykańska cofnęła się do okresu międzywojennego, ale nie izolacjonizmu. Trump nie jest dziedzicem polityki wolnego handlu, co nie oznacza, że nie chce więzi transatlantyckich – stwierdził dziennikarz. Zdaniem publicysty taka polityka prowadzona jest w dłuższej perspektywie.
– W tym sensie celem polityki Trumpa jest wpływanie na Europę, lecz nie jest to odsunięcie się od niej. Innym przykładem jest spotkanie Trumpa z państwami Międzymorza w 2017 r. – podkreślił Piotr Zaremba.
Wszyscy uczestnicy dyskusji wyrażali opinię na temat różnic kulturowych między Europą a USA. Prof. Paulina Matera powiedziała, że są one niezmiennym czynnikiem wpływającym na stosunki transatlantyckie.
– Można powiedzieć, że to rodzina dążąca w jednym kierunku, ale interesy jej członków ścierają się i dążą oni do celu różnymi drogami – podkreśliła autorka książki „Stany Zjednoczone i Europa. Stosunki polityczne i gospodarcze 1776–2004”.
Zdaniem Piotra Zaremby inną cechą odróżniającą USA i Europę jest m.in. silniejsze akcentowanie roli państw narodowych przez Amerykanów.
– Stany Zjednoczone mają również przekonanie, że struktura polityczna powstaje oddolnie. To założenie sięga czasów walki z imperium brytyjskim. Założenie o roztapianiu się narodów, typowe dla popularnego w Europie heglizmu, nigdy nie było popularne w USA – dodał dr Michał Kuź.
W jego opinii USA nigdy nie będą więc zwolennikiem europejskiej integracji, lecz jedynie bliskiej współpracy, tak jak w wizji Woodrowa Wilsona z okresu konferencji wersalskiej. Zdaniem badacza podstawowym spoiwem stosunków transatlantyckich będzie więc wciąż wolność.
– Od czasów Tukidydesa w europejskiej myśli politycznej prezentowane jest starcie zachodniej policentryczności i dążenia do wolności ze wschodnim imperializmem. Wielość i wolność to motywy powracające w polityce zachodniej – podsumował dr Kuź.
Jak zaznacza Tomasz Stefanek, moderator tej i poprzednich debat „Pamięć i polityka”, cykl tych dyskusji ma za cel zwrócenie uwagi na nieoczywiste związki między pamięcią a polityką. „Dzisiaj te związki stały się już oczywiste, jednak my proponujemy spojrzeć na nie z szerszej perspektywy”.
Wszystkie debaty odbywają się w siedzibie OBnT przy ul. Foksal 17 w Warszawie.
Michał Szukała (PAP)
szuk / skp