Pauly był brutalnym nazistą, nieznającym granic w okazywaniu nienawiści. Osobiście bił, przesłuchiwał i brał udział w egzekucjach więźniów – mówi dr Marcin Owsiński z Muzeum Stutthof w Sztutowie. 70 lat temu wykonano wyrok na Maxie Pauly'm, który w latach 1939-1942 był komendantem niemieckiego obozu.
Pauly został stracony 8 października 1946 r. na mocy wyroku wydanego przez brytyjski trybunał wojskowy za zbrodnie popełnione w obozie KL Neuengamme. Nigdy nie odpowiedział za zbrodnie popełnione w KL Stutthof i udział w zamordowaniu obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.
PAP: Z jakiego środowiska wywodziła się rodzina Maxa Pauly'ego?
Dr Marcin Owsiński: Urodził się w 1907 r. w miasteczku Wesselburen w kraju Szlezwik-Holsztyn. Bardzo wcześnie stracił ojca i już w wieku kilkunastu lat musiał zająć się prowadzeniem sklepu żelaznego. W czasie wielkiego kryzysu sklep podupadł, co skłoniło go do poszukiwania swojego miejsca w NSDAP oraz SA i SS.
PAP: Kiedy rozpoczął swoją karierę w SS?
Dr Marcin Owsiński: Podobnie jak wielu innych nazistów rozpoczął karierę w strukturach SA i SS bardzo wcześnie, bo już w 1930 r. Miał bardzo niski numer legitymacji: 5448. Należał więc do tak zwanej „starej gwardii”, służącej przed dojściem NSDAP do władzy. W wieku 23 lat był już kapitanem SS. W 1934 r. majorem, czyli SS-Sturmbannfuehrerem. Była to jego praca, więc opuścił swoje miasteczko, oddając sklep bratu.
Pod koniec lat 30. trafił do Gdańska, gdzie były dwa pułki SS. Jako dowódca 36. pułku SS włączony został do przygotowań do wojny z Polską. W ich ramach sporządzano listy proskrypcyjne Polaków oraz przygotowywano miejsc pod przyszłe obozy dla aresztowanych. Pauly wraz ze swoim sztabem objechał teren Wolnego Miasta Gdańska i wskazał trzy miejsca na obozy: koszary w Nowym Porcie, Stutthof i kamieniołomy w Granicznej Wsi. Wszystkie te miejsca stały się od pierwszych godzin wojny obozami, w których więziono Polaków z Gdańska i okolic. 2 września 1939 r. Pauly został komendantem wszystkich tych obozów i miejsc odosobnienia. Do kwietnia 1940 r. obozem centralnym były koszary w Nowym Porcie. W tym czasie trwała budowa obozu Stutthof, gdzie przeniesiono więźniów Nowego Portu.
PAP: Pauly brał również udział w wymordowaniu pacjentów szpitali psychiatrycznych w Gdańsku.
Dr Marcin Owsiński: Jego formacje były między innymi odpowiedzialne za akcję eutanazyjną w Piaśnicy. Dowodził również egzekucją obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku. Przewodniczył także wielu sądom specjalnym wydającym wyroki śmierci na działaczy polskich w Gdańsku. Egzekucje, podczas których rozstrzelano około 100 najważniejszych działaczy, odbyły się w Stutthofie 11 stycznia i 22 marca 1940 r. Wykonawcami wyroków „sądu” były dowodzone przez niego jednostki SS.
PAP: Pauly był biurokratą zarządzającym obozem zza biurka, czy raczej sadystą bezpośrednio uczestniczącym w mordowaniu więźniów?
Dr Marcin Owsiński: Z jego przesłuchań po wojnie wynika, że był gorliwym wykonawcą działań eksterminacyjnych. Świadczy o tym również przeniesienie go w 1942 r. do Neuengamme, gdzie do końca wojny pełnił obowiązki komendanta. Biurokratą był SS-Sturmbannfuehrer Paul Werner Hoppe, który został jego następcą.
Dr Marcin Owsiński: Pauly był brutalnym nazistą, nieznającym granic w okazywaniu nienawiści. Osobiście bił, przesłuchiwał i brał udział w egzekucjach więźniów. Pamiętajmy, że był od młodości ukształtowany przez indoktrynację narodowo-socjalistyczną.
Pauly był brutalnym nazistą, nieznającym granic w okazywaniu nienawiści. Osobiście bił, przesłuchiwał i brał udział w egzekucjach więźniów. Pamiętajmy, że był od młodości ukształtowany przez indoktrynację narodowo-socjalistyczną.
PAP: Podobnie jak komendant Płaszowa Amon Goeth, Pauly mieszkał w willi na terenie obozu.
Dr Marcin Owsiński: Pauly był człowiekiem bardzo rodzinnym, dlatego chciał mieszkać wraz z żoną i czwórką dzieci w willi na terenie obozu. Pierwsza z nich została zbudowana na miejscu leśniczówki, z której wyrzucono miejscowego niemieckiego leśniczego wraz z rodziną. Willa zachowała się do tej pory.
Druga willa znajdowała się w Gdyni-Orłowie. Również w Neuengamme miał swoją willę zbudowaną przez więźniów. Według relacji więźniów i strażników tego obozu narzekał, że poziom życia jest tam niższy niż w Stutthofie.
PAP: W jaki sposób po wojnie Pauly próbował bronić się przed brytyjskim sądem?
Dr Marcin Owsiński: Adwokat próbował usprawiedliwiać go twierdząc, że był tylko trybikiem w machinie reżimu. Ta argumentacja poległa w starciu z ujawnionymi zeznaniami świadków i dokumentami. W jego teczkach znajdowały się bardzo dobre opinie przełożonych, choć jak zaznaczano nie miał własnej inicjatywy ani żadnych wyróżniających go umiejętności. Był typowym produktem machiny SS.
PAP: Czy strona polska próbowała wymóc na Brytyjczykach jego ekstradycję?
Dr Marcin Owsiński: W IPN zachowały się dokumenty związane z nim i załogą Stutthofu. Gdy przygotowywane były dokumenty ekstradycyjne okazało się, że Pauly został już skazany przez sąd w brytyjskiej strefie okupacyjnej po bardzo krótkim procesie.
Pamiętajmy, że w bardzo nielicznych przypadkach udało się przeprowadzić procesy zbrodniarzy ze Stutthofu. Wyjątkiem są procesy z lat 1946 i 1947. W sumie po wojnie przed polskimi sądami stanęło ok. 90 członków załogi Stutthof.
Z ponad dwóch tysięcy esesmanów służących w tym obozie po wojnie przed niemieckimi sądami stanęło pięciu. Wszyscy, włącznie z Hoppe, skazani zostali na symboliczne wyroki. To świadczy o stosunku powojennych Niemiec do rozliczania zbrodni narodowego socjalizmu. Nie zmieniają tej oceny ostatnie próby rozliczenia ośmiu zidentyfikowanych strażników i sekretarek służących w Stutthof. Twierdzą oczywiście, że nie wiedzieli o zbrodniach dokonywanych w obozie.
PAP: W zbiorach muzeum w Sztutowie znajduje się wyjątkowy eksponat – puchar wręczony Pauly’emu, gdy odchodził ze stanowiska komendanta obozu.
Dr Marcin Owsiński: Odchodząc z obozu Stutthof do Neuengamme, Pauly otrzymał na pamiątkę od wyższych oficerów załogi obozu Stutthof srebrny puchar z wygrawerowanymi ich nazwiskami. Po wojnie puchar ten został znaleziony w jego willi w Gdyni-Orłowie i w 1970 r. przekazany do zbiorów Muzeum Stutthof przez byłego więźnia Andrzeja Kisiela.
Rozmawiał Michał Szukała (PAP)
szuk/ mjs/ ls/