Zasadnicze podobieństwo protestów 1968 r. na świecie tkwi w ich generacyjnym charakterze. Był to najczęściej bunt ludzi młodych, często studentów, którzy protestowali przeciw zastanemu porządkowi społecznemu. Ten porządek w różnych krajach różnie wyglądał i przybrał różną postać – mówi dr hab. Piotr Osęka, historyk z Instytutu Studiów Politycznych PAN, w związku z międzynarodowym projektem wykładów „W poszukiwaniu wolności 1968–2018”, wokół którego dyskusja panelowa odbyła się w Domu Spotkań z Historią 9 maja br.
PAP: W jakich krajach w 1968 r. doszło do protestów?
Dr hab. Piotr Osęka: Łatwiej byłoby wymienić kraje, w których nie doszło do żadnych wystąpień i buntów, pojętych szeroko, wokół 1968 r. Właściwie im bardziej szukamy, tym bardziej się okazuje, że w różnych krajach coś się wydarzyło.
Tak naprawdę wystąpienia zaczęły się już w połowie lat 60. W Stanach Zjednoczonych w latach 1966–1967 narastał bunt przeciwko zaangażowaniu w wojnę w Wietnamie. W 1967 r. były wielkie protesty w Niemczech właśnie przeciwko zaangażowaniu w wojnę w Wietnamie, lecz również przeciw mediom i koncernom mediowym, przede wszystkim przeciwko koncernowi Axel Springer. We Francji bunt narastał od końca 1967 i w 1968 r. wkroczył w nową fazę. Zaczęły się protesty na uniwersytecie w Nanterre, a później bunty studenckie w Paryżu. Protesty wybuchały również w Hiszpanii pod dyktaturą Francisco Franco, a także ogromne, niemniejsze niż te francuskie, protesty we Włoszech.
Ten bunt rozwijał się również po wschodniej stronie żelaznej kurtyny – w Polsce, w Jugosławii, a także, w inny sposób, ale jednak, w Czechosłowacji. Były różnego rodzaju protesty i napięcia w krajach Związku Sowieckiego, gdzie wówczas rozkwitał tępiony przez władze ruch hipisów. Ruchy kontrkulturowe wzmagały się np. na Węgrzech. Potem protesty przeniosły się do Ameryki Południowej i Środkowej, np. do Meksyku.
Do buntów dochodziło także w Japonii. W Chinach pod rządami Mao wyglądało to nieco inaczej – to apogeum rewolucji kulturalnej, w której bunt młodych był podsycany i wykorzystywany przez partyjne kierownictwo. Właściwie wszędzie się coś działo z różnych, a częściowo z podobnych powód.
PAP: Co jest wspólnego dla protestów z 1968 r.?
Dr hab. Piotr Osęka: Największe, zasadnicze podobieństwo tkwi w ich generacyjnym charakterze. Był to najczęściej protest ludzi młodych, bardzo często studentów, którzy protestowali przeciwko zastanemu porządkowi społecznemu. Oczywiście niezależnie od krajów, w których protestowano, ten porządek społeczny różnie wyglądał i przybrał różną postać.
PAP: Co zatem różni te protesty?
Dr hab. Piotr Osęka: Różnice są widocznie w treściach haseł. Zachodni rok 1968, jeżeli używamy takiego przeciwstawienia, był przeciwko społeczeństwu mieszczańskiemu i jego normom obyczajowym, społecznym, seksualnym – przeciwko normom, które w tych krajach miały nieraz bardzo ostrą i niesprawiedliwą postać. Była jaskrawa dyskryminacja kobiet, seks przedmałżeński był nieraz penalizowany zgodnie z normą społeczną, chociaż nie było to przewidziane w prawie karnym. Bardzo wymownym tego przykładem, do którego często się odwołuję, jest fragment, który przeczytałem we wspomnieniach feministycznej działaczki brytyjskiej Sheili Rowbotham. Opisywała, że kiedy w 1963 r. zaczęła studia na Oksfordzie, jej koleżankę przyłapano w akademiku w łóżku z chłopakiem. Oboje byli pełnoletni, nie zrobili niczego, co byłoby w jakikolwiek sposób sprzeczne z kodeksem karnym, cywilnym czy jakimkolwiek ustanowionym prawem, jednak zostali natychmiast wyrzuceni ze studiów. Przy czym on został odesłany na dwa tygodnie do domu, żeby skruszał, a następnie pozwolono mu wrócić. Ona natomiast została wyrzucona z wilczym biletem, bez prawa wstępu na jakiekolwiek publiczne uczelnie w Wielkiej Brytanii. To przykład, który pokazuje źródło napięć.
Niewątpliwie różnicą było to, że w społecznościach zachodnich bardzo podatny grunt znalazły trudne do określenia doktryny lewicowe, komunistyczne, lewackie. Chciano odrzucenia demokracji parlamentarnej jako zgniłej, fałszywej, niedającej się już naprawić, na rzecz trockizmu, maoizmu, wersji jakiejś rewolucyjnej dyktatury. To również nie było do końca przemyślane. Ikonami tamtego protestu są portrety Mao i Che Guevary, w mniejszym stopniu Lenina, czasami nawet Stalina. Protestujący uważali, że w ten sposób robią na złość burżujom i mieszczanom francuskim.
Dr hab. Piotr Osęka: W społecznościach zachodnich bardzo podatny grunt znalazły trudne do określenia doktryny lewicowe, komunistyczne, lewackie. Chciano odrzucenia demokracji parlamentarnej jako zgniłej, fałszywej, niedającej się już naprawić, na rzecz trockizmu, maoizmu, wersji jakiejś rewolucyjnej dyktatury. To nie było do końca przemyślane
PAP: Czy w protestach odwoływano się również do lokalnych problemów?
Dr hab. Piotr Osęka: W Niemczech bodźcem było odkrycie nazistowskich korzeni. Młode pokolenie dowiedziało się, że rodzice byli zamieszani w nazizm i że zostało to przykryte. Tak było głównie w Niemczech Zachodnich. Wynikało to z tego, że w Niemczech Wschodnich były silniejsze mechanizmy kontroli stosowane przez reżim, a w demokratycznych Niemczech Zachodnich łatwiej było protestować. Dodatkowo w Niemczech Wschodnich rozliczenia z nazizmem wyglądały inaczej, chociaż też nie zawsze było to uczciwe i kryształowe – w Niemczech Zachodnich natomiast systemowo zastosowano zasadę zapominania. Odkrycie zbrodni popełnionych przez pokolenie rodziców było paliwem, które dało siłę społecznemu ruchowi domagającemu się jakiejś formy moralnego odrodzenia.
Kwestia wojny w Wietnamie, która jakoś spajała ruch 1968 r., była szczególnie istotna w Stanach Zjednoczonych. To przecież amerykańscy poborowi szli walczyć i ginąć w Wietnamie. Miało to charakter generacyjny, ponieważ starsze pokolenie uważało, że młodzi muszą być patriotami i iść walczyć za swoją ojczyznę, a młodsze pokolenie mówiło: „Sami idźcie umierać w Wietnamie”. Dość szybko pojawił się też mechanizm różnic klasowych. Studenci, zwłaszcza z zamożnych rodzin, mieli różne sposoby, żeby zdobyć odroczenie od służby wojskowej. Natomiast klasa ludowa po prostu musiała iść walczyć. Stąd bardzo duży udział czarnej ludności amerykańskiej walczącej w najgorszych oddziałach liniowych w dżungli. Wojna w Wietnamie była dla społeczeństwa amerykańskiego mało zrozumiała, i straszliwie krwawa – w proporcji do liczby zmobilizowanych żołnierzy równie krwawa, co II wojna światowa, o czym trzeba pamiętać. To była niezwykle brutalna wojna.
PAP: Jak wyglądał 1968 r. w Europie Wschodniej?
Dr hab. Piotr Osęka: Po wschodniej stronie żelaznej kurtyny, niezależnie od siebie, również pojawiły się ruchy kontestacyjne. W Czechosłowacji nie był to jednak ruch młodzieżowy, ale ruch odrodzenia socjalizmu.
W Polsce mieliśmy do czynienia z buntem młodzieżowym, którego, jak się wydaje, przewodnim hasłem było odrzucenie fałszu w życiu publicznym. Było to w pewnym sensie podobne do tego, przeciwko czemu protestowała młodzież zachodnia. Domagano się od systemu tego, by spełniał swoje założenia – żeby socjalizm był demokratyczny, dopuszczał wolność wypowiedzi, wolność słowa. To fragment wielkiej dyskusji: do jakiego stopnia polscy buntujący się studenci odrzucali ten ustrój, kontestowali go, a do jakiego chcieli go poprawiać. To był ruch, można powiedzieć, migawkowy, został zniszczony, zanim zdążył się narodzić. Trwał tylko trzy tygodnie, a postulaty nie zdążyły wybrzmieć, „ucukrować”, nikt też nie zdążył przemyśleć tych postulatów.
Jednak to, co się z tego amalgamatu zaczęło pojawiać, to ewidentne żądania, aby budować społeczeństwo obywatelskie w ramach systemu socjalistycznego. To była forma będąca zapewne zalążkiem przyszłej Solidarności.
Dr hab. Piotr Osęka: W Polsce mieliśmy do czynienia z buntem młodzieżowym, którego, jak się wydaje, przewodnim hasłem było odrzucenie fałszu w życiu publicznym. Było to w pewnym sensie podobne do tego, przeciwko czemu protestowała młodzież zachodnia. Domagano się od systemu tego, by spełniał swoje założenia – żeby socjalizm był demokratyczny, dopuszczał wolność wypowiedzi, wolność słowa
PAP: Czy protestujący znaleźli poparcie w innych grupach społecznych?
Dr hab. Piotr Osęka: To również jest elementem różnicy i podobieństwa. Młodzież po obu stronach żelaznej kurtyny – w Polsce, we Francji, w Anglii, we Włoszech – starała się nawiązać kontakt z robotnikami. Próbowała wyjść poza swoją własną grupę społeczną i generację.
W Polsce to się zupełnie nie udało, było jedną z przyczyn klęski ruchu i rozgoryczenia po stronie protestujących studentów. Oni bardzo chcieli wyjść do robotników. Chociaż młodzi robotnicy brali udział w manifestacjach, bijatykach ulicznych z milicją, to jako grupa społeczna, jako załogi fabryk, w sposób zorganizowany nie wzięli udziału w protestach.
Na Zachodzie natomiast robotnicy wzięli udział w protestach. Paryski Maj jest tego najlepszym przykładem. We Francji wszystkie centrale związkowe ogłosiły strajk generalny, który nie do końca był strajkiem solidarności z postulatami studentów, ale współbrzmiał z nimi. Był to strajk zorganizowany w ramach tego samego buntu. Nić porozumienia była znacznie silniejsza. Były tworzone wspólne komitety protestacyjne. We Francji był ogromny archipelag różnych ugrupowań, w których skład wchodziła zarówno młoda inteligencja, jak i młodzi robotnicy, ale także nie tacy młodzi inteligenci i nie tacy młodzi robotnicy.
PAP: Czy były to bunty młodych, czy tylko studentów?
Dr hab. Piotr Osęka: W Polsce bunt należał do młodych, ale protest do studentów. To wyraźnie widać, jeśli prześledzimy wspomnienia i relacje uczestników tamtych wydarzeń, lecz także dokumenty Służby Bezpieczeństwa, która bardzo dokładnie i skrupulatnie odnotowywała to, co się działo.
Uliczna rewolta, ruchawka, skupiała różne grupy społeczne, których wspólnym mianownikiem była młodość. Była to jednak efemeryda, która pojawiała się i znikała, a rozbita przez ZOMO, nie zostawiła większego śladu. To nie były takie manifestacje jak w Gdańsku czy Szczecinie w 1970 r.
Studenci byli jedyną grupą, która była w stanie się zorganizować – powołać komitety, wyłonić przedstawicieli, sformułować postulaty. W fabrykach nie było strajków, postulatów, żadnej formy zorganizowania się, jaka była w 1956 czy dwa lata później, w 1970 r. Fabryki nie przyłączyły się do tego protestu.
Protest 1968 w wymiarze globalnym w dużym stopniu miał charakter generacyjny. W Polsce bardzo wyraźnie widać te granice – była to generacja kilku występujących po sobie kohort w ramach społeczności studenckiej. Na Zachodzie natomiast było to bardziej rozmyte. Byli starsi i młodsi, ale niewątpliwie mainstream, ta droga mleczna galaktyki protestu 1968 r., to były dwudziestoparolatki.
Co więcej, buntownicy globalnego roku 1968 w dużej mierze tę swoją młodość nieśli na sztandarach. Jednym z haseł młodzieżowego buntu w Ameryce było: „Nie ufaj nikomu po trzydziestce”.
PAP: Jakie zmiany kulturowe przyniósł 1968 r.?
Dr hab. Piotr Osęka: Na pewno protesty stały się punktem zwrotnym w kulturze masowej. Przyniosły niezwykły wybuch mody na hipizm, na manifestowanie prawa do indywidualnej wolności we wszelkich przejawach życia codziennego.
W kulturze – w muzyce i literaturze – również możemy znaleźć przejawy rewolucji 1968 r.; np. ekscytacja narkotykami, a właściwie odkrycie tego, co było ekscytacją lat 20. i artystów tworzących pod wpływem narkotyków. Narkotyki stały się bramą do nowych doznań, poznania innych światów, do lepszego poznania siebie.
Rok 1968 w swoim głównym zarysie tej kontrkultury, która rozwijała się głównie na Zachodzie w państwach demokracji parlamentarnej, bardzo dużą wagę przywiązywał do idei, żeby zmieniać świat poprzez zmienianie siebie. Istniało przekonanie, że zmieniając swój styl życia, swoje zachowania – ubiór, etykę seksualną, odrzucając normy mieszczańskie – jednocześnie działa się na rzecz światowej rewolucji i przeobrażeń całego świata: wyzwolenia klasy robotniczej, zniesienia nierówności, ucisku, kolonializmu.
Katalog haseł był oczywiście bardzo długi. Krytycy mówili, że było to bardzo wygodne, że droga do wyzwolenia klasy robotniczej i wyzwolenia z ucisku kolonialnego krajów Trzeciego Świata może wieść przez łóżko oraz że prowadzi się bogate życie seksualne w imię szczytnych i wyższych celów. Powstały wówczas komuny, czyli wspólnoty, które odgradzały się od świata i żyły wedle zupełnie nowych reguł, całkowicie odrzucając zasady istniejące dotychczas w społeczeństwie mieszczańskim.
Prawie wszystkie te eksperymenty zakończyły się spektakularną klęską, a ludzie później wychodzili z tego pokaleczeni.
Dr hab. Piotr Osęka: Istniało przekonanie, że zmieniając swój styl życia, swoje zachowania – ubiór, etykę seksualną, odrzucając normy mieszczańskie – jednocześnie działa się na rzecz światowej rewolucji i przeobrażeń całego świata: wyzwolenia klasy robotniczej, zniesienia nierówności, ucisku, kolonializmu
PAP: Jaki był wpływ 1968 r. na społeczeństwo?
Dr hab. Piotr Osęka: Było to przeobrażenie, które sprawiło, że cała sfera obyczajowości i podmiotowości społeczeństwa została postawiona na nowo.
Kraje zachodnie stały się bardziej liberalne. Był to moment narodzin nowej lewicy, która w latach 70., a zwłaszcza 80. obejmowała władzę. Generacja 1968 r. marszem przez instytucje rozpoczęła zmiany społeczeństw zachodnich.
Oprócz zmian kulturowych poważne okazały się zmiany mentalne. To, na co zwracają uwagę uczestnicy 1968 r. na Zachodzie, lecz również badacze, to większa otwartość, bezpośredniość międzyklasowa i międzygeneracyjna, łatwość nawiązywania kontaktów. To była potężna, przyspieszona erozja istniejących barier społecznych.
W Polsce to w oczywisty sposób, by odwołać się do przykładu po wschodniej stronie żelaznej kurtyny, przybrało inne formy. Jednak to także była poważna przemiana mentalnościowa – był to początek ostatecznego rozczarowania komunizmem, moment otrzeźwienia dla kilkudziesięciu tysięcy młodych ludzi co do prawdziwego charakteru ustroju. Ci ludzie od tego momentu dobrze wiedzieli, że cała ta socjalistyczna fasada jest fikcją, cynizmem i mydleniem oczu, że tak naprawdę za tym wszystkim kryje się autorytarna dyktatura, która posługuje się pałką i kłamstwem.
PAP: Jaki wpływ na późniejszą historię wywarł szeroko pojęty 1968 r.?
Dr hab. Piotr Osęka: W Niemczech, już w II połowie lat 60., dał rozpęd do drugiego etapu denazyfikacji, ponownego stawiania przed sądami zbrodniarzy nazistowskich i oczyszczania, oczywiście nie zawsze do końca udanego, przestrzeni publicznej.
We Francji czy Włoszech było to zwiększenie roli i znaczenia związków zawodowych, choć oczywiście później wyrosły z tego również różne ruchy terrorystyczne. Ich znaczenie polityczne było niewielkie, ale odcisnęły się w latach 70. na świadomości społecznej. Zwłaszcza Czerwone Brygady we Włoszech odegrały dużą rolę w terroryzowaniu i zastraszaniu społeczeństwa. Są zatem pozytywne i negatywne efekty.
To także przekładało się na rezultaty wyborów. Zaczęły pojawiać się nowe partie, ugrupowania, które wygrywały. Przekładało się też z czasem na zwiększone wpływy ruchów socjalistycznych. Potem oczywiście wracali konserwatyści, więc trudno mieć pewność, czy był to wpływ 1968 r., czy po prostu naturalna gra polityczna.
Na przykładzie Polski można prześledzić, że ta fala generacji 1968 r. rozchodziła się po wodach polskiej historii. Widać ludzi z roku 1968, którzy mieli decydującą rolę w powstaniu KOR-u, byli w aktywnych elitach Solidarności. To jest to pokolenie, które później m.in. budowało polską opozycję.
Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)
skp/