W latach 1944-56 przez wszystkie organizacje podziemia antykomunistycznego przewinęło się około 120 tys. osób. W oddziałach bojowych walczyło ok. 20-25 tys. osób, lecz ich liczba zmieniała się wraz z upływem czasu - mówi PAP dr hab. Rafał Wnuk z Muzeum II Wojny Światowej.
PAP: 1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. W jakich okolicznościach powstało określenie „Żołnierze wyklęci”?
Dr hab. Rafał Wnuk: Określenie „żołnierze wyklęci” upowszechniło się w 1996 r., gdy Jerzy Ślaski opublikował książkę o antykomunistycznym podziemiu lat 1944-56 pod tym właśnie tytułem. Zdobyła ona dużą popularność, a jej tytuł wszedł na stałe do obiegu. Nieco wcześniej określenia tego użyli twórcy wystawy o powojennych oddziałach partyzanckich, której patronowała Liga Republikańska. Dziś osoby związane z Ligą twierdzą, że używane dziś powszechnie określenie „żołnierze wyklęci” pochodzi właśnie od nazwy tej wystawy. Chronologicznie Liga użyła go wcześniej, niemniej spopularyzował je Jerzy Ślaski.
Ja pojęcia tego staram się nie używać. Jest ono mało precyzyjne, nieostre i silnie naznaczone emocjami. Osoby które stosują określenie „żołnierze wyklęci” odnoszą je do ludzi zaangażowanych w różne formy oporu przeciw komunizmowi w latach 1944-56 w Polsce, a w szczególności tych, którzy wzięli udział w walce zbrojnej. Nie odnosi się ono do działających po wojnie w Polsce organizacji i grup litewskich, ukraińskich czy też niemieckich.
PAP: Jakie ugrupowania obejmuje pojęcie „żołnierze wyklęci”?
Dr hab. Rafał Wnuk: Pod tym pojęciem kryje się bardzo zróżnicowany wachlarz setek mniejszych i większych organizacji - od małych grup uczniowskich, przez podziemne drużyny harcerskie, lokalne grupy zbrojne, aż po duże ogólnopolskie organizacje polityczne i wojskowe.
Najliczniejszą, posiadającą najsilniejsze struktury terenowe organizacją, było Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (WiN). Wywodziła się ze struktur AK z okresu okupacji. Celem WiN było odejście od walki zbrojnej na rzecz działań polityczno-społecznych. Jej liderzy chcieli doprowadzić do odzyskania przez Polskę suwerenności na drodze demokratycznych wyborów, a nie walki zbrojnej. Pomysł rozniecenia antysowieckiego powstania WiN jednoznacznie potępiał, uznając go za tyleż szkodliwy, co utopijny. WiN wspierał w wielu miejscach jedyną legalną alternatywę wobec komunistów – Polskie Stronnictwo Ludowe. Choć WiN starał się wygasić opór zbrojny, to do końca jego istnienia posiadał własne grupy zbrojne.
Drugą co do wielkości organizacją było Narodowe Zjednoczenie Wojskowe (NZW). Jego przywódcy liczyli na wybuch trzeciej wojny światowej, która miała doprowadzić do wyzwolenia Polski spod władzy komunistów, w związku z tym starali się rozbudowywać oddziały zbrojne. Grupy partyzanckie, niezależnie od afiliacji, przeprowadzały akcje zbrojne wymierzone w funkcjonariuszy UB, milicji i aktywistów PPR.
Poszczególne oddziały partyzanckie zbrojne liczyły od kilku do kilkuset żołnierzy. Do największych formacji partyzanckich należało niezależne od WiN i NZW działające w Krakowskiem kilkusetosobowe zgrupowanie Józefa Kurasia „Ognia”.
Rafał Wnuk: Najliczniejszą, posiadającą najsilniejsze struktury terenowe organizacją, było Zrzeszenie „Wolność i Niezawisłość” (WiN). Wywodziła się ze struktur AK z okresu okupacji. Celem WiN było odejście od walki zbrojnej na rzecz działań polityczno-społecznych.
PAP: Kim byli członkowie antykomunistycznego podziemia?
Dr hab. Rafał Wnuk: Członkowie antykomunistycznego podziemia wywodzili się właściwie ze wszystkich środowisk. Kadra dowódcza wywodziła się zwykle z Armii Krajowej, Batalionów Chłopskich, podziemia narodowego. Byli to zarówno przedwojenni podoficerowie i oficerowie, nauczyciele, studenci, urzędnicy. Żołnierze wywodzili się z lokalnych społeczności, głównie środowisk wiejskich, ale istniały także grupy pochodzące z ziem wschodnich, z Wileńszczyzny, gdzie spory odsetek stanowili ludzie z większych ośrodków miejskich.
Charakterystyczne jest, że w dużych miastach jak Warszawa, Kraków czy Lublin organizacje konspiracji antykomunistycznej lat 1944-56 działały na znacząco mniejszą skalę niż podczas okupacji. Naturalnie były przypadki akcji zbrojnych w miastach, jak np. zdobycie więzienia UB w Kielcach przez oddział Antoniego Hedy „Szarego”, ale zwykle przeprowadzały je grupy z zewnątrz.
PAP: Gdzie podziemie antykomunistyczne było najbardziej aktywne?
Dr hab. Rafał Wnuk: Najwięcej oddziałów zbrojnych działało na wschodzie i południu Polski: Lubelszczyzna, Podlasie, wschodnia część Mazowsza, rejon Małopolski, Podkarpacie. Duże kompleksy leśne lub góry dawały lepsze schronienie niż miasto.
Mniejszą aktywność wykazywały grupy w centralnej Polsce i na Ziemiach Odzyskanych, choć i tam powstały oddziały zbrojne składające się np. z osób przesiedlonych z terenów Związku Sowieckiego. Na Pomorzu Zachodnim, Opolszczyźnie czy Dolnym Śląsku miały one charakter „wyspowy”.
Rafał Wnuk: Ostatni żołnierz antykomunistycznego podziemia, wywodzący się z WiN Józef Franczak „Lalek” zginął 21 października 1963 r., a więc 18 lat po zakończeniu wojny. Znamienny jest fakt, że obławę na niego zorganizowała już Służba Bezpieczeństwa i ZOMO.
PAP: Czy wiadomo jak to podziemie było liczne?
Dr hab. Rafał Wnuk: Nie sposób podać tu precyzyjną odpowiedź, bo samo sformułowanie nie jest precyzyjne. Szacuje się, że w latach 1944-56 przez wszystkie organizacje podziemia antykomunistycznego, a więc grupy o charakterze zbrojnym, ale i organizacje cywilne o charakterze antykomunistycznym, przewinęło się około 120 tys. osób. W oddziałach bojowych walczyło ok. 20-25 tys. osób, lecz ich liczba zmieniała się wraz z upływem czasu.
Okres największej liczebność to marzec-lipiec 1945 r., a więc okres końca wojny i pierwsze miesiące po jej zakończeniu. Stopniowo liczebność oddziałów zmniejszała się. W 1946 r. liczyły one 6-7 tys. osób, po amnestii w 1947 r. – około tysiąca osób. Przyjmuje się, że „żołnierze wyklęci” działali do przełomu lat 40. i 50., kiedy to większość grup została rozbita przez UB, KBW i milicję. W 1953 r. ukrywało się zapewne nieco ponad 100 ludzi. Wówczas nie stanowili oni już najmniejszego zagrożenia dla komunistycznych władz. Po 1956 r. było już ich zaledwie kilku.
Ostatni żołnierz antykomunistycznego podziemia, wywodzący się z WiN Józef Franczak „Lalek” zginął 21 października 1963 r., a więc 18 lat po zakończeniu wojny. Znamienny jest fakt, że obławę na niego zorganizowała już Służba Bezpieczeństwa i ZOMO.
PAP: Jakie represje dotknęły „żołnierzy wyklętych”? Ilu zginęło w walce? Ilu zamordowało UB?
Dr hab. Rafał Wnuk: Nie mamy wiarygodnych danych. Można przyjąć, że w latach 1945-63 r. z rąk organów bezpieczeństwa zginęło kilkanaście tysięcy osób, ale nie więcej niż 20 tys. Dotyczy to nie tylko ludzi zabitych w walce, ale również zamęczonych w śledztwie, zamordowanych bez sądu, skazanych na śmierć. Bezpośrednie represje wobec członków antykomunistycznego podziemia trwały do 1956 roku.
Później, aż do 1989 roku ich środowisko poddawano inwigilacji, infiltrowano jako potencjalnych wrogów PRL, wywierano presję różnymi metodami, ograniczano możliwości rozwoju kariery zawodowej.
Rozmawiał Maciej Replewicz (PAP)
rep/ ls/ mjs/ jra/